Chiny od dwóch lat są największym emitentem szkodliwych gazów, na co bez wątpienia duży wpływ ma również wzrastający na tym rynku popyt na samochody. W krajach rozwiniętych producenci samochodów inwestują niemałe sumy do rozwoju coraz czystszych jednostek napędowych i badań nad napędami hybrydowymi i alternatywnymi paliwami. W Chinach nie interesują się ekologią. Odbija się to w cenach gotowych samochodów.

W Chinach zajmują się tylko produkcją, dzięki czemu ich samochody są znacznie tańsze od bardziej zaawansowanej konkurencji, zarazem wykorzystują starszą technikę, która emituje więcej szkodliwych substancji. Unia Europejska czy USA reagują na zwiększanie zanieczyszczenia środowiska naturalnego nowymi regulacjami, które zaostrzają limity emisyjne. W wyniku tego poczynione zostają dalsze inwestycje w rozwój jednostek napędowych, a co za tym idzie, drożeją samochody. Chińscy producenci jednak nadal produkować i sprzedawać będą po tych samych cenach, tak więc prędzej czy później tanimi pojazdami zacznie się interesować również przeciętny Europejczyk czy Amerykanin. Większy popyt na konstrukcyjnie starsze pojazdy spowoduje nie tylko problemy tradycyjnych producentów, ale także większe zanieczyszczenie powietrza. Po prostu błędne koło.

Przedstawiona wizja jest nieco katastroficzna, ale zwiększający się popyt na samochody i rozwój gospodarczy w Chinach powoduje wzrost produkcji, a tym samym większe zapotrzebowanie na prąd elektryczny. Niestety ponad 80 procent energii elektrycznej produkują w Chinach elektrownie cieplne. Według badań, które opublikował Uniwersytet Kalifornijski, Chiny w zakresie zanieczyszczania środowiska naturalnego już w roku 2006 wyprzedziły USA. Wynik badań brzmi jasno - starania Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych o obniżenie emisji szkodliwych gazów są pomijane przez chińskich producentów, którzy nie myślą o ekologii.

W Parlamencie Europejskim coraz głośniej mówi się więc o wprowadzeniu cła ekologicznego na towary z krajów, które nie czynią kroki do obniżenia szkodliwych emisji.