• Japoński przemysł motoryzacyjny sięga po nowe metody projektowania, by skrócić czas przygotowania nowych aut i obniżyć koszty
  • Sojusz japońskich koncernów zyskał nie tylko rządowe wsparcie. W nowy projekt angażują się także japońskie uczelnie
  • Niewykluczone, że nowe samochody z Japonii będą mocniej spokrewnione niż do tej pory

Lista firm jest imponująca. Swoje siły łączą: Aisin, Denso, Honda, Jatco, Mazda, Mitsubishi Electric, Nissan, Panasonic, Toyota i Subaru. Wszystko po to, by zwiększyć konkurencyjność japońskiego przemysłu motoryzacyjnego na arenie międzynarodowej. Nie dziwi zatem, że w projekt zaangażowało się także japońskie Ministerstwo Gospodarki, Handlu i Przemysłu oraz uczelnie. Nie dziwi również, że pojawiło się sporo chętnych do współpracy. Na liście znajdują się m.in. Daihatsu, Hitachi, Mitsubishi Motors, NTT, Toshiba, a nawet Microsoft Japan.

Koniec ze złomowaniem prototypów?

Owocem współpracy wielu firm jest japońskie centrum inżynieryjne (JAMBE – Japan Automotive Model-Based Engineering center), którego zadaniem będzie promowanie projektowania metodologii MBD (Model Based Design) w motoryzacji. To cyfryzacja i automatyzacja projektowania nie tylko poszczególnych rozwiązań (np. napędów, nadwozi, elektroniki, itp.), ale i całych samochodów (z MBD korzysta m.in. Tesla).

Dla koncernów MBD oznacza m.in. przyspieszenie prac nad pojazdami, a także obniżenie kosztów (trudniej o marnotrawstwo przy bardziej rygorystycznej kontroli jakości). Łatwiej będzie m.in. uniknąć konieczności tworzenia fizycznych prototypów (z pewnością fatalna wiadomość dla zatrudnionych w tradycyjnych prototypowniach), by weryfikować nowe pomysły. Wszystko powinno być wystarczająco dobrze sprawdzone jeszcze na wirtualnym etapie. Czyżby zatem koniec charakterystycznych konceptów, które po zakończeniu prac trafią na złom lub do muzeum? A to nie wszystko.

Od projektowania po akcje serwisowe

Zmiany w projektowaniu aut i ściślejsza współpraca mogą oznaczać coś jeszcze. Może się bowiem okazać, że techniczne różnice pomiędzy samochodami różnych japońskich marek będą się znacząco zacierać. Coraz bliżej bowiem do unifikacji w poszukiwaniu redukcji kosztów i rynkowej presji na nowości. Otwartą kwestią pozostaje przy tym, czy będziemy świadkami jeszcze częstszych premier zupełnie nowych modeli samochodów czy też mody na regularne liftingi podsycone japońskim dążeniem do konsekwentnego udoskonalania. A jeśli mimo wszystko nie uniknie się wpadek, to czy wówczas akcje serwisowe nie obejmą wielu marek jednocześnie?