Rajd Hałda miał bardzo specyficzną trasę - zawodnicy pokonywali czterokrotnie ten sam odcinek, który ma długość nieco ponad 11 km. Początek i koniec to ściganie się po niemal płaskim terenie, natomiast środkowa część przebiega po hałdzie i wznosi się na kilkadziesiąt metrów. Nie brakuje więc widowiskowych serpentyn, a strome podjazdy preferują raczej mocne auta. Moc okazała się również bardzo przydatna na płaskiej części - ulewny deszcz sprawił, że w koncówce rajdu zawodnicy dysponujący mniejszą mocą lub gorszymi oponami mieli problemy z poruszaniem się po trasie. Rajd odbył się pod dyktando Piotra Małuszyńskiego, który tylko na trzecim przejeździe musiał uznać wyższość Kozdry - ten jednak po taryfie z drugiego oesu i tak nie był w stanie walczyć o zwycięstwo. Swojego faworyta miała też słabsza klasa O1 (silniki do 2,5 l) - trzy odcinki wygrał Szwagrzyk, ale dachowanie na trzeciej próbie pozbawiło go zwycięstwa.
Debiut w błocie
Pierwsza eliminacja mistrzostw Polski terenówek (miała się odbyć w Słomczynie) ze względu na złe warunki atmosferyczne i małą liczbę załóg została odwołana. Debiut tegorocznych rozgrywek nastąpił więc w Wałbrzychu.