Takich właśnie aut na olsztyńskiej giełdzie bywa każdej niedzieli kilkadziesiąt. Największy wybór panuje wśród Volkswagenów i Opli. Z racji utartej opinii o solidności są one najczęściej sprowadzanymi autami z Europy Zachodniej.
Z tego powodu przed kupnem warto dokładnie obejrzeć dany egzemplarz
Często są to samochody po poważnych wypadkach, naprawiane minimalnym kosztem. Z drugiej strony wiele giełdowych aut zachodnich jest sprawnych i ich zakup może okazać się atrakcyjny.
Większość oferowanych na rynku wtórnym kompaktów nie przekracza ceny nowego najtańszego Fiata Seicento. W przeciwnym razie szanse sprzedaży znacząco maleją.
Dysponując kwotą 20 tys. zł można nabyć sześcioletnią Astrę 1.6 z przebiegiem 60 tys. km lub dwuletniego, bardzo dobrze utrzymanego Lanosa 1.5 na gwarancji.
Tańszy o tysiąc złotych Volkswagen Golf III 1.6 z roku 1993 wyposażony był w centralny zamek, wspomaganie układu kierowniczego i autoalarm. Na tę samą wartość wyceniono o rok starszą "trójkę" z silnikiem wysokoprężnym 1.9.
Wśród oferowanych Renault, Seatów, Nissanów i Hond tylko dziewięć aut przekroczyło poprzeczkę 20 tys. zł. Właściciel Civica 1.6 (96 rok) ustalił cenę na 33 tys. zł.
Za trzyletniego Mégane 1.6 żądano 24,9 tys. zł. Ten sam model w wersji coupé z mocniejszym dwulitrowym silnikiem wyceniony został na 32 tys. zł. Ośmiozaworowa Cordoba 2.0 z roku 94 kosztowała 24 tys. zł, a za 4-letnią Almerę trzeba było zapłacić 27,6 tys. zł.
Rodzynkiem na giełdzie był roczny Peugeot 206 S16 ze 138-konnym silnikiem
Sprowadzone z zagranicy auto służyło u dilera jako samochód do jazdy próbnej. Nawet atrakcyjna cena 52 tys. zł nie przekonywała klientów do zakupu. Mniej obciążające portfel kupującego były auta francuskie i japońskie z początku lat 90.
9-letnie Renault 19 miało cenę 11 tys. zł, natomiast Toyota Corolla z tego samego roku była droższa o niespełna dwa tysiące. Pierwsze auto dysponowało jednostką 1.7, drugie silnikiem 1.3.
Podobną ofertę aut kompaktowych zobaczyć można było na torze kartingowym przy ul. Zemborzyckiej w Lublinie. Najliczniej odwiedzany był sektor samochodów zagranicznych.
Proponuje on różnorodność marek i roczników, ale sprzedaż staje się w ostatnim czasie trudniejsza. Sfrustrowani oferenci twierdzą, że nabywcy chcieliby za niewielkie pieniądze kupić samochód w dobrym stanie technicznym, z minimalnym przebiegiem.
Kupujący w tym sektorze uskarżają się zaś na małą elastyczność sprzedających
W ich opinii wystawiane tu auta mają zbyt wygórowane ceny, a stan techniczny niektórych z nich pozostawia wiele do życzenia. Z optymizmem oczekiwał na klienta posiadacz Volkswagena Golfa III z silnikiem 1.8 GT benzyna-gaz.
Pięcioletnie, bogato wyposażone auto (za 24 tys. zł) skupiało uwagę głównie ludzi młodych. Nie podniósł atrakcyjności rocznego Fiata Brava zamontowany w nim bezobsługowy antynapad.
Brak było chętnych, aby za kwotę 33,5 tys. zł i z aktualną gwarancją bezpiecznie odjechać z giełdy. Zdecydowanie mniejsze niż zwykle powodzenie miał dotychczasowy lider, czyli Maluch.
Cierpliwie wyczekiwali na ewentualną propozycję kupna wszyscy ci, którzy wystawiali Cinquecento lub Polonezy. Niesłabnącym wzięciem na lubelskim bazarze cieszyły się małe i ekonomiczne niemieckie auta, a z pozostałych te, które miały silnik Diesla bądź instalację gazową.
Szanse na zawarcie umowy miał właściciel Opla Vectry 1.6 16V z 1997 roku z przebiegiem 56 tys. km, w kolorze metalicznej zieleni. Auto wyposażone w ABS, centralny zamek, airbag, wspomaganie kierownicy, regulację wysokości foteli, elektycznie sterowane szyby i klimatyzację cieszyło się dużym zainteresowaniem.
Sprzedający uważał, że konkurencją dla giełdy są oferty salonów i dogodne warunki kredytowe. Po raz czwarty wystawiał swój samochód i problemów z jego zbytem upatrywał w spadku dochodów społeczeństwa. Auto miało kosztować 39,9 tys. zł.