Handlarze z branży motoryzacyjnej – niezależnie od tego, czy z Polski, czy z zagranicy – mają nieraz swobodny stosunek do przepisów. Liczy się przede wszystkim to, żeby zarobek był jak najwyższy, najlepiej bez podatków i zbędnych formalności.

Dlatego dla własnego dobra nie słuchajcie tych, którzy proponują wam fałszowanie umów (popularne podpisywanie dokumentów z nieobecnym właścicielem to nic innego, jak właśnie fałszerstwo) czy posługiwanie się podrobionymi tablicami, wydrukowanymi na zapleczu komisu.

Panie, przecież wszyscy tak robią i nic się nigdy nie stało – to typowa odpowiedź nieuczciwych sprzedawców. Jest w niej ziarnko prawdy, bo rzeczywiście oszustom zwykle nic się nie dzieje. Z problemem zostają naciągnięci nabywcy, którzy nie mają do kogo zgłosić się z reklamacją, ponieważ przeważnie oszust, z formalnego punktu widzenia, nie był nawet stroną umowy.

To że na lewych kwitach samochód uda się zarejestrować lub ubezpieczyć, nie oznacza, że sprawa nie wypłynie po latach. Na następnych stronach prezentujemy listę popularnych, lecz mimo wszystko bardzo ryzykownych przekrętów.

Kupowanie auta na niemca

Mam tu umowę in blanco od pierwszego właściciela, Pan tylko wpisze swoje dane, tak będzie prościej – po takim tekście z ust sprzedawcy należy się pożegnać i poszukać innego auta!

W takiej sytuacji sprzedający formalnie nie jest stroną umowy, więc w razie problemów – jeśli okaże się, że pojazd był bity, „kręcony”, a nawet kradziony – nabywca nie będzie miał do kogo zgłosić się z roszczeniami. Skutki przekrętów wychodzą czasem dopiero po latach, kiedy to np. po wypadku lub kradzieży auta firma ubezpieczeniowa weryfikuje jego pochodzenie.

Jeśli umowa była lewa, to nabywca nie jest prawowitym właścicielem pojazdu!

Czasem sprawy wykrywają urzędy skarbowe, które z łatwością mogą sprawdzić, czy np. rzeczywiście osobiście kupiliśmy auto za granicą.

Kupowanie auta bez papierów

Teraz się rozliczymy, a brakujące dokumenty prześlę za tydzień, bo utknęły w urzędzie – skorzystanie z takiej oferty to proszenie się o kłopoty, szczególnie jeśli chodzi o dokumenty zagraniczne.

Problem polega na tym, że jeśli handlarz słowa nie dotrzyma (a zdarza się to często), nawet gdy samochód nie ma żadnych wad prawnych, w zagranicznych urzędach niewiele wskóracie, bo dla nich partnerem do rozmowy jest tylko właściciel figurujący w papierach pojazdu.

Bez kompletu dokumentów o polskiej rejestracji nie ma co marzyć.

Zaniżanie kwoty na umowach kupna-sprzedaży

Pan zapłaci 20 tys. zł, ale do umowy wpiszemy 6, bo inaczej mi się nie opłaca – to zachęta do wykroczenia (a czasem nawet przestępstwa) karno-skarbowego.

Ryzyko jest duże: urząd skarbowy może wszcząć dochodzenie i przy okazji zweryfikować nawet to, w jakiej wysokości kredyt wzięliśmy na zakup. Jeśli okaże się, że auto jest wadliwe, sprzedawca zwróci pieniądze – ale tylko kwotę wpisaną na umowie.

Jazda na lewych tablicach

Musi Pan tylko mieć polskie OC, a my wydrukujemy tablice z numerami ze starego dowodu i będzie można wracać na kołach – to najpopularniejszy przekręt komisowy, którego ryzyko ponosi naiwny nabywca.

Tablice drukowane w komisie, przeterminowane numery wywozowe bądź też rejestracje auta, które zostało wyrejestrowane, NIE UPRAWNIAJĄ DO JAZDY PO DROGACH PUBLICZNYCH. Ważna wykupiona w Polsce polisa OC tego nie zmienia.