• Budżet rzędu 30-40 tys. zł wystarczy na ciekawy model klasy wyższej
  • Zawsze warto zostawić sobie bufor na naprawy – te auta nadal wybitnie tanie w utrzymaniu nie będą
  • Volvo S80 II urzeka brzmieniem "V8-ki" może mieć dużo systemów zwiększających bezpieczeństwo

Polski rynek wtórny modelami szeroko rozumianymi jako premium stoi. Koniec kropka. Wystarczy rzut oka na statystyki – weźmy np. liczbę wyszukań ogłoszeń na Otomoto.pl – by zauważyć, że audi i BMW innych producentów wręcz miażdżą, a i Mercedes zazwyczaj daleko z tyłu nie jest. Czemu w sumie trudno się dziwić, bo perspektywa zakupu komfortowego i dobrze wyposażonego samochodu, który jeszcze nie tak dawno temu był na topie, a teraz kosztuje ułamek ceny wyjściowej, wydaje się raczej kusząca. Ale czy to zawsze musi być coś z Niemiec? Oczywiście, że nie! Dlatego sprawdzamy, jak spisuje się używane Volvo S80 II i czy warto po nie sięgnąć kosztem klasycznej niemieckiej trójcy. Stawkę uzupełnia tym razem Lexus.

Używane Volvo S80 kontra rywale: który model wybrać?

Pewien problem polega jednak na tym, że modele klasy wyższej – pomijając np. import z Japonii, ale tu mówimy zazwyczaj o zupełnie innych kwotach niż założone przez nas tym razem 30-40 tys. zł – kupowano głównie po to, by jeździły. Efekt to często spore realne przebiegi i nieodparta pokusa części sprzedających, by dany egzemplarz nieco odpicować, a wskazania licznika kilometrów dopasować do oczekiwań klienta.