- Niska cena wywoławcza nie oznacza, że auto uda się kupić tanio
- Auta używane przez służby, które trafiają na sprzedaż, często są w złym stanie
- Dokładne oględziny czy jazda próba są zwykle niemożliwe
- Radiowozy czy karetki zwykle nie są serwisowane w ASO – służby wybierają serwisy w przetargach, podstawowym kryterium jest cena
Służby mundurowe, ale też różne instytucje raz na jakiś czas wymieniają swoje auta, a te wycofywane z eksploatacji trafiają na rynek cywilny – to normalne, tak dzieje się w większości krajów, nie tylko w Polsce. Można je kupić na różne sposoby – albo bezpośrednio, od "użytkownika instytucjonalnego" lub reprezentującej go agencji, np. Agencji Mienia Wojskowego, albo już od pośredników. Wbrew pozorom, zakup bezpośredni nie zawsze jest najlepszą opcją. Zakup bezpośredni oznacza, że musimy wziąć udział w aukcji (przetargu) bądź publicznej licytacji. Żeby to zrobić, trzeba najpierw wpłacić zwrotne wadium w wysokości od 5 do 20 proc. ceny wywoławczej. Niestety, problem jest taki, że czasem kupujemy niemal kota w worku, a opcji zwrotu nie ma. To nie zakup w komisie czy od prywatnego sprzedawcy, tu nie ma mowy o odpowiedzialności za wady ukryte. Jest ryzyko, jest zabawa. Często nie ma możliwości dokładnych oględzin takiego pojazdu. W przypadku przetargów/aukcji można wprawdzie liczyć często na dosyć szczegółowy opis sprzedawanych obiektów, ale nie ma mowy o jazdach próbnych czy sprawdzeniu wybranego auta w warsztacie.
W przypadku licytacji oględziny są też z reguły możliwe tylko przez krótki czas w ściśle określonym terminie, bez jazdy próbnej. Jeśli ktoś nie lubi ryzyka, lepszą opcją jest zakup od pośrednika, ale oczywiście jest drożej. Jest na rynku wielu handlarzy, którzy wyspecjalizowali się w kupowaniu pojazdów od służb, śledzą ogłoszenia o przetargach i licytacjach, a często też, dziwnym trafem, mają lepsze informacje o stanie oferowanych aut niż klienci "z ulicy". W dodatku u pośrednika wiemy, ile musimy zapłacić – przy aukcji czy przetargu do samego końca nie wiadomo, jaka będzie cena końcowa. Niska cena wywoławcza o niczym nie świadczy.
Warto też pamiętać o dodatkowych kosztach niezbędnych przeróbek czy choćby przelakierowania – cywilny użytkownik nie może poruszać się autem, które wygląda jak radiowóz. Wyjątkiem od tej reguły są auta, które są zarejestrowane na żółte tablice.
Czy warto kupić używany samochód od policji?
Używane auta sprzedawane przez polską policję to często opcja dla... desperatów i odważnych. Nasi stróże prawa od zawsze narzekają na to, że są niedofinansowani, radiowozy są wykorzystywane często tak długo, jak tylko jakkolwiek nadają się do jazdy. Oczywiście, samochody służb takich jak policja są serwisowane, ale nie liczcie na to, że miały wszystkie przeglądy wykonywane w ASO i przy użyciu oryginalnych części. Serwisy obsługujące auta policji wybierane są w przetargach, gdzie poza wymogami technicznymi, podstawowym kryterium jest niska cena, z reguły wyraźnie niższa niż rynkowe ceny detaliczne.
Polska policja kupuje nowe auta również w przetargach i z reguły są to zwykłe samochody, takie, jakie mogą kupić także cywile, tyle że dostosowane do służby poprzez montaż odpowiednich akcesoriów. Nie mają one wzmocnionych zawieszeń ani innych hamulców, układów chłodzenia czy poprawionych skrzyń biegów, tak jak to bywa z radiowozami z innych krajów. Montaż dodatkowych akcesoriów nie zawsze wykonany jest starannie czy choćby w zgodzie ze sztuką, a wielu zmian nie da się łatwo cofnąć.
