• Planowane podwyżki dotyczą pojazdów kategorii 1 (z wyłączeniem motocykli), czyli samochodów osobowych czy dostawczych
  • Zamiast 10 zł trzeba będzie wydać 12 zł na bramkach w Mysłowicach i Balicach
  • W okresie pandemii ruch na A4 Kraków – Katowice spadł nawet o ponad 72 proc. (auta osobowe) i 41,7 proc. (ciężarówki). Mimo stałego wzrostu ruch wciąż nie wrócił do stanu z ubiegłego roku

Tanio już było. Po wakacjach przejazd autostradą A4 na odcinku Katowice – Kraków może być droższy. Wszystko zależy od decyzji GDDKiA do której spółka Stalexport Autostrada Małopolska złożyła wniosek z propozycjami wyższych opłat. Jeśli taką zgodę uzyska, to od 1 października część kierowców sięgnie głębiej do portfela.

Planowane podwyżki dotyczą pojazdów kategorii 1 (z wyłączeniem motocykli), czyli samochodów osobowych i dostawczych (w cenniku sklasyfikowano je jako pojazdy samochodowe o dwóch osiach). Zamiast 10 zł trzeba będzie wydać 12 zł na bramkach w Mysłowicach i Balicach. Według planów więcej zapłacą również kierowcy korzystający z płatności automatycznych (to nic innego jak naliczanie opłaty na podstawie odczytu tablicy rejestracyjnej czy korzystanie z elektronicznego poboru A4Go). Stawka wzrośnie z 7 do 8 zł.

We wniosku do GDDKiA zastrzeżono, że stawki opłat dla pojazdów z pozostałych kategorii nie ulegną zmianie. Dalej zatem trzeba będzie zapłacić 20 zł (17 w przypadku elektronicznego poboru) w przypadku podróży pojazdem z kategorii 2 (auta z przyczepami oraz pojazdy o 2 osiach z których na jednej stosuje się koła bliźniacze) i 3 (m.in. auta o 3 osiach). W przypadku aut z kategorii 4 (więcej niż 3 osie) i 5 (tzw. nienormatywne) zostają utrzymane stawki 35 zł (płatność kartą lub gotówką) i 30 zł (rozliczenie elektroniczne).

Otwartą kwestią pozostaje, czy wraz z planowaną jesienną podwyżką opłat (o ile GDDKiA wyrazi zgodę) ruch wróci do normy. W najgorszym okresie pandemii (15 tydzień 2020 roku, czyli początek kwietnia) ruch na A4 Kraków – Katowice spadł bowiem o ponad 72 proc. (auta osobowe) i 41,7 proc. (ciężarówki). Z najnowszych danych (przedostatni tydzień lipca) wynika, że ruch aut osobowych jest wciąż o 9,9 proc. mniejszy niż rok temu. W przypadku ciężarówek spadek wynosi 5,9 proc. Nietrudno przy tym zgadnąć, że im mniej aut tym mniejsze przychody. Ale czy to wystarczające uzasadnienie do wprowadzenia podwyżek?