- Na ten test czekało wielu. Skoda Kodiaq to bardzo ciekawa propozycja dla każdego, kto szuka dużego rodzinnego SUV-a na rynku wtórnym. Przejechaliśmy Kodiaqiem 100 tys. km i mamy sporo wniosków
- Skoda Kodiaq zaskoczył nas już na samym starcie. Wkrótce po wyjechaniu z redakcji Kodiaq zaskoczył nas ikonką świecy żarowej na wyświetlaczu. Układ napędowy od razu przeszedł w tryb awaryjny, a kierowca – w tryb zaskoczenia
- Potem jednak Skoda Kodiaq radziła sobie ze wszystkim zadaniami bez zająknięcia. W większości przypadków
- Na koniec testu ją rozebraliśmy i sprawdziliśmy każdy element
Wiele się w sumie podczas tego testu nie wydarzyło, a i tak będzie o czym opowiadać. Przez długi czas nasza Skoda Kodiaq trzymała kurs na świetną notę, ale potknęła się tuż przed samą metą. Zabrakło dokładnie 3208 km, bo pozostałe 96 792 km krwistoczerwona Skoda Kodiaq zaliczyła w zasadzie bez zająknięcia. Ale właśnie na tej ostatniej prostej przytrafiły się jej dwie drobne wpadki, które na koniec musiały kosztować dobrą ocenę.
Przeczytaj także: Mój mechanik mówi, że bardziej awaryjne SUV-y niż te nie istnieją. "Unikać jak ognia"
Po pierwsze: słabo kontaktujący kabelek przycisku startera spowodował problemy z uruchamianiem silnika. Po drugie: chwilę później pojawił się błąd elektroniki sterującej pracą adaptacyjnych amortyzatorów. Efekt: układ utwardzał się sam z siebie, co owocowało wyraźnie niższym komfortem jazdy. Bez tych dwóch wpadek Kodiaq dostałby na koniec szóstkę. Cóż, to jednak tylko gdybanie, a fakty są takie, że naszemu "maratończykowi" po prostu zabrakło w kluczowym momencie trochę zimnej krwi. Ale po kolei.
Przygodę z dużym czeskim SUV-em rozpoczęliśmy 24 kwietnia 2018 r. Na początku tego związku wielkich emocji nie było, pewne było natomiast to, że zostaniemy (my i Skoda) razem przez kolejne dwa lata i 100 tys. km. Co ciekawe, aby rozpocząć relację z Kodiakiem, trzeba jednak mieć trochę pieniędzy w kieszeni, bo cennik testowanej wersji zaczynał się wówczas od około 150 000 zł. Owszem, niemało, ale musicie wziąć pod uwagę to, że była to odmiana z napędem 4x4, 190-konnym turbodieslem i skrzynią DSG.
Żeby było bardziej emocjonująco, na liście opcji zaznaczyliśmy też kratkę z czerwonym lakierem metalizowanym (Czerwień Velvet, 4300 zł), do tego doszły też m.in.: adaptacyjny tempomat z pakietem dodatkowych systemów asystujących (7500 zł), adaptacyjne amortyzatory (4600 zł), trójstrefowa klimatyzacja (1100 zł), reflektory Full LED (4500 zł) oraz topowy układ multimedialny Columbus (5700 zł). Do tego jeszcze kilka drobiazgów i końcowy rachunek zamknął się imponującą – jak na Skodę – kwotą przeszło 180 000 zł. Czesi naprawdę życzą sobie dużo pieniędzy jak na "nadmuchanego" SUV-a bazującego na kompaktowej platformie MQB. Jednak musimy też przyznać, że cena okazuje się w miarę adekwatna do tego, co ten "mega-Golf na szczudłach" potrafi.
Przeczytaj także: Niemcy ostrzegają przed tymi autami. Do nich wyjeżdżają najczęściej, bo tak się psują
Czy Skoda Kodiaq jest praktyczna? Ile pali Skoda Kodiaq?
I chyba inni też to dostrzegają, bo Kodiaq mimo w sumie niemałej ceny sprzedaje się przyzwoicie. Na dodatek chwilę po pojawieniu się w redakcji czeski SUV stał się jednym z najbardziej rozchwytywanych samochodów służbowych – każdy, kto miał przed sobą jakąś podróż, zaczynał od myśli: "a może by tak Kodiaq..." To z kolei zaowocowało tym, że dziennik testowy od początku zaczął zapełniać się wpisami. Głównie pozytywnymi.
"Delikatny olbrzym" – rozmarzył się jeden z kierowców, drugi zaś dopisał, że "jazda właśnie takim SUV-em to przyjemność", i ocenił, że to "idealny towarzysz długich podróży". Zresztą podobnych wpisów było więcej, ale koniec końców wszyscy mieli na myśli jedno – otóż zaskoczyło nas to, jak Czechom udało się zrobić samochód tak pojemny, a zarazem oszczędny i naprawdę całkiem żwawy. Cóż, cytując hasło reklamowe Škody, Kodiaq jest... simply clever. Na powierzchni 4,7 na 1,88 metra wygodnie zmieści się nawet duża rodzina z pokaźnym wakacyjnym bagażem. Na dodatek całość wychodzi dość tanio, bo średnia z testu na całym dystansie 100 tys. km wyniosła nieco ponad 8 l oleju napędowego na każde 100 km. I to pomimo masy własnej na poziomie 1,8 t oraz mało aerodynamicznej sylwetki (1,68 m wysokości).
Skoda Kodiaq – niezawodność, usterki, awarie
Kolejna dobra wiadomość jest taka, że nawet opuszczenie równych i gładkich dróg głównych nie stanowiło dla czeskiego SUV-a żadnego problemu. Mimo pokaźnych rozmiarów zewnętrznych manewrowanie tym autem w ciasnych uliczkach i na podziemnych parkingach okazało się stosunkowo łatwe. Jeden z testujących zauważył jednak na tym etapie, że zestrojenie adaptacyjnego układu jezdnego DCC nie jest jednak tak harmonijne, jak w niektórych innych modelach Grupy Volkswagena.
Pierwsza nieprzyjemna przygoda miała miejsce 23 lipca 2018 r., kiedy to wkrótce po wyjechaniu z redakcji Kodiaq zaskoczył nas ikonką świecy żarowej na wyświetlaczu. Układ napędowy od razu przeszedł w tryb awaryjny, a kierowca – w tryb zaskoczenia. Jak to, problem z silnikiem 2.0 TDI, i to już po 19 348 km? To nie może być prawda! I nie była, bo za całe zamieszanie – jak to coraz częściej ostatnio bywa – odpowiedzialny okazał się... wszystkożerca z brązowym futerkiem. Otóż pewnej kunie tak bardzo spodobał się jeden z przewodów od turbosprężarki, że postanowiła wypróbować na nim swoje ostre ząbki. Po wymianie przewodu wszystko wróciło do normy.
Potem było już spokojnie – czas leciał, kilometrów przybywało, a nasza Skoda niewzruszenie parła do przodu. Oczywiście, mniej więcej co 30 tys. km – tak zaleca komputer i tego się trzymamy! – pojawialiśmy się w ASO na przegląd i wymianę oleju. Jeśli coś nas zaskoczyło, to głównie spory apetyt Kodiaqa na dodatek AdBlue – w porównaniu z większością innych testowanych przez nas aut okazał się zaskakująco duży. W ciągu całego testu auto zużyło niemal 100 litrów AdBlue, co daje średni wynik na poziomie prawie 1 l/1000 km. Sporo.
Poza tym obsługa ograniczyła się do sezonowej wymiany opon. Na cały dystans testu czeskiemu SUV-owi wystarczyło po jednym komplecie ogumienia letniego i zimowego plus jedna dodatkowa opona zimowa – do uszkodzenia pierwszej doszło wówczas, gdy kierowca prowadzący Skodę musiał w ramach ratowania się przed kolizją z dużą prędkością wjechać na krawężnik. Na szczęście sprawę udało się załatwić szybko i sprawnie – holowanie, wymiana koła, na następny dzień już odbiór.
Żeby jednak nie było za różowo, pod koniec testu w dzienniku zaczęły w końcu pojawiać się też bardziej krytyczne uwagi. I tak, niektórym – zwłaszcza podczas jazdy miejskiej – dwulitrowy diesel wydał się nieco za głośny, a z kolei na autostradzie uszy osób podróżujących Kodiakiem były atakowane przez szumy powietrza. Skrzynia DSG? Początkowo chodziła gładko i przyjemnie, ale z biegiem kilometrów zaczęła trochę poszarpywać. Narzekano też na systemy asystujące, gdyż nie zawsze działały zgodnie z oczekiwaniami i niekiedy zdarzało im się "przysnąć". Niby nic poważnego, ale dobra wskazówka dla Škody, czym powinna się zająć w pierwszej kolejności przy okazji modernizacji.
Skoda Kodiaq po 100 tys. km. Rzeczoznawca Dekry wydał wyrok
No i potem nadeszła wspomniana już wcześniej ostatnia prosta i dwie w sumie drobne wpadki, które kosztowały Skodę ocenę celującą. Ciekawie zrobiło się też 28 stycznia 2020 r., kiedy to nasz czerwony olbrzym zameldował się w mieście Mlada Boleslav w celu przeprowadzenia końcowego demontażu. Ponieważ Kodiaq zaliczył testowe 100 tys. km w rekordowo krótkim czasie (21 miesięcy), spodziewaliśmy się, że zużycie niektórych podzespołów może okazać się nieco większe. Tymczasem rzeczoznawca Dekry nie znalazł niemal żadnych poważnych uchybień – może poza uszczelką kolektora wydechowego, której stan wskazywał, że w ciągu następnych 50 tys. km zapewne pojawiłyby się przedmuchy. Szczęście dla Škody, że nie doszło do tego na ostatniej prostej.
Skoda Kodiaq – dane techniczne
Rodzaj | t.diesel R4/16 |
Pojemność silnika | 1968 cm3 |
Średnica cylindra x skok tłoka | 81 x 95,5 mm |
Napęd rozrządu | pasek |
Moc maksymalna | 190 KM/3500 obr./min |
Maks. moment obrotowy | 400 Nm/1750 obr./min |
Prędkość maksymalna | 235 km/h |
Skrzynia biegów | aut. 7 (DSG) |
Napęd | 4x4 |
Długość/szerokość/wysokość | 4697/1882/1676 mm |
Rozstaw osi | 2791 mm |
Rozstaw kół (przód/tył) | 1803/549 kg |
Masa własna/ładown. (rzeczywista) | tarczowe wentyl./tarczowe |
Hamulce | 2500 kg |
Pojemność zbiornika paliwa | 60 l |
Ogumienie (testowe) | 235/50 R 19 V |
Pojemność bagażnika | 650-2065 l |
Skoda Kodiaq – opinia redakcji
Testowany na dystansie 100 tys. km Kodiaq szedł jak burza aż do ostatniej prostej, na której złapał zadyszkę. Słabo kontaktujący kabelek przycisku startera i błąd elektroniki adaptacyjnych amortyzatorów sprawiły, że Kodiaq zarobił 6 pkt karnych, co kosztowało go ocenę celującą i spowodowało wyraźny spadek w naszym rankingu.
Czy warto kupić Skodę Kodiaq?
Z naszego testu długodystansowego jasno wynika, że to porządne i bardzo ciekawe auto. Ma swoje bolączki, ale, koniec końców, Skoda Kodiaq zasłużyła na wysoką ocenę. Jeśli szukacie dużego SUV-a, to używany Kodiaq może być bardzo ciekawą propozycją.
Galeria zdjęć
Po rozebraniu auta na części nie było wielu uwag. 1. Solidne hamulce: przednie klocki wytrzymały cały dystans testu, co jest wynikiem z pewnością godnym uwagi. Przy okazji następnego przeglądu kwalifikowałyby się już jednak do wymiany. 2. Sportowy dźwięk odpalenia zimnego silnika? Niestety, to wina uszczelki między głowicą a kolektorem wydechowym. Za jakiś czas element ten zapewne poddałby się całkowicie. 3. Porządnie zabezpieczone: kwestią korozji Škoda zajmuje się bardzo solidnie. Nawet elementy zawieszenia są wolne od brązowego nalotu, nie wspominając już o porządnie zakonserwowanych profilach zamkniętych. 4. Czyste spaliny to zasługa rozbudowanego układu oczyszczania: katalizator oksydacyjny, filtr cząstek stałych, redukcja tlenków azotu (SCR). Niestety, przez 100 tys. km dolaliśmy aż 96 l AdBlue. 5. Na chłodno: zestaw chłodnic wygląda świetnie i w życiu nie powiedzielibyśmy, że zdemontowano go z samochodu, który przejechał 100 tys. km.
Z jednej strony uszczelka kolektora wydechowego jest w coraz słabszej kondycji.
Koła zębate 7-biegowej skrzyni DSG wyglądają niemal jak nowe.
Profile zamknięte są dobrze zabezpieczone, ale znaleźliśmy w nich nie tylko wosk ochronny, lecz także brud
Blacha termoizolacyjna zaczęła dawać pierwsze oznaki zmęczenia w postaci drobnych pęknięć
Klapkę wlewu paliwa zbyt ciasno spasowano. Widać już otarcia
Historia modelu: Škodę Kodiaq zaprezentowano we wrześniu 2016 r., a na rynek auto trafiło w 2017 r. Do napędu przeznaczono benzyniaki TSI: 1.4/125 i 150 oraz 2.0/180 i 220 KM, a także diesla 2.0 (150 i 190 KM). Jesienią 2018 r. wycofano motor 1.4 TSI na rzecz wersji 1.5 TSI/150 KM. W ofercie pojawiła się też topowa odmiana RS (240-konny diesel 2.0). W połowie 2019 r. auto przeszło lifting (rok modelowy 2020)
Kodiaq odwiedził też swoje rodzinne strony. Tu zawitał do ośrodka narciarskiego Skiareal Klinovec.
Kodiaq okazał się jednym z najlepszych transportowych SUV-ów, które trafiły do testu 100 tys. km.
Tak Kodiaq prezentował się w malowniczej scenerii Islandii
Niemal każdy szybko odnajdował wygodną pozycję za kierownicą.
Świetny transportowiec! Pojemność bagażnika wynosi 650-2065 l
Fotele zdały egzamin – dość wygodne nawet na długich trasach. Po przejechaniu 100 tys. km na tapicerce nie widać niemal żadnych oznak zużycia.
Z tyłu miejsca pod dostatkiem i nad głową, i na wysokości kolan.
Kodiaq 2.0 TDI SCR 4x4 DSG sprawdził się też jako koń pociągowy – może holować przyczepę z hamulcami do 2,5 tony.
Kodiaq pozostawił po sobie bardzo dobre ogólne wrażenie. Gdyby nie te dwie wpadki...