Kiedy Louis Rigolly zasiadł 21 lipca 1904 roku za kierownicą swojego Gobron-Brillié, miał zamiar walczyć o honor stracony uprzednio w pojedynku. Udało mu się – przekroczył oszałamiającą granicę 100 mil/h i stał się jednym z pierwszych rekordzistów.

Dziś taka prędkość nie robi już wrażenia i można ją osiągnąć niemalże każdym autem. Poprzeczka była stale podnoszona – średnio co 8 lat odnotowuje się nowy rekord, przy czym szczególnie dużą aktywność śmiałkowie wykazywali w pierwszej połowie XX wieku. Ostatni rekord należy do Andy’ego Greena. Pojazdem Thrust SSC osiągnął 763 mile/h (ok. 1228 km/h). To minimalnie szybciej niż rozchodzi się dźwięk!

Mimo coraz bardziej zaawansowanej techniki do bicia rekordów dochodzi dziś rzadko – przekorne okazują się zasady fizyki, zgodnie z którymi opór powietrza jest wprost proporcjonalny do kwadratu prędkości. Powyżej bariery dźwięku cząsteczki powietrza nie są w stanie ominąć obiektu – zderzają się z nim, co wywołuje duży opór. Stąd też pojazdy służące do bicia nowego rekordu bardziej przypominają rakiety niż auta.

Rekordzistka na pół etatu - Jedyna kobieta w stawce pretendentów do tytułu nowego rekordzisty ma benzynę we krwi: od 30 lat ściga się w różnych seriach, na co dzień pracuje w szpitalu dziecięcym w Melbourne. Dwanaście lat temu Rosco McGlashan (o którym także piszemy w niniejszym materiale) pozwolił jej usiąść za sterami swojego Aussie Invadera 3. Teraz Paula otrzyma własny bolid. 9-metrowy Silver Bullet RV1 jest stosunkowo krótki, a kształtem przypomina kałamarnicę. Zamiast odnóg wyposażono go jednak w zestaw sześciu rakiet zapewniających odpowiednie osiągi.

13-metrowy szpikulec - Łagodne pagórki, niezliczone stada owiec i nieznający pośpiechu, pogodni ludzie. Kto raz był w Nowej Zelandii, tak wspomina ten kraj. Młody przedsiębiorca Richard Howland zupełnie nie pasuje do tego krajobrazu – w krótkim czasie skompletował zespół i zbudował pojazd, z którym chce stanąć do walki o rekord.

Rzucił szkołę, pobił rekord! - Odkąd Rosco McGlashan skończył 12 lat, miał tylko jedno marzenie: być najszybszym człowiekiem na ziemi. Był tak niecierpliwy, że w wieku 12 lat przestał chodzić do szkoły i podając się za 16-latka, trudnił się różnymi pracami dorywczymi. Wszystkie zarobione pieniądze odkładał na projekt bicia rekordu. Raz mu się to już udało: w 1994 r. pobił australijski rekord. Jedenasty rok pracuje już nad bolidem, który pozwoli mu przekroczyć barierę 1000 mil/h. Ma najcięższy pojazd w stawce (6,4 t), ale też napęd rakietowy konstrukcji NASA.

Weteran prędkości - Andy Green zna się na rzeczy: pozostaje na razie jedynym człowiekiem, który na lądzie przekroczył prędkość dźwięku. Postanowił teraz pobić swój rekord z 1997 r., a wspiera go profesjonalny zespół. Przewodniczy mu Brytyjczyk Richard Noble, który także był zaangażowany w kilka innych projektów bicia rekordu prędkości (m.in. Thrust 2 z 1983 r.). Każda, nawet najmniejsza część bolidu Bloodhound SSC jest opracowywana przez wyspecjalizowane firmy. Prace nad pojazdem kosztowały już ponad 7 mln euro i pewnie pochłoną jeszcze kolejne 5 mln. W RPA przygotowano nawet specjalny tor testowy o długości 20 km.

Projekt garażowy - W dni powszednie Waldo Stakes remontuje domy, w weekendy natomiast można spotkać go w garażu, w którym pracuje nad dziełem swojego życia: bolidem Sonic Wind LSRV. Części pochodzą ze starych samolotów, satelitów i rakiet nuklearnych, za które Waldo zapłacił kilka tys. dolarów. Ojciec trójki dzieci twierdzi, że swoim pojazdem może osiągnąć nie tylko 1000, lecz nawet... 2000 mil/h! Kierowcy jeszcze nie ma, ale negocjuje z dwiema żołnierkami. Ich pracodawca – armia amerykańska – nie dał się jeszcze przekonać do pomysłu. Może Waldo sam poprowadzi pojazd...

Ptak pozbawiony skrzydeł - Samolot czy samochód? Z każdego po trochu: za bazę dla pojazdu North American Eagle posłużył bowiem myśliwiec Lockheed F-104 Starfighter. Skrzydła zostały zdemontowane, za to doczepiono dodatkowe koła. Z podobnego przepisu korzystał też Thrust SSC. Zalety takiego rozwiązania: optymalna aerodynamika oraz obniżenie kosztów. Brak rakiety pozwoli kierowcy i właścicielowi bolidu, Edowi Shadle’owi, osiągnąć „tylko” 800 mil/h. Emerytowany serwisant IBM aktualnie szuka sponsora, żeby móc wystartować.