Samochody elektryczne, bo o nich mowa, bardzo powoli zdobywają kolejnych klientów. Przeszkadza w tym wciąż wysoka cena i brak infrastruktury stacji szybkiego ładowania. W Polsce jest z tym szczególnie duży problem, choć na naszym rynku jest obecnych kilka modeli na prąd.

Ich zakupem zainteresowane są póki co firmy związane z energetyką, które używają aut elektrycznych w kampaniach promocyjnych. Gdyby ktoś zapragnął jeździć po naszych drogach samochodem, który nie posiada rury wydechowej i nie obchodzą go podwyżki cen paliw, jest na to sposób.

Kilka miesięcy temu głośno zrobiło się o polskiej firmie z siedzibą w Pruszkowie, która rozpoczęła produkcję trójkołowego auta o napędzie elektrycznym. Re-Volt to dwumiejscowy pojazd do podróżowania po miejskich ulicach. Jego cena wynosi od 56 tys. złotych. W seryjnym wyposażeniu znajduje się m.in. bateria , ładowarka pokładowa 2 kW, elektryczne zamki, ogrzewanie elektryczne, ogrzewana przednia szyba, instalacja audio + 2 głośniki, podsufitka i przedni dywanik.

Zobacz test pruszkowskiego Re-Volta:

Kolejnym elektrycznym autem dostępnym już na polskim rynku jest Mitsubishi i-MiEV, jeden z pierwszych seryjnie produkowanych samochodów elektrycznych. Za niewielkiego i-MIEV-a trzeba zapłacić aż 160,8 tys. złotych! To cena za elektryczny samochód z sześcioma poduszkami powietrznymi, ABS, ESP, elektrycznie sterowanymi szybami i lusterkami, centralnym zamkiem, wspomaganiem kierownicy oraz klimatyzacją. W krajach stawiających na ochronę środowiska i-MiEV budzi spore zainteresowanie. Cena samochodu jest wysoka, jednak rządy idą kierowcom na rękę, zmniejszając podatek na produkt lub wręcz dotując jego zakup. Polski rząd liczy natomiast na wyciśnięcie z obywateli każdej złotówki - i-MiEV jest obłożony normalnymi stawkami podatkowymi, akcyzą oraz - z powodu japońskiego pochodzenia - cłem. Mimo zaporowej ceny firmie udało się już sprzedać kilkanaście egzemplarzy samochodu jutra.

Zobacz pierwszy polski test Mitsubishi i-MiEV:

Wracając do polskich samochodów elektrycznych, nie można pominąć Rometa 4E. Nazwa prototypu pochodzi od słów Electric, Economic, Ecologic, Easy. Romet 4E ma 2,45 metra długości i jest w stanie przewieźć dwie osoby. Źródłem napędu są dwa elektryczne silniki BLDC o łącznej mocy 5,4 KM, które będą w stanie rozpędzić pojazd do 45 km/h. Masa Rometa 4E bez akumulatorów wynosi 349 kilogramów. Baterie, w zależności od pojemności oraz rodzaju, będą ważyły ok. 100 kilogramów. Naładowane do pełna pozwolą na pokonanie stu kilometrów. Uzupełnienie energii zajmie kilka godzin, a za użyty prąd przyjdzie zapłacić niecałe 10 złotych.

Niska masa oraz ograniczona moc sprawiają, że za kierownicą samochodu marki Romet będą mogły zasiąść osoby posiadające prawo jazdy kategorii B1. Dokument można uzyskać po ukończeniu 16. roku życia. Auto będą mogli również prowadzić posiadacze prawa jazdy kategorii AM. Dokument jest osiągalny dla osób, które ukończyły 14. rok życia. Nowy samochód z Polski ma kosztować niecałe 30 tysięcy złotych. Początkowo będzie wyposażany w akumulatory kwasowo-ołowiowe, jednak producent nie wyklucza możliwości montażu także nowocześniejszych typów ogniw. W planach jest również wprowadzenie do oferty wariantu z niewielkim silnikiem wysokoprężnym.

Jest też inny sposób na jazdę autem na prąd. W Polsce działają już firmy, jak 3xE, które zajmują się przerabianiem samochodów spalinowych. Inwestycja jest kosztowna, ale zwróci się po kilku latach ekologicznej jazdy. Przykładowy koszt przerobienia popularnego Fiata Panda to ok. 45 tys. złotych. Otrzymujemy jednak wtedy samochód, którym na przejechanie 100 km trzeba wydać około 4 złote.

Zobacz więcej o spalinowych autach przerabianych na prąd:

Jeśli jesteśmy przy Fiacie Panda, jednym z najpopularniejszych samochodów na polskich drogach, to warto wspomnieć o jego ekologicznej i zarazem ekonomicznej odmianie EV. Przez cały czas, kiedy nieduży Fiat jest produkowany w Tychach, zyskał on uznanie przedsiębiorców oraz osób prywatnych. Panda okazuje się także podatna na modyfikacje. Jedną z najciekawszych odmian małego Fiata przygotowało konsorcjum Green Cars, które przerobiło Pandę 1.1 na elektryczny samochód.

Posiada silnik o mocy 20,4 KM, ale bez większego trudu przekracza 120 km/h. Największe wrażenie robią jednak koszty eksploatacji. Za pokonanie 100 kilometrów zapłacimy poniżej czterech złotych. Taniej jeździ się tylko skuterami. Koszt samochodu znajduje się w dość niedostępnym pułapie ok. 70-80 tys. zł.

Wymienione wyżej samochody elektryczne to nie wszystko, na co mogą liczyć polscy kierowcy. Niebawem w naszych salonach pojawią się bowiem kolejne auta, które nie emitują w czasie jazdy szkodliwych spalin. Wśród nich ma znaleźć się elektryczny minivan rodem z Chin - BYD e6.

W bliżej nieokreślonym terminie zawita do nas świętujący sukcesy Nissan Leaf, który zdobył tytuły Samochodu Roku 2011. W Europie jego cena oscyluje wokół granicy 30 tys. euro, co jak na nowoczesne auto z fabrycznie montowanym napędem elektrycznym brzmi dość atrakcyjnie.

Opel zapowiada jeszcze na ten rok polską premierę elektrycznego samochodu o zwiększonym zasięgu - modelu Ampera. Model ten jest napędzany elektrycznym silnikiem, który rozwija 150 KM i 370 Nm. Prędkość maksymalna wynosi 161 km/h. W trybie całkowicie elektrycznym Opel Ampera może pokonać 65 kilometrów. Po rozładowaniu baterii zostaje uruchomiony silnik spalinowy, który napędza prądnicę, zwiększając zasięg o kolejne kilkaset kilometrów. Deklarowane zużycie paliwa nie przekracza 3 l/100km. Baterie można naładować także prądem z sieci. Zainteresowani muszą przygotować 43 tysiące euro.

Zobacz więcej o nowościach Opla:

Na razie ceny samochodów elektrycznych w Polsce są dla klientów zaporowe, bo kto wyda 160 tys. zł za nieduże Mitsubishi czy 60 tys. zł za trójkołowego, dwumiejscowego Re-Volta. Na obniżenie cen jest nadzieja wówczas, kiedy akumulatory, które stanowią większą część ceny samochodu, będą produkowane na szeroką skalę. Szansy należy upatrywać też w stale powiększającej się ofercie producentów, co rodzi naturalną konkurencję.