- Plany stworzenia tureckiej marki samochodów elektrycznych prezydent Recep Tayyip Erdoğan ogłosił pod koniec 2017 r.
- W czerwcu 2018 r. utworzono spółkę do budowy krajowych samochodów elektrycznych
- Budowa fabryki w Gemlik zajęła mniej niż dwa lata. Właśnie ruszyła produkcja aut, a sprzedaż ma się rozpocząć w pierwszych miesiącach 2023 r. Czyli tuż przed wyborami prezydenckimi
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Opisując turecki "projekt TOGG", nie sposób zapomnieć o polskiej Izerze. Oba projekty stworzono z tych samych powodów i w tym samym celu. W obu przypadkach w finansowanie przedsięwzięcia zaangażowało się państwo i w obu projektach rachunek ekonomiczny ma drugorzędne znaczenie. Oba przedsięwzięcia – z konieczności – bazują na technologiach i podzespołach, które muszą pochodzić z zagranicy. Podstawowe różnice? TOGG jeździ, a nawet od kilku dni produkowane są pierwsze, próbne serie pojazdu. Tymczasem polska Izera pozostaje makietą w skali 1:1, a fabryka wizualizacją.
Polacy byli pierwsi
Być może prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan popatrzył z zazdrością na polskie "igrzyska" związane z powołaniem spółki Electromobility Poland w 2016 r. Wówczas w Polsce silnie nagłaśniano konkurs na rysunek – w dowolnej technice – samochodu na prąd, który następnie zostanie "dopieszczony" przez specjalistów z powstającej właśnie spółki założonej przez państwowe koncerny. W każdym razie turecki prezydent ogłosił plany stworzenia tureckiego auta dla ludu o napędzie elektrycznym dopiero w listopadzie 2017 r. Pół roku później powstała spółka "Samochody tureckie".
Turecki TOGG, czyli szybka akcja
Operacja "tureckie samochody" ruszyła jednocześnie na wielu frontach. O zaprojektowanie nadwozia zwrócono się do włoskiej Pinifariny, o technologie – w tym napęd i baterie – wystarano się m.in. w Chinach. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan, traktując przedsięwzięcie jako narzędzie państwowej propagandy, obiecał hojne wsparcie finansowe.
Na koniec 2019 r. gotowe były – przynajmniej wizualnie – dwa modele aut: sedan i bardziej luksusowy SUV. Szef tureckiej spółki Gürcan Karakaş zapowiedział rozpoczęcie produkcji do końca 2022 r. W połowie 2020 r. postanowiono, że auta będą produkowane pod marką TOGG. Niedługo wcześniej, w maju 2020 r., rozpoczęto budowę fabryki w Gemlik niedaleko większego miasta Bursa.
Prezentacja makiet polskich samochodów elektrycznych wraz z ogłoszeniem marki Izera odbyła się w lipcu 2020 r. Na tym etapie Turcy byli już daleko z przodu: podczas gdy polska spółka Electromobility Poland nie miała jeszcze wybranej lokalizacji fabryki, w Turcji trzeci miesiąc trwała budowa. Docelowe daty zakończenia kolejnych etapów obu projektów były jednak dość zbieżne: pierwsza Izera miała wyjechać z polskiej fabryki w trzecim kwartale 2023 r., mniej więcej 9 miesięcy po pierwszym aucie marki TOGG.
Jest auto, są kontrowersje
Im projekt samochodu marki TOGG bliższy jest finału, tym wzbudza więcej kontrowersji. Dla prezydenta Erdoğana – oficjalnie – jest to prywatne przedsięwzięcie, choć jednocześnie powód do narodowej dumy. Dla opozycji, która zignorowała zaproszenia na otwarcie fabryki 29 października, jest to projekt propagandowy szykowany na wybory prezydenckie, które odbędą się w połowie 2023 r. Wtedy rezydent Recep Tayyip Erdoğan będzie ubiegał się o reelekcję.
TOGG: pyrrusowe zwycięstwo?
TOGG z jednej strony jest sukcesem, a z drugiej... nie do końca. Oto bowiem w pierwszym pełnym roku działalności ma powstać kilkanaście tys. pojazdów, ale już w kolejnych latach ta liczba ma rosnąć – docelowo do 175 tys. egzemplarzy rocznie. Nie do końca wiadomo, co zrobić z taką liczbą samochodów, które – jak brzmią oficjalne założenia – mają być produkowane na rodzimy rynek. Tymczasem pierwszym pojazdem TOGG wprowadzonym do seryjnej produkcji jest "wypasiony" SUV należący do segmentu C i wyceniony na abstrakcyjną dla przeciętnego Turka kwotę 900 tys. lir tureckich. Według dzisiejszych kursów jest to w przeliczeniu kwota 225 tys. zł. Raczej nie należy się też do niej przywiązywać, ponieważ w kraju panuje kryzys finansowy, zaś inflacja – za sprawą niestandardowej polityki pieniężnej prezydenta Erdoğana – właśnie przekracza próg 84 proc. rok do roku. Cena więc jeszcze wzrośnie, a tymczasem siła nabywcza w kraju w przeliczeniu na obywatela maleje.
Na szczęście turecki rząd zapowiada duże zakupy: w ciągu najbliższych lat ma nabyć do 30 tys. samochodów TOGG.
Jest też problem z infrastrukturą niezbędną do eksploatacji samochodów elektrycznych. To może jest nawet źle prowiedziane: problemu nie ma, bo liczba elektryków jest znikoma. Gdy się zwiększy, wtedy będzie problem.
- Przeczytaj także: Izera ma już wybraną platformę? Szczegóły poznamy jeszcze w listopadzie
Drogi SUV: "i to nie jest nasze ostatnie słowