Chrysler Crossfire dzieli więc los części konkurentów, takich jak Alfa Romeo GTV, Audi TT czy Nissan 350Z, którzy posłużyli za podstawę do budowy roadsterów
Produkowany u Karmanna Crossfire jest nieodrodnym dzieckiem mariażu Mercedesa i Chryslera. Geny "techniczne" przejął w większości po niemieckim "rodzicielu", a te odpowiedzialne za urodę - po amerykańskim. Mierzący niewiele ponad 4 m roadster uwodzi zgrabną sylwetką i dopracowanymi szczegółami. Stylowych detali, takich jak błyszczące "skrzela" za przednimi nadkolami czy charakterystyczne przetłoczenia na masce, jest akurat tyle, ile potrzeba, żeby blaszane powierzchnie nie wydały się nudne. Nienaganne są też proporcje - długi przód, mocno nachylona szyba, krótki tylny zwis sugerują lekkość i zwrotność, zapowiadając radosne wrażenia podczas jazdy.
Dwuosobowe wnętrze zbiera więcej krytycznych uwag
Relatywna ciasnota i brak miejsca na odłożenie choćby kurtki czy torby dadzą wytłumaczyć się pierwotną surowością roadstera, ale jasno połyskująca, udająca matowy metal powierzchnia konsoli środkowej, zaopatrzonej w niezbyt nowoczesne pokrętła, wydaje się jakby nie z tej bajki. Znacznie lepiej wyglądają okrągłe zegary w chromowanych obwódkach i dobrze leżąca w dłoniach kierownica. Bez zarzutu także obite skórą, sportowe fotele, które utrzymują podróżnych w stabilnej pozycji nawet na ostrych zakrętach. Czapka z głowy - automatycznie i szybko Dach po ręcznym odryglowaniu w ciągu zaledwie 22 s chowa się pod sztywną pokrywą - wystarczy przytrzymać guzik umieszczony pośrodku w zasięgu ręki kierowcy i pasażera. Po tej operacji pojemność kufra kurczy się ze 190 do 104 l, co wymaga ostrej selekcji bagażu.
Ale roadster nie jest przecież pojemnym transporterem ani wygodną limuzyną
W Crossfirze, tak jak w innych autach tego typu, główną rolę odgrywa jazda i radość z niej płynąca. 218-konny silnik V6 - chętniej wchodzący na obroty i bardziej rasowo brzmiący niż w poprzedniej generacji Mercedesa SLK, z której został przejęty, zapewnia mu świetną dynamikę, zwłaszcza w wersji z seryjną 6-biegową skrzynią biegów, przełączaną za pomocą krótkiego, fantastycznie chodzącego drążka. Kierowców lubiących spokojniejszą, bardziej "kabrioletową" jazdę, do której Crossfire równie dobrze się nadaje, zachwyca natomiast dostępny w opcji 5- -stopniowy "automat". Zawieszenie nieźle radzi sobie podczas szybkiej jazdy krętą drogą, ale układ kierowniczy mógłby działać nieco precyzyjniej.
Komfort jazdy mimo sztywnego zestrojenia zawieszenia i szerokich niskoprofilowych opon jest na równej nawierzchni całkiem przyzwoity
Na naszych wyboistych, pełnych kolein drogach tę ocenę trzeba będzie pewnie zweryfikować. Ochrona podróżnych musiała znajdować się wysoko na liście priorytetów twórców auta, bo oprócz odpornego na skręcanie nadwozia i dwóch pałąków przeciwkapotażowych dali mu na drogę bogaty zestaw wspomaganych elektroniką systemów zwiększających bezpieczeństwo. Układy stabilizacji toru jazdy, kontroli trakcji i rozdziału siły hamowania należą do standardu, podobnie jak cztery poduszki powietrzne. Złodzei powstrzymać powinien alarm z czujnikiem przechyłu zabezpieczający przed odholowaniem. Poza tym w wyposażeniu każdego Roadstera znajduje się elektryczne sterowanie szyb, lusterek i (podgrzewanych) foteli, dwustrefowa klimatyzacja, 6-głośnikowy zestaw audio, tempomat i alufelgi - 18-calowe z przodu i 19-calowe z tyłu. I szkoda tylko, że za tyle dobrego zapłacić trzeba aż 202,5 tys. zł.