Oto nieco szczegółów. Wszyscy rodzice znają to doskonale: w środku nocy budzi Was pięcioletnia córeczka. Zginął jej miś-przytulanka. Wstajecie bez słowa, tulicie dziecko, idziecie do jej łóżeczka i szybko odnajdujecie zgubę. Teraz trzeba przytulić i zapakować z powrotem do łóżka. Jednak ledwie przyśniecie, budzi Was jej młodsza siostrzyczka. Znowu przytulanka? Nie, tej z kolei jest za zimno. Albo chce się jej pić. Tak to najczęściej jest z milusińskimi. Kapryśny jak dzieckoNiemal identycznie zachowywało się nasze Punto drugiej generacji, które w styczniu 2001 roku rozpoczęło test długodystansowy. Miało wyposażenie SX, 60-konny silniczek, który się okazał całkowicie wystarczający nie tylko w mieście, oraz... skłonności podobne do zachowań dziecięcych opisanych powyżej. Jego syrena alarmowa włączała się bez najmniejszego powodu w absolutnie niewłaściwych momentach, szczególnie w środku nocy. Czyżby Fiacik miał złe sny? Nie wiadomo, ale my z pewnością zaczęliśmy je mieć. Po pierwszych nocnych alarmach (notabene tylko co setny klient w Niemczech zamawia fabryczny alarm, w Polsce się to prawie nie zdarza) nie wiedzieliśmy, czy jest to tylko skaza na wizerunku auta, czy może powinniśmy się nastawić na kolejne niespodzianki. Natychmiast przypomniały się niegdysiejsze narzekania na Fiata, które miały już dawno odejść w niepamięć! Firma zrobiła przecież naprawdę bardzo wiele, żeby skutecznie walczyć ze stereotypami i to właśnie Punto było podstawowym narzędziem w tej walce. Kiedy pojawiło się w 1993 roku, ustanowiło nowe standardy w dziedzinie designu, wykorzystania przestrzeni i bezpieczeństwa biernego. Od początku dostępne były m.in. airbagi i ABS. Włożono mnóstwo pracy, ale w wypadku modelu najważniejszego dla koncernu jest to całkowicie zrozumiałe. Do dziś Punto pozostaje "koniem pociągowym" koncernu Fiata. Żaden inny model nie sprzedaje się lepiej. Ale myliłby się ten, kto by sądził, że skoro tak, to i serwisy Fiata, i dilerzy powinni stawać na głowie, by sprzedaż i zaufanie do marki rosły jeszcze bardziej. Przynajmniej serwis "prowadzący" auto testowe (auto testowano i serwisowano w Niemczech) zachowywał się tak, jakby wszystkim chciał zrobić na złość. Wielokrotnie miał okazję, by usunąć usterki systemu alarmowego, ale nie zrobił absolutnie nic! Mechanik powtarzał nieustannie, że problem leży w komputerze i zbyt wrażliwych czujnikach. Zbędna wymianaNiewiele pomogły monity skierowane do importera. Jego interwencja spowodowała co prawda wymianę syreny, ale alarm wył tak jak przedtem. A może nieco głośniej, bo syrena była nowa...Dopiero na krótko przed końcem testu, podczas przeglądu po 80 tys. km, wymieniono układ sterujący pracą alarmu. Wreszcie skończyły się męczarnie! Do chwili rozebrania na części Punto pozostało ciche jak myszka. Co najciekawsze, Fiat mógł oszczędzić sobie całej tej historii. Pod koniec 2000 roku autoryzowane serwisy otrzymały informację o zakłóceniach w pracy fabrycznych systemów alarmowych, przy których należało się natychmiast zwrócić do importera. Ten miał zalecić sposób naprawy. Cóż jednak daje właściwa informacja serwisowa, jeśli... nikt jej nie czyta! A może przyczyną jest zbyt wielkie obłożenie serwisów? Tak chyba należy rozumieć fakt, że nasza stacja na wymianę żarówki świateł mijania potrzebowała trzech dni zamiast pięciu minut. Kole-ga, który wówczas użytkował auto, nie miał ochoty czekać tak długo i wymienił ją sam. Odpowiednią sekwencję ruchów zdołał zresztą opanować do perfekcji i teraz wymiany dokonałby nawet po ciemku, obudzony w środku nocy, gdyż w trakcie testu żarówka w tym reflektorze przepaliła się aż siedmiokrotnie! Przyczyną, jak wynika z innego (także chyba nieprzeczytanego) okólnika serwisowego, są krótkie skoki napięcia o nieznanym pochodzeniu. Fiat radzi sobie z tym,montując w kablu zasilającym opornik - w efekcie nic się już nie przepala. Bez zbędnej biurokracji i problemów poradzono sobie za to z innym kłopotem: parującymi od wewnątrz kloszami reflektorów. Zostały po prostu wymienione. Przyczyną zaparowania było zbyt słabe odpowietrzenie, co Fiat naprawił zmieniając konstrukcję obudowy. Oszczędził nam większych problemówPoza tymi drobiazgami - mocno drażniącymi, ale jednak drobiazgami - testowe Punto spisywało się naprawdę bardzo dobrze. Wymieniano tylko części podlegające normalnemu zużyciu eksploatacyjnemu. Przednie klocki hamulcowe wytrzymały 43 113 km, natomiast po przejechaniu prawie 60 tys. trzeba było wymienić także tarcze. Fiat podaje, że powinny one wytrzymać dystans 60-80 tys. km. Nieco wcześniejsza wymiana w testowym Punto mogła być spowodowana bardzo intensywną eksploatacją, co sygnalizowało również dość wysokie średnie spalanie (7,6 l/100 km) oraz konieczność dolania w czasie testu aż 10,75 l oleju silnikowego. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, by testowy styl jazdy odpowiedzialny był również za to, że nowe klocki hamulcowe wytrzymały tylko 30 tys. km - równie dobrze przyczyną mogła być słaba jakość części zamiennych. Fiat wyklucza jednak tę możliwość, gdyż - jak twierdzą jego przedstawiciele - "generalnie części zamienne muszą odpowiadać jakościowo elementom montowanym fabrycznie". Co jednak oznacza "jakość elementów montowanych fabrycznie"? Według Fiata pasek zębaty rozrządu wraz z napinaczem powinien być wymieniany dopiero po 120 tys. km. W naszym aucie okazało się to jednak konieczne już przy przebiegu 43 480 km. Powodem był defekt napędzanej tym paskiem pompy wodnej. Naprawę przeprowadzono w ramach gwarancji, a więc bezpłatnie. Poza tym jednak w ogóle nie musieliśmy oglądać się na gwarancję. Fiat ani razu nie pozostawił nas bezradnych na drodze. Koledzy wychwalali interesujące linie karoserii, przestronność wnętrza, wygodne fotele oraz bardzo wysoki jak na ten rozstaw osi komfort jazdy. Koleżanki zaś zachwycały się trybem City w układzie kierowniczym, dzięki któremu po naciśnięciu odpowiedniego przycisku wszelkie manewry wykonywały się niemal same z siebie. Lekko i precyzyjnie pracował także mechanizm zmiany biegów. Jak wynika z listów Czytelników (haczące biegi, uszkodzenia skrzyni), nie jest to regułą, ale my w układzie przeniesienia napędu mieliśmy tylko jednego "wroga": skrzypiący pedał sprzęgła. Szkoda tych punktówPodsumowanie: Fiat Punto świetnie poradził sobie z długim testem, wieloma kierowcami i zróżnicowanymi warunkami jazdy. Stereotypowe opinie o awaryjności tych aut okazały się fałszywe. Szkoda tylko, że na ostatecznej ocenie dobrego przecież wozu zaważyły uporczywe awarie żarówek i błędy serwisu. Na okrasę zabezpieczenie antykorozyjne oceniliśmy po prostu jako wzorowe, bowiem rzut oka (przez endoskop) do profili zamkniętych ujawnił, że w najbardziej niedostępnych zakamarkach blachy były w stanie idealnym, po prostu jak z fabryki. Za jedyny naprawdę słaby punkt Punto uznać więc trzeba serwisy Fiata. Kolejny przykład: podczas drugiego przeglądu trzeba było wymienić miskę olejową (najechaliśmy na coś na szosie). Przy kolejnym, okazało się, że trzeba ją zdjąć i uszczelnić od nowa, bo za pierwszym razem mechanik nie wykonał pracy porządnie. To samo odnosi się do niezakonserwowanych cięgieł wycieraczek czy skorodowanych klem akumulatora. Wystarczyło bez nadmiernego wysiłku użyć smaru w spreju i o korozji czy zacieraniu się nie byłoby mowy. Poproszony o komentarz przedstawiciel Fiata stwierdził, że wszystko to razem (w jednym warsztacie!) graniczy z odmową pracy. I miał, niestety, rację.
Fałszywy alarm
Punto drugiej generacji po mistrzowsku poradziło sobie z długodystansowym testem. Szkoda tylko, że firmowy serwis robił wszystko, by samochodzikowi w tym przeszkodzić.
Auto Świat
Fałszywy alarm