Samochody policyjne sprzedawane w innych krajach na aukcjach i licytacjach albo od wyspecjalizowanych sprzedawców bywają w lepszym stanie, są to też często specjalne, solidniejsze wersje.
Radiowóz radiowozowi nierówny – w innym stanie będzie radiowóz z przebiegiem 300 tys. km patrolujący autostrady, czym innym policyjna "pościgówka" do polowań z wideorejestratorem, a jeszcze czym innym radiowóz używany do patrolowania miasta czy samochód do wożenia aresztantów.
Uwaga! Niemal wszystkie radiowozy mają jedną specyficzną wadę/cechę i nie jest to specyfika tylko tych sprzedawanych przez nasze służby. Chodzi o to, że w przypadku takich aut stopień zużycia silnika, w relacji do przebiegu, jest z reguły wyższy niż w przypadku aut cywilnych. Wytłumaczenie jest proste, wystarczy podłączyć do takiego auta dobry komputer diagnostyczny, żeby się przekonać, skąd bierze się problem – silniki radiowozów mają z reguły znacznie więcej przepracowanych motogodzin od cywilnych aut o takim samym przebiegu. Radiowozy czasem godzinami stoją z włączonym silnikiem.
Czy warto kupić używany samochód z wojska?
Pojazdy kupowane z wojska mają z reguły dużo niższe przebiegi od tych używanych przez policję, bywają za to wyraźnie starsze. Duża część aut dostawczych, ciężarówek, terenówek ma też ślady długotrwałego składowania pod chmurką. Są też pojazdy z tzw. rezerw, które mimo kilkudziesięciu lat na karku, wciąż mają przebiegi niższe niż niejedno roczne auto. Warto jednak mieć świadomość, że mimo konserwacji, takie pojazdy po długotrwałych postojach, ruszane sporadycznie np. w przypadku ćwiczeń, mogą wymagać "rozruszania", wymiany niemal wszystkich elementów gumowych, w tym opon.
Czy warto kupić używany pojazd od straży pożarnej?
Szkoda, że strażacy mają głównie duże auta gaśnicze – bo samochody od straży pożarnej, przechowywane zwykle pod dachem, serwisowane, utrzymywane w ciągłej gotowości, a w dodatku z niskimi przebiegami – po prostu zadbane. Zdarzają się też czasem busy, terenówki, rzadziej auta osobowe. Z reguły, spośród aut od służb, to właśnie te strażackie, nawet jeśli są już naprawdę leciwe, są zwykle najlepszym zakupem. Prawdziwe perełki znajdują się czasem w remizach Ochotniczych Straży Pożarnych – od aut z czasów PRL-u (Żuki, Stary, Jelcze, IFA), aż po ciekawe, stare wozy strażackie m.in. z Niemiec, które kiedyś trafiły do Polski jako dary dla naszej straży pożarnej.
Czy warto kupić używaną karetkę pogotowia?
Służba zdrowia, podobnie jak policja, zmaga się u nas z chronicznym niedofinansowaniem – po kondycji większości pojazdów ratowniczych wycofywanych z użycia i przekazywanych na sprzedaż wyraźnie to widać – są z reguły wyeksploatowane. Oczywiście, od tej reguły zdarzają się wyjątki, czasem pojawiają się też całkiem nieźle zachowane perełki, np. karetki zakładowe, specjalistyczne. Zdarzają się też ciekawe karetki sprowadzane z zagranicy. Takie pojazdy bywają poszukiwane np. przez pasjonatów przerabiających takie pojazdy na kampery.
Mają rozbudowaną instalację elektryczną z dodatkowymi akumulatorami, ogrzewanie postojowe, kabinę z izolacją termiczną, a czasem nawet meble nadające się do adaptacji. Problemem bywa ich DMC – nawet relatywnie niewielki bus z porządnym wyposażeniem sanitarnym może mieć powyżej 3,5 tony, przed podjęciem decyzji o zakupie warto dokładnie sprawdzić papiery.