Model FF jest dla Ferrari czymś więcej niż tylko kolejnym samochodem sportowym, tym razem doposażonym w napęd 4x4. FF to przede wszystkim auto, które przy zachowaniu maksymalnych, typowych dla włoskiej firmy osiągów będzie jak najbardziej przyjazne użytkownikowi. W praktyce oznacza to, że Ferrari podejmuje rękawicę rzuconą przez Porsche Panamerę czy Astona Martina Rapide.
Dlatego w FF dopatrzymy się nie tylko 4 – jak zapewnia producent wygodnych – miejsc. Mamy tu bagażnik o potężnej (jak na sportowca) pojemności 450 l, dający się powiększyć do równych 800 l. Znajdziemy system TV/audio z nagłośnieniem o mocy 1280 Watt – pasażerowie tylnych siedzeń (również kubełkowych) mogą więc w czasie jazdy obejrzeć film lub posłuchać muzyki. Wszyscy podróżują w fotelach wyściełanych najwyższej jakości skórą.
Jeśli chodzi o osiągi, nowe auto nie przyniesie Ferrari wstydu. Zadba o to motor 6.3 – pierwsze V12 z wtryskiem bezpośrednim. Przyspieszenie do 100 km/h trwa zaledwie 3,7 s, jeśli poczekamy kolejne 7,3 s, na liczniku będziemy mieć już 200 km/h! Nie ma się temu jednak co dziwić, jako że każdy koń mechaniczny musi nieść tylko 2,7 kg! Nowy model stara się też być „ekoprzyjazny”. Ferrari stosuje system HELE (High Emotions Low Emissions – dużo emocji, niska emisja). Dla FF (z technologią Start&Stop) oznacza to średnie spalanie 15,4 l, emisja CO2 wynosi 360 g/km.
Nie powinno być też kłopotu z hamowaniem: karbonowe tarcze hamulcowe mają potężną średnicę (przednie 398 mm, tylne 360 mm). Nas oczywiście najbardziej zainteresowała trakcja. Model FF korzysta z systemu 4RM control, który integruje układy: F1-Trac, E-Diff i PTU (Power Transfer Unit). Jak wymaga tradycja stale napędzane są tylne koła.
Przednie dołączają się w razie potrzeby. Wspomniane systemy dbają, by dystrybucja momentu przebiegała możliwie najefektywniej. Niestety na razie nie znamy szczegółów rozwiązania.
O popyt na nowy model Ferrari nie musi się obawiać. Mimo wysokiej ceny ponoć zdecydowało się na niego już 1000 klientów