• Firma prowadząca projekt "Izera" otrzymała kolejne 250 mln zł dotacji z budżetu państwa
  • Pieniądze pochodzą z funduszu reprywatyzacji
  • Według pierwotnych planów fabryka Izery miała już być gotowa. Aktualny harmonogram przewiduje, że produkcja seryjna ruszy dopiero w 2026 r.
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

"Realizując obowiązek informacyjny, informujemy, że 22 grudnia 2022 r. podpisany został aneks do umowy inwestycyjnej z dnia 28 lipca 2021 r. pomiędzy ElectroMobility Poland, a Skarbem Państwa, na mocy którego nastąpi wzrost łącznego dofinansowania projektu z kwoty 250 mln zł do kwoty 500 mln zł" – czytamy w komunikacie EMP zamieszczonym na facebookowym profilu "Izera".

A tak niedawno – jeszcze miesiąc temu – przedstawiciele EMP w wywiadzie dla Business Insider deklarowali, że dotychczas otrzymane państwowe wsparcie w wysokości 250 mln zł na razie wystarczy i nie spodziewają się kolejnych dotacji: "Na tym etapie nie będzie większych kwot ze strony inwestorów. Teraz do 2023 r. musimy <dowieźć> bardzo konkretne wskaźniki i parametry. Dalsze finansowanie jest od nich uzależnione. Dajemy sobie na to czas".

Opóźnienia Izery – czy można wierzyć, że kolejnych już nie będzie?

Cofnijmy się do lipca 2020 r. Skończył się lockdown związany z COVID-19, Electromobility Poland organizuje premierę długo wyczekiwanego samochodu elektrycznego. Przedstawiono dwa modele – SUV-a i hatchbacka, przy czym autem, które ma być produkowane jako pierwsze, jest ten drugi – jego makieta potrafi przemieszczać się samodzielnie z niewielką prędkością.

Wtedy, w lipcu 2020 r. przedstawiciele EMP pokazują harmonogram prac, jaki będą realizować w kolejnych miesiącach: do połowy 2021 ma powstawać projekt fabryki, a zaraz potem ma ruszyć jej budowa. Do końca 2021 ma powstać łańcuch dostaw, natomiast budowa fabryki i linii produkcyjnych może przeciągnąć się do grudnia 2022 (to jakby teraz). Kolejne pół roku miał trwać rozruch fabryki, by w połowie 2023 r. można było wystartować z produkcją seryjną. Jak łatwo się domyślić, te plany już dawno nie są aktualne.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Nowy harmonogram prac: seryjna produkcja Izery dopiero za parę lat

Nieco inaczej wygląda analogiczny slajd zaprezentowany w listopadzie 2022 r. Jest już platforma, na którą licencję udostępni chiński producent Geely Holding, natomiast według aktualnych założeń tworzenie łańcucha dostaw potrwa do końca 2024 r. Co do fabryki, to jej budowa ruszy dopiero w 2024. (można przez chwilę odetchnąć) i potrwa do końca 2025. Produkcja seryjna to problem, który – zgodnie z założeniami – pojawi się najwcześniej w 2026 r.

Złośliwi mówią, że do tego czasu wszystko, co widzieliśmy dotychczas, w tym zdolna do przemieszczania się makieta hatchbacka, będzie już przestarzałe. Faktycznie, przedstawione dotąd parametry samochodu Izera są już dziś przeciętne na tle samochodów oferowanych w powszechnej sprzedaży. Za cztery lata z pewnością potrzebne będą nowe projekty.

Ważna zmiana: pierwszym seryjnie produkowanym samochodem Izera ma być teraz jednak SUV.

Pół miliona to i dużo, i mało, potrzeba jeszcze 12 razy tyle. Skąd pieniądze na Izerę?

Biorąc pod uwagę postępujący w Polsce kryzys finansów publicznych, niedofinansowanie energetyki i szereg innych potrzeb, kolejne 250 mln zł ofiarowane przez państwo spółce EMP tuż przed świętami to sporo – tak jakby nie było innych potrzeb. A jednocześnie nie jest to kwota, która pozwala na postawienie fabryki i ukończenie projektu. Obecne szacunki EMP mówią o potrzebach rzędu 6 mld zł, biorąc jednak pod uwagę inflację, za zasadne trzeba uznać obawy, że to wciąż za mało.

Przedstawiciele "producenta" Izery mają nadzieję, że podpisanie umowy z Geely Holding gwałtownie zwiększa wiarygodność projektu u potencjalnych inwestorów i mają nadzieję, że w projekt zainwestuje prywatny kapitał. Na razie chętnych najwyraźniej brak, stąd też i brak pośpiechu z rozpoczęciem budowy. Kroplówka z pieniędzy podatników pozwala jednak niespiesznie "pracować nad rozwojem projektu".

Dlaczego seryjna produkcja Izery ma ruszyć dopiero w 2026 r. i czy nie dałoby się szybciej?

TOGG czyli turecki samochód narodowy Foto: Togg
TOGG czyli turecki samochód narodowy

O tym, że mając już kupione niezbędne technologie, nie potrzeba aż czterech lat, aby rozpocząć produkcję samochodu elektrycznego, świadczy turecki odpowiednik Izery — TOGG. To analogiczny projekt, który powstał z błogosławieństwem i pomocą władz państwowych, ale też niemal od początku mógł liczyć na zaangażowanie kapitału prywatnego. Plany stworzenia narodowej tureckiej marki ogłoszono już po powstaniu spółki EMP w Polsce. Budowa fabryki w tureckim Gemlik niedaleko większego miasta Bursa ruszyła w maju 2020 r. i... fabryka już działa, od kilku tygodni trwa w niej rozruch i próbna produkcja. Technologię – tak jak Polakom – dostarczyli Chińczycy.

Podobnie jak w Polsce, w Turcji początkowo zakładano, że pierwszym seryjnie produkowanym samochodem będzie auto budżetowe dostępne dla każdego, ale ostatecznie stanęło na SUV-ie, który nie jest tani. Na razie przedstawiciele EMP zapewniają, że cena pojazdu marki Izera będzie atrakcyjna, ale nie chcą (a po prawdzie nie mogą) podać szczegółów.

Tak więc wystarczyłoby mieć pieniądze, by produkcja Izery – teraz już naprawdę – ruszyła nie w 2026 r., tylko w 2024. Tylko co potem?

Polski rynek nie jest obecnie gotów ani na wchłonięcie 100 tys. Izer rocznie ani na 50 tys. sztuk, ani nawet na 25 tysięcy. Wszystkich razem samochodów bateryjnych (BEV) zarejestrowanych w Polsce jest ok. 30 tys. sztuk, a przecież na rynku oferowane są samochody wielu marek. Dlaczego klienci mieliby wybierać nagle wyroby nowego producenta, który nie ma ani doświadczenia w produkcji, ani zaplecza serwisowego?

Turcy mają teraz dokładnie taki problem: z taśm fabryki w Gemlik za chwilę zjadą nowoczesne, "wypasione" SUV-y, które z racji ceny są poza zasięgiem miejscowej klasy średniej przygniecionej inflacją, która właśnie spadła do... 84,4 proc., licząc rok do roku. Instytucje państwowe zadeklarowały zamówienie 30 tys. egzemplarzy. W kraju brakuje infrastruktury pozwalającej na komfortowe korzystanie z samochodów elektrycznych. Jest falstart, są kłopoty.

Tak więc dopóki Izera nie ma prywatnego inwestora, niech się już nie spieszy. Dzięki temu jako podatnicy za ten cały projekt zapłacimy nieco mniej, a przynajmniej nasze wydatki rozciągną się w czasie.