W publikowanych przez nas testach długodystansowych auta jeżdżą zazwyczaj intensywnie – pokonują 100 tys. km w ciągu 2 lat. Zupełnie inaczej było w przypadku tego Sedici. W ciągu 5 lat Fiacik pokonał zaledwie 55 555 km (ciekawy zbieg okoliczności, prawda?). Ale nie były to łatwe kilometry – większość czasu auto spędziło na warszawskich ulicach (dla niezorientowanych – to tor przeszkód pokonywany najczęściej gazem lub hamulcem), ale nieraz posłużyło też do wytyczania szutrowych szlaków turystycznych, musiało też sprostać wyzwaniu podczas rodzinnych wyjazdów nad morze – i polskie, i chorwackie.
Zobacz także
- Fiacik, ale japoński
- Fiat Sedici
- Zobacz więcej
Już w momencie zakupu zdawaliśmy sobie sprawę z większości wad funkcjonalnych samochodu. Po wnętrzu nie można spodziewać się przestronności, zaś po prostym silniku 1.6 – dynamiki czy zbytniej oszczędności. Podstawowa wersja z pewnością nie kusiła też bogatym wyposażeniem. Czy te wady przeszkadzały w praktyce? Zdecydowanie nie. W codziennym użytkowaniu bagażnik okazuje się wystarczający. Co ciekawe, zdał również egzamin podczas rodzinnego wyjazdu do Chorwacji – dwie osoby dorosłe i dziecko zmieściły się z bagażami bez większych kłopotów.
Również wnętrze okazało się wystarczająco pojemne, problemy występowały tylko, gdy za kierownicą siadały naprawdę wysokie osoby. Ale z tyłu najczęsciej nie jedzie nikt lub tylko dzieci. Nawet po 5 latach nie zanotowaliśmy zauważalnego wzrostu trzasków w kokpicie, co dobrze o nim świadczy – jest skromny, ale w miarę solidny. Wady? Wystąpiła jedna awaria (jeszcze na gwarancji) – przestało działać sterowanie szyby w drzwiach kierowcy. W tylnych drzwiach zamontowane są manualne podnośniki – nie byłoby to żadnym problemem, gdyby nie fakt, że mają one tendencję do samoczynnego opuszczania się, o czym warto pamiętać, jadąc do myjni.
Decydując się na benzynowy wariant auta mieliśmy świadomość, że to rozwiązanie niezbyt korzystne dla codziennych rachunków za paliwo. Ale stwierdziliśmy, że lepiej zapłacić trochę więcej, ale nie słyszeć o dwumasowych kołach, przegrzanych turbinach itp. problemach współczesnych diesli. Jeśli chodzi o silnik benzynowy, to nie sprawił on najmniejszych problemów – nie zużywa oleju, nic się nie popsuło. Irydowe świece (niektóre egzemplarze, ponoć przypadkowe, mają zwykłe świece) i łańcuch rozrządu zaowocowały praktycznie brakiem wydatków na jednostkę napędową – wystarcza sama wymiana oleju. Zużycie paliwa podczas zimowej jazdy po mieście na krótkich dystansach to 11 l/100 km, latem jest trochę mniej. Wyraźnie zaoszczędzimy na trasie (7,5-8 l/100 km), ale pod jednym warunkiem – nie będziemy zbyt szybko jechać (najlepiej do 110 km/h).
Przychodzi to bez większego wysiłku, jako że auto nie prowokuje do wciskania gazu. Skrzynia jest zestopniowana dość ciasno i na piątym biegu, przy prędkości 120 km/h, mamy już około 3500 obr/min. Efektem jest wzmożony hałas i wyraźny wzrost spalania. Przy okazji przypomina nam się plus – bardzo dokładny wskaźnik średniego spalania w komputerze pokładowym Sedici – oraz minus: fatalnie działające odpowietrzenie zbiornika paliwa, bardzo często z wlewu „sika” duży strumień benzyny.
Bez komentarza nie zostawimy również układu napędowego i podwozia. Zastosowano uproszczony system z międzyosiowym sprzęgłem dołączającym tylną oś. Samopoczucie znacząco się poprawiło po zamontowaniu dużej, solidnej osłony Sheriff (w Łódzkim Autotraperze kosztuje ona z montażem 700 zł). Ze względu na przeciętny prześwit (165 mm po założeniu osłony) i dość nisko opadające zderzaki terenówki z Sedici nie zrobimy.
Zimą napęd 4x4 sprawdza się jednak rewelacyjnie. Szczególnie w połączeniu z oponami zimowymi (parę lat temu wybór w rozmiarze Sedici był skromny, wybraliśmy Micheliny), jazda po ośnieżonej nawierzchni staje się przyjemnością. Zgodnie z przewidywaniami pozycja przełącznika 2WD nie była używana, korzystaliśmy z wydajnego trybu auto.
Podczas zakupu posiłkowaliśmy się kredytem Fiat Banku. Niestety, okazało się to niezbyt fortunnym posunięciem (przynajmniej w naszym przypadku, być może teraz obowiązują inne umowy). Podstawowy minus współpracy z instytucją finansową Włochów to dziwna praktyka nakazujące co roku dostarczać dokumenty poświadczające dochody oraz niezaleganie z opłatami (choć przy zakupie, ze względu na uproszczoną procedurę… nie były one wymagane!). Wykorzystując światowy kryzys gospodarczy, prezes banku kilkakrotnie uznał też za stosowne podwyższenie oprocentowania. Niestety, „zapomniał” choć raz je obniżyć…
Podsumowując 5 lat spędzone z Sedici – choć widać niedociągnięcia jakościowe, wszystkie założenie zostały spełnione, a zakup był bez wątpienia udany. Benzynowy silnik nie sprawił żadnych przykrych niespodzianek, spalanie uznać można za akceptowalne. Trochę za dużo jest skorodowanych śrub i detali w podwoziu, fakt, że auto nie było dodatkowo zabezpieczane. Drobne braki nie są na tyle istotne, by skutecznie zniechęcić do ponownego zakupu tego modelu.