9 marca, w okresie szczytowego kryzysu, za baryłkę płacono 29,30 USD; tona Pb 95 kosztowała 311 USD, w PKN ta sama tona była dostępna za 3015 zł, a na stacji średnio za 3,03 zł. Kurs dolara wynosił 4,12 zł.13 kwietnia baryłka ropy kosztowała 22,66 USD, tona Pb 95 274 USD, w PKN tona Pb 95 kosztowała 2950 zł, a na stacjach średnio 3 zł za litr. Kurs dolara wynosił 4,16 zł.W dniu podwyżki baryłka dostępna była za 23,30 USD, tona Pb 95 za 285 USD, na rampie PKN trzeba było zapłacić 2970 zł, a na stacjach 2,96 zł, wliczając zaś podwyżkę powinien kosztować 3,01 zł. Dolar kosztował 4,28 zł.Z prostego rachunku wynika, że w marcu PKN płacił za baryłkę 120,716 zł, w połowie kwietnia 94,26 zł, a w chwili podwyżki 99,72 zł. Biorąc pod uwagę, że 20 proc. paliw w Polsce jest sprowadzanych z zagranicy, łatwo zauważyć, że cena za tonę bezołowiowej 95 wynosiła w marcu 1281 zł, w kwietniu 1139 zł, a w chwili podniesienia cen 1219 zł. Zestawiając same proporcje cen hurtowych widzimy, że paliwo na stacjach powinno kosztować poniżej 3 zł za litr. Tymczasem w mechanizmie coś się zacięło. Winę za podwyżkę ponosi drożejący dolar. Natomiast czemu wszelkie ruchy cen hurtowych tak nieznacznie wpływają na ceny detaliczne, nie wiadomo. Dość, że przy zdecydowanie niższych cenach ropy i paliw w rafineriach i na giełdach przy dystrybutorach możemy płacić tyle samo, ile podczas największego nasilenia kryzysu paliwowego.
Drogie paliwa
Polski Koncern Naftowy i Rafineria Gdańska pod koniec kwietnia podniosły ceny paliw. Średnio wypadło 5 groszy za litr benzyny bezołowiowej i 9 groszy za litr oleju napędowego.