Logo
WiadomościAktualnościChińskie elektryki bez dopłat. Czemu dopiero teraz?

Chińskie elektryki bez dopłat. Czemu dopiero teraz?

Nie jest tajemnicą, że aktualnie niezła sprzedaż samochodów elektrycznych w Polsce jedzie na dopłatach, które w niektórych wypadkach pozwalają na pokrycie większości kosztów związanych np. z wynajmem długoterminowym takiego auta. Dopłaty dla klientów końcowych – jak to dopłaty – pośrednio wspierają producentów i dystrybutorów samochodów. Tylko dlaczego europejskie pieniądze wspierają także chińskich producentów? Wkrótce ma się to zmienić. Ten ruch – choć dotyczy niedużego polskiego rynku – może mieć zaskakujące konsekwencje dla niektórych chińskich marek.

Auta, które podlegają opodatkowaniu cłem, nie będą objęte dopłatą z programu NaszEauto
Auto Świat
Auta, które podlegają opodatkowaniu cłem, nie będą objęte dopłatą z programu NaszEauto
  • Nowa wersja programu wsparcia zakupów samochodów elektrycznych zostanie rozszerzona o dopłaty do nabycia busów i samochodów dostawczych
  • Bardzo ważną zmianą jest wykluczenie ze wsparcia osób, które mają zamiar nabyć samochód, który został sprowadzony na teren UE i obłożony cłem – co uderza głównie w chińskie marki
  • Choć polski rynek aut na prąd jest nieduży, to pełni dla chińskich koncernów bardzo ważną rolę
  • Ta decyzja dla niektórych chińskich marek oznacza konieczność zmiany strategii, a być może wstrzymania się z decyzją o wejściu na rynek

Będą zmiany w programie NaszEauto. Te najważniejsze to: dodanie do listy pojazdów objętych wsparciem niedużych autobusów (o masie całkowitej nieprzekraczającej 5 ton) oraz samochodów dostawczych do 3,5 t. I to, co wzbudza szczególne emocje: "brak możliwości zgłoszenia do wsparcia pojazdów, dla których naliczony został podatek celny". W największym skrócie: "chińczykom" już dziękujemy.

Chińczycy nie grają fair. My im dopłacamy – to w porządku?

Żeby mieć pełny obraz sytuacji, trzeba wiedzieć, i że konkurencja ze strony chińskich producentów, którzy masowo napływają do Europy, bywa umiarkowanie uczciwa. Nie jest tajemnicą, że wiele chińskich marek korzysta z hojnego wsparcia rządu Chin, i to na wielu poziomach. Nie ma raczej wątpliwości, że wiele chińskich marek obecnych w Polsce na razie sprzedaje swoje samochody przy bardzo niskiej marży lub też w ogóle bez marży – po pierwsze, żeby zaistnieć na rynku, po drugie, by pognębić konkurencję. Również w Chinach samochody sprzedawane są bez marży lub poniżej kosztów, co jest zmartwieniem tamtejszej władzy – producenci, zmagający się z nadprodukcją, nawzajem zarzucają sobie nieuczciwe praktyki cenowe.

Nie należy się zatem dziwić, że europejscy producenci, którzy jeszcze nie tak dawno temu sprzedawali dużo samochodów w Chinach (ale obowiązkowo na spółkę z miejscowymi firmami, które w zamian za dostęp do rynku zbierały doświadczenia i wiedzę, jak się produkuje samochody), mają się tam coraz gorzej. Mają się źle i pewnie wkrótce zupełnie wypadną z tego rynku nie tylko ze względu na wyniszczającą wojnę cenową, lecz także ze względu na różne nieuczciwe praktyki, jakim są poddawani. Internet jest wręcz zalany chińskim filmikami, w których europejskie samochody są wyszydzane jako nienowoczesne, niewygodne, Itp. Proszę bardzo, oto przykład:

Posiadanie europejskiego samochodów klasy premium już w Chinach nie jest modne. A tymczasem...

Chińskie samochody w krótkich seriach, czyli bez homologacji. To też jest OK?

Tymczasem my nie tylko pozwalamy sprzedawać w Europie chińskie samochody, które nierzadko nie spełniają podstawowych wymagań stawianych przed samochodami europejskich producentów (są różne luki w przepisach homologacyjnych, które są chętnie wykorzystywane przez importerów aut z Chin), ale jeszcze je wspieramy pieniędzmi! Z jednej strony nakładamy cła na chińskie samochody (te cła są tym większe, im bardziej producent korzystał lub korzysta z rządowego wsparcia, które u nas jest uznawane za nieuczciwą konkurencję), a z drugiej strony dotujemy zakup tych pojazdów. To jakiś absurd, nieprawda?

Ostatecznie każdy chiński samochód sprzedany w Europie wiąże się z tym, że europejscy producenci sprzedadzą o jeden samochód mniej. To oznacza mniej miejsc pracy, to uderza także m.in. w polskich producentów części i komponentów.

Stracą też niektóre "oswojone marki". Tak, ich też to dotyczy

Dacia Spring
Dacia SpringAuto Świat

Pewnym zaskoczeniem może być to, że the Europy (a więc i do Polski) importowane są z Chin (a więc są obłożone cłem) takie pojazdy jak Tesla Model 3, Dacia Spring czy Leapmotor, który u nas jest dystrybuowany przez koncern Stellantis. No cóż... trudno, szkoda, co zrobić. Jeśli ktoś się upiera, że chce mieć Teslę, to może sobie wybrać inny model z tych, które są produkowane w Europie. Np. Model Y – nawet jeśli nie jest to obecnie auto wyróżniający się na tle innych pojazdów na prąd. A jeśli ktoś chce mieć chiński samochód, niech płaci za niego sam.

Tak czy inaczej NFOŚiGW potwierdza, że wyjątków się nie planuje.

W jakim stopniu koniec polskich dopłat dotknie chińskie koncerny?

Na zdrowy rozum: w minimalnym, przynajmniej jeśli chodzi o liczby sprzedanych aut. Prawda jest taka, że w Polsce najwięcej samochodów sprzedają te chińskie marki, które oferują modele benzynowe i hybrydowe. Te, które mają w ofercie wyłącznie samochody elektryczne, nie sprzedają dużo.

A jednak obecnie, z technicznego punktu widzenia, najmocniejszą stroną chińskich producentów samochodów są właśnie samochody elektryczne. I – paradoksalnie – dla wielu chińskich marek zajmujących się głównie bądź wyłączenie produkcją samochodów elektrycznych, polski rynek jest bardzo ważny. Z jakichś względów Polska bywa dla chińskich koncernów pierwszym przystankiem w ekspansji na europejskim rynku. Prawdopodobnie dlatego, że u nas stosunkowo łatwo zacząć, nie brakuje dealerów chętnych do zajęcia się dystrybucją chińskich samochodów, szlak jest przetarty. Jeśli coś pójdzie nie tak w Polsce, to można traktować to jako cenne doświadczenie – a straty wizerunkowe będą nieporównywalnie mniejsze niż gdyby do jakiegoś nieszczęścia doszło w Niemczech.

GAC Aion V
GAC Aion VMaciej Brzeziński / Auto Świat

Nie bez powodu np. chiński państwowy koncern GAC zaplanował swój europejski start... w Polsce i w Portugalii, choć chce sprzedawać wyłącznie elektryki. Wybrano już dystrybutora, start miał nastąpić najpóźniej w sierpniu (coś się przedłuża), pojawiły się już pierwsze reklamy, a tu taki cios!

Ciekawe też, co zrobi marka Xpeng, która ma dobre auta, ale chyba za drogie. Będą jeszcze droższe?

Reasumując...

Niektóre chińskie marki (i europejskie modele produkowane w Chinach) dostaną na polskim rynku silny cios, nawet jeśli do końca programu zostało już nie tak wiele. Nie da się do tego przygotować – zanim chińskie auta zaczną być produkowane w Europie, program wsparcia (ten i inne) się skończy.

Osobiście popieram wykluczenie z dopłat "chińczyków". Docelowo wolę, aby chińskie koncerny pojazdy na nasz rynek produkowały w Europie niż przywoziły je statkami.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji