• W nocy z czwartku na piątek grupka mieszkańców Głowna samodzielnie stworzyła przejęcie dla pieszych na drodze krajowej prowadzącej przez miasto
  • Po nagłośnieniu akcji okazało się, że różne podmioty zabiegały o wybudowanie przejścia dla pieszych w tym miejscu od dwóch lat, jednak – jak dotąd – czyniły to bez przekonania
  • W tym miejscu, jak przyznaje policja – dochodzi do niebezpiecznych zdarzeń drogowych
  • Samodzielna zmiana organizacji ruchu na drodze jest jednak nielegalna
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Pan Tomasz, organizator akcji, tłumaczy, że w miejscu, gdzie doszło do aktu obywatelskiego nieposłuszeństwa, droga krajowa nr 14 oddziela parking od dużego centrum rekreacyjno-rozrywkowego. Ludzie, idąc z parkingu do Central Wake Park, przechodzą przez jezdnię, którą pędzą samochody. Dochodzi tu do poważnych wypadków.

Przed zaimprowizowanym w nocy przejściem dla pieszych, które z daleka wyglądało całkiem jak prawdziwe – ustawiono nawet znak pionowy – pojawiło się ogłoszenie, z którego wynika, że jeśli władze nie spełnią oczekiwań mieszkańców, to... "Jest to akcja od mieszkańców dla mieszkańców i jeśli nie przyniesie zmiany, na pewno nie ostatnia".

Ustawienie znaku na drodze to wykroczenie. Do czasu

Kodeks wykroczeń nie pozostawia wątpliwości, że tego rodzaju akcja jest nielegalna.

W praktyce jakakolwiek ingerencja w oznakowanie drogi – dopisanie czegoś na znaku, obrócenie go, doczepienie tabliczki, bez względu na to, czy z intencją wprowadzenia kogoś w błąd czy też z głupoty albo nieświadomości, podpada pod ten przepis. Maksymalna grzywna to 5000 zł plus ewentualne obciążenie sprawcy kosztami przywrócenia stanu wyjściowego. To jednak wciąż tylko wykroczenie. Wykroczenie przestaje być jednak wykroczeniem, gdy z powodu zmiany oznakowania dojdzie do wypadku. Wtedy do akcji wkracza prokurator. Tak by mogło być, gdyby na zaimprowizowanym w nocy przejściu doszło do jakiegokolwiek niebezpiecznego zdarzenia, choćby kolizji.

Tym razem nic się nie stało – przejście stworzone naprędce w środku nocy rano zostało usunięte przez służby GDDKiA.

Wszyscy wiedzieli, że potrzebne przejście, ale nikomu się nie spieszyło

Jak ustalili dziennikarze TVN24, już dwa lata temu do GDDKiA trafił wniosek o zmianę organizacji ruchu w tym miejscu. Napisany został przez przedsiębiorcę, który przy drodze wybudował obiekt. Wniosek miał jednak błędy, został więc odesłany do poprawki i już nie wrócił do GDDKiA. Później również policja wnioskowała do zarządcy drogi o stworzenie w tym miejscu przejścia dla pieszych, co uzasadniała liczba wypadków i kolizji.

Z kolei mieszkańcy Głowna słali prośby o postawienie przejścia dla pieszych do władz miasta. Burmistrz, jak teraz twierdzi, nieoficjalnie prosił GDDKiA o interwencję, sam nie jednak nie mógł nic zrobić, bo to droga "państwowa", nie "miejska". Teraz zapewnia w mediach, że zrobi to drogą oficjalną.

Akcja zakończona sukcesem. Co teraz?

Bez wątpienia akcja mieszkańców Głowna zakończyła się sukcesem – opisanie problemu w wielu mediach prawdopodobnie sprawi, iż niemożliwe stanie się możliwe, a sprawa nabierze wyższego priorytetu u zarządcy drogi – czyli GDDKiA. Tymczasem policja prowadzi postępowanie w sprawie o wykroczenie i... też ma rację. Co by to było, gdyby mieszkańcy np. podwarszawskiego Piaseczna samodzielnie nocą naklejali na asfalcie żółte linie przekreślające buspas prowadzący do Warszawy, aby zredukować korki dokuczające mieszkańcom każdego ranka?

Warto dodać, że choć każdemu bez wyjątku uczestnikowi akcji grozi grzywna do 5 tys. zł, jest jednak bardzo mało prawdopodobne, aby sąd nałożył kary w tej wysokości, o ile jakiekolwiek. Ostatecznie nie od dziś wiadomo, że to zwycięzca ma rację, a wygranymi w tej sprawie są już dziś mieszkańcy Głowna.