• Po likwidacji opłat autostradowych dla kierowców pojazdów do 3,5 t system e-Toll nie zniknie, ale przestanie obowiązywać określoną grupę kierowców
  • Rząd zapowiedział likwidację opłat autostradowych od kierowców osobówek w przyszłym roku, jednak może nawet stanie się to szybciej
  • Budowa systemu pozwala na to, aby wyłączyć wybranych użytkowników dróg z obowiązku wnoszenia opłat z dnia na dzień, choćby dziś

E-Toll obowiązkowy dla wszystkich kierowców pojazdów do 3,5 t. działa od zaledwie półtora roku i – jeśli zapewnienia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego się spełnią – przetrwa w części dotyczącej osobówek jeszcze co najwyżej kilka miesięcy. To z pewnością nieprawdopodobna ulga dla twórców systemu e-Toll, który nie jest w stanie funkcjonować zgodnie z założeniami w warunkach, gdy wszystkie autostrady są płatne. Jest to ulga, bo system został źle zaprojektowany.

Darmowe autostrady? Tak, ale to zależy

Wszystkie autostrady miały być płatne Foto: GDDKiA
Wszystkie autostrady miały być płatne

Nawet dziś, już po zapowiedziach likwidacji opłat autostradowych, na stronach GDDKiA w zakładce "opłaty za autostrady" możemy przeczytać: "Zgodnie z obowiązującym prawem wszystkie autostrady w Polsce będą płatne". To już chyba jednak nieaktualne. Od stycznia 2024 r. przejazdy autostradami mają być darmowe. Z technicznego punktu widzenia jest to możliwe choćby z dnia na dzień. Jest to możliwe w przypadku państwowych odcinków autostrad objętych opłatami dotyczącymi także samochodów do 3,5 t. W przypadku odcinków koncesyjnych nie jest to jednak takie proste i albo autostrady te będą darmowe, albo nie będą – to zależy od wyniku negocjacji z koncesjonariuszami.

Szczególnie ciekawie wygląda jednak sytuacja dotycząca tych odcinków autostrad, za które państwo pobiera dziś opłaty od kierowców osobówek za pośrednictwem systemu e-Toll. To nieprawdopodobnie zły, unikalny w skali światowej system, w którym kierowcy na każdy przejazd muszą wykupić bilet, z góry określić czas przejazdu i podać trasę podróży.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Skąd wziął się e-Toll?

Systemu e-Toll stworzono po to, aby zrezygnować z usług austriackiej firmy Kapsch, która zbudowała w Polsce i obsługiwała system viaToll służący do pobierania opłat za autostrady od kierowców pojazdów do 3,5 t. Po kilku latach wprowadzania tego systemu działał on już bardzo niezawodnie i skutecznie, miał jednak swoje ograniczenia. Jednym z nich była konieczność instalowania na odcinkach objętych opłatami infrastruktury, która komunikowała się z nadajnikami umieszczonymi w pojazdach. Nade wszystko jednak firma Kapsch pobierała opłaty za usługę zarządzania systemem, co było solą w oku rządzących. Aby móc przejąć zarządzanie poborem opłat drogowych, stworzono prostszy system poboru opłat e-Toll oparty na geolokalizacji: w samochodach objętych opłatami zainstalowane są urządzenia rejestrujące trasę przejazdu, które komunikuje się z bazą systemu określającego wysokość opłat i zbierającego pieniądze.

Przy okazji wyrugowania viaTolla postanowiono zrezygnować z pobierania w sposób analogowy opłat od kierowców osobówek na państwowych odcinkach autostrad. Sposób analogowy stosowany dotychczas to po prostu bramki, przy których kierowcy zatrzymują się i pobierają bilet albo uiszczają opłatę. E-Toll wydawał się idealny do objęcia opłatami osobówek: działa bez konieczności budowy bramek i całej infrastruktury oraz bez potrzeby zatrudniania ludzi do zbierania opłat można w dowolnej chwili dopisywać do systemu nowe odcinki dróg objętych opłatami. System miał być w teorii samoobsługowy. W praktyce jednak nie wyszło.

Jak działa e-Toll dla kierowców pojazdów do 3,5 t?

W praktyce Krajowa Administracja Skarbowa (KAS) na potrzeby e-Tolla stworzyła aplikację "śledzącą", którą każdy kierowca może ściągnąć sobie na telefon. Telefon rejestruje trasę przejazdu, wysyła raport do systemu, a ten ściąga z przedpłaconego konta kierowcy odpowiednią sumę pieniędzy. W ten sposób można by w jednej chwili objąć opłatami wszystkie darmowe dotąd autostrady w Polsce. W teorii. W praktyce aplikacja "śledząca" eToll PL okazała się tak absurdalnie skomplikowana i awaryjna, że mało kto jest w stanie ją opanować. Sam proces tworzenia Klienta Krajowej Administracji Skarbowej jest wręcz abstrakcyjnie złożony. Mało kto ma wystarczająco wydajny telefon. A co z osobami wykluczonymi cyfrowo? Co to za pomysł, by przy każdej podróży pod groźbą słonego mandatu kierowca osobówki miał włączać aplikację na telefonie i pilnować, czy działa?

Wymyślono więc bilety jednorazowe. Bilet można kupić za pomocą znacznie prostszych aplikacji pochodzących od różnych dostawców, można go kupić z domu za pomocą zwykłego komputera, można też kupić go w wersji "manualnej" na wybranych stacjach benzynowych. Tylko że za każdym razem trzeba podać planowaną trasę przejazdu, wybrany wjazd na autostradę, wybrany zjazd, planowany czas/okres podróży... Tymczasem wielu kierowców tras nie planuje: włącza nawigację i jedzie. Kto by się zastanawiał, jak nazywa się punkt, którym wjedziemy na autostradę? A co, gdy nagle zmienimy plany?

Dość powiedzieć, że w ten sposób obłożono opłatami, niejako na próbę, dwa państwowe odcinki autostrad: Konin-Stryków na A2 i Wrocław-Sośnica na A4. Wprowadzeniu opłat towarzyszyło hasło propagandowe "otwieramy szlabany na autostradach". Żeby było śmiesznie, szlabany znikły, ale... tylko na tych dwóch państwowych odcinkach. Na tych koncesyjnych opłaty "manualne" i szlabany zostały.

System e-Toll mniej skuteczny niż tradycyjne bramki

Co nie powinno dziwić, wielu kierowców od czasu likwidacji manualnych punktów zbierania opłat na państwowych odcinkach autostrad po prostu jedzie, nie mając świadomości, że powinni kupić bilet. System wyłapywania "gapowiczów" w pierwszych miesiącach działania systemu okazał się zresztą całkowicie niewydolny.

A teraz wyobraźmy sobie, że wszystkie odcinki państwowych autostrad objęte są biletami i każda podróż zaczyna się od skrupulatnego planowania trasy przejazdu... horror, prawda?

O tym, że system nie działa do końca tak, jak powinien, świadczą m.in. kwoty zbierane za przejazdy. Ministerstwo Finansów, które zapytaliśmy o konkretne kwoty, poinformowało nas, że przez ostatnie 11 miesięcy działania bramek na państwowych autostradach "w okresie od 1 stycznia do 30 listopada 2021 r. do KFD (Krajowy Fundusz Drogowy – red.) z tytułu opłat drogowych od pojazdów o DMC do 3,5 t przekazano łącznie 204 mln 755 tys. 679 zł i 56 gr.". Przez cały 2022 r. "w okresie od 1 stycznia do 31 grudnia 2022 r. do KFD z tytułu opłat drogowych od pojazdów o DMC do 3,5 t pobieranych w systemie e-TOLL przekazano łącznie 198 mln 696 tys. 230 zł i 79 gr". Niby różnica nieduża, ale jednak pieniędzy wpłynęło mniej.

Nie będzie e-Tolla dla kierowców osobówek, nie będzie problemu

W świetle opisanych zdarzeń likwidacja opłat autostradowych od kierowców pojazdów do 3,5 t. będzie ulgą nie tylko dla kierowców, lecz także dla twórców i operatora systemu e-Toll. System ten po prostu nie jest skrojony pod nieprofesjonalnego użytkownika. Przewoźnicy, którzy dziś płacą za korzystanie z dróg (nie tylko autostrad) za pośrednictwem e-Toll, korzystają z profesjonalnych urządzeń i systemów zarządzania opłatami i bedą dalej płacić tak, jak i dziś płacą. Dla nich to problem jedynie finansowy, nie techniczny.

Niestety, dla kierowców osobówek likwidacja obowiązku korzystania z e-Toll nie oznacza, że znikną z autostrad niezwykle wysokie opłaty na odcinkach koncesyjnych. To już jednak zupełnie inna historia.

Warto przy tym pytać: po co zwlekać z częściową likwidacją e-Tolla aż do przyszłego roku? Przecież system stworzony jest tak, że można go i rozszerzyć, i zamknąć jednym ruchem. A każdy kierowca zmuszony do kontaktu z e-Tollem z radością przyjąłby taki prezent na Dzień Dziecka 2023. Każdy chętnie pojechałby w wakacyjną podróż darmową autostradą bez konieczności zastanawiania się, czy i jaki kupić bilet.

Z ostatniej chwili: Minister Infrastruktury Andrzej Adamczyk zapowiada wniesienie projektu ustawy, która – być może – zniesie obowiązek płatności w ramach e-Toll przez kierowców osobówek już 1 lipca 2023 r.