Także na autostradach samochody na wszystkich pasach ruchu jadą z tą samą prędkością - cóż, limity 60 i 65 mil na godzinę są naprawdę egzekwowane.Do takiej właśnie jazdy stworzony został Taurus z silnikiem 2,5 litra. Jest on klasycznym przedstawicielem gatunku nazywanego przez Amerykanów "family car", co oznacza samochód rodzinny. I odnosi się to zarówno do wymiarów, które muszą zapewniać możliwość wygodnego (według tamtejszych standardów) podróżowania całej rodzinie, jak też do parametrów silnika, od którego nikt nie oczekuje osiągów koniecznych do brylowania na niemieckiej autostradzie. Uboższy krewnyTaurus ma brata bliźniaka, bardziej jednak hołubionego przez rodziców, czyli koncern Forda. Nazywa się on Mercury Sable i jest samochodem identycznym konstrukcyjnie, za to we wszystkich odmianach mającym bardziej luksusowe wyposażenie (drewno, skóra itp.). Oba samochody łączy niezwykle obszerne wnętrze o przestronności cechującej europejskie auta klasy wyższej. Jest ono starannie wykończone - welurowe pokrycia foteli to minimum. Komfortowo, bardzo miękko zestrojono też zawieszenie auta. Deska rozdzielcza jest przejrzysta i bardzo prosta - konstruktorzy nie widzieli potrzeby instalowania obrotomierza w samochodzie, którego przeznaczenie to spokojna jazda. Dźwignię selektora przełożeń skrzyni automatycznej umieszczono przy kierownicy, co sprawia, że dostępne są także wersje z trzyosobową kanapą z przodu. Nie dla nerwusówPrzekładnię automatyczną ma ogromna większość egzemplarzy. Taurus z pięciobiegową skrzynką manualną to prawdziwy unikat. Nie oszukujmy się, z silnikiem 2,5 l (występował w kilku wersjach) jest to auto powolne. Katalogowa wartość średniego zużycia paliwa to w naszych warunkach drogowych czysta teoria, w mieście trzeba liczyć się nawet ze spalaniem ok. 14 l na 100 km. O jednym warto pamiętać. Nie bez powodu wiele amerykańskich egzemplarzy ma licznik wyskalowany tylko do 85 mil. Konstruktorzy nie brali pod uwagę, że ktoś będzie jeździł szybciej. Samochód da się więc wprawdzie rozpędzić do 150...160 km/h, ale dłuższa jazda z taką prędkością prowadzi do przegrzania i uszkodzenia przekładni. Na naszych drogach dość szybko zużywają się elementy zawieszenia i układu kierowniczego. Nie ma co jednak wpadać w panikę - kłopoty ze zdobyciem części zamiennych odeszły do przeszłości i nie kosztują one dużo drożej od części do aut z Zachodu (są też zamienniki). Jeśli pamięta się o regularnej wymianie oleju w silniku (co 10 tys. km) i skrzyni (co 20 tys. km), to koszty eksploatacji nie będą znacznie wyższe niż w wypadku Forda Mondeo.
Rodzinny zza oceanu
Przypomnijmy sobie obrazy ulic, które znamy z amerykańskich filmów. Auta suną dostojnie, a każdy nerwowo poruszjący się pojazd wzbudza natychmiast zainteresowanie policjantów.
Auto Świat
Rodzinny zza oceanu