Czerwone podświetlenie cudownie narysowanych zegarów, wspaniale leżąca w dłoniach i pachnąca skórą kierownica oraz typowy dla marki, fantastyczny dźwięk silnika (szczególnie na wysokich obrotach). Po prostu Alfa Romeo. Nic dziwnego, że przez 16 miesięcy "służby" w teście długodystansowym samochód był właściwie ciągle w ruchu. Mało kto po zakończeniu swojej części testu nie opowiadał z maślanymi oczami o momencie obrotowym, jeździe na granicy czerwonego pola obrotomierza czy brzmieniu dwulitrowego, 16-zaworowego silnika. Ale i mało kto na końcu swej relacji (także w książce wozu) nie umieszczał rozpaczliwej uwagi: "Ale to spalanie!..." Samolotem taniej Tak, jazda z prawym pedałem w podłodze oznacza otwarcie tamy, gdyż tłoki potrafią bez problemu przerzucić przez cylindry nawet ponad 18 l benzyny na 100 km! Kiedy więc trasa (w Niemczech, czyli często bez ograniczeń prędkości) liczyła ponad 500 km, a autem jechała jedna osoba, taniej by wyszło polecieć samolotem... Jednak tak pragmatyczne podejście do motoryzacji z góry wyklucza zainteresowanie tą marką. I dobrze, bo nie jest to pojazd dla ludzi żyjących z ołówkiem w ręku. Ale z drugiej strony - mało kto nie daje się uwieść wspaniałym kształtom tego modelu. Dzięki niemu okazało się, że nawet pojazd klasy Golfa może nie tylko awansować na pozycję idola dla zaprzysięgłych wielbicieli włoskiej marki, ale też rozkochać w sobie tzw. prawdziwych mężczyzn, kobiety czy najbardziej nawet artystyczne dusze. Naocznie stwierdziliśmy, że także mocno podtatusiali panowie z brzuszkami oraz klasyczne teściowe na widok Alfy 147 mają wątpliwości co do swych ugruntowananych poglądów na sposób życia i bycia... A przecież z pewnością nie jest to pojazd nadający się do roli auta rodzinnego. Jednak nie o to w teście chodziło. Ważniejsza była odpowiedź na pytanie, czy Alfa Romeo zaczęła wreszcie budować samochody nie tylko piękne, ale i niezawodne. Po 100 tys. km mamy dla miłośników marki wiadomość, która sprawi im przyjemność, ale pewnie też trochę ich zmartwi (bo grupa ta słynie ze skłonności do dłubania przy swych autach). Otóż przez 16 miesięcy Alfa nie zaskoczyła nas typowymi dla swej renomy "numerami" w rodzaju awarii silnika czy też zwarcia w instalacji elektrycznej. Była przyjaznym i uroczym towarzyszem życia. Samochód bez wad? No nie... Po 18 531 km lewy boczny kierunkowskaz wisiał na błotniku, trzymając się tylko na kabelku. Bez problemu zamocowano go z powrotem na miejscu, a przy okazji mechanicy wymienili włącznik świateł cofania, który przestał działać akurat wtedy, gdy wjechaliśmy do serwisu. Przez jedną trzecią dystansu testowego te dwa drobiazgi stanowiły całość problemów; ale tylko serwisowych. Wojna z przyciskami Poza nimi w książce wozu pojawiło się wiele zastrzeżeń związanych z walorami użytkowymi. Obsługa auta nie jest łatwa. Jeden z testujących (fakt, że po długiej trasie i w nocy) przegrał pojedynek z regulatorami klimatyzacji i nawiewu, ale to nie on pisał z pasją o "wojnie z przyciskami, pokrętłami i przełącznikami otaczającymi ze wszystkich stron". Temu drugiemu chodziło o nierówną walkę z systemem nawigacyjnym. Obecne modele mają system zupełnie inny, wielokroć łatwiejszy w obsłudze, ale w tym pierwszym rzeczywiście można było się kompletnie pogubić. Na dziesięć indagowanych osób wszystkie stwierdziły stanowczo, że łatwiej i szybciej odszukać drogę w zwykłym atlasie. Skoro jesteśmy przy szukaniu: gdzie jest włącznik ogrzewania foteli? Ten, kto projektował rozmieszczenie elementów sterujących, musiał się bardzo długo namyślać, by wpaść na pomysł ukrycia go po zewnętrznej stronie boczku siedziska, pod regulacją pochylenia oparcia! Wady te usiłują zrekompensować czytelna i piękna deska rozdzielcza oraz przydatny komputer pokładowy. Jeden z kolegów przeżył jednak szok, gdy podczas jazdy wyświetlacz zakomunikował: "Silnie ograniczona autonomia!". Okazało się, że wskazówka poziomu paliwa weszła na pole rezerwy. Akurat ten zegar jest bardzo nieprecyzyjny i w ostatniej ćwiartce jego pola strzałka nagle skokowo opada. W sumie było to dość zabawne przeżycie. Znacznie mniej zabawne okazały się wyczyny sterownika elektroniki. Przy przebiegu 34 755 km trzeba go było wymienić po wielokrotnych fałszywych odczytach i komunikatach o stanie auta. Naprawdę dobra Ale to wszystko, jeśli chodzi o zastrzeżenia i awarie. Owszem, drażniące było wysokie zużycie paliwa oraz konieczność dolania aż 19 l oleju na dystansie testu. Alfa nie przekroczyła norm producenta, ale razem dało to poważne koszty. Bez indagowania przedstawicielstwa Alfy było oczywiste, że są to efekty bardzo dynamicznej jazdy. Przecież większość tras odbywaliśmy w Niemczech, czyli na pełnym otwarciu przepustnicy, gdyż właśnie wtedy silnik brzmi najpiękniej! Gdy na koniec testu samochód rozebraliśmy na części, znaleźliśmy powody opornej pracy skrzyni biegów na ostatnich 10 tys. km: układ przełączania nie był w ogóle posmarowany. Smaru nie było także na wodzikach przekładni wycieraczek. A zimowe solanki na szosach spowodowały korozję rurki prowadnicy bagnetu olejowego. Generalnie jednak wynik testu trzeba uznać za znakomite osiągnięcie dla marki, o której jeszcze nie tak dawno opowiadano najokrutniejsze dowcipy i mrożące krew w żyłach historie.
Alfa Romeo 147 2.0 TS - Stworzona, by cieszyć
Podobnych opinii w księdze wozu jest wiele, trzeba tylko zmieniać nazwy miast i czas podróży. Nikt nie wysiadał z tego auta z własnej woli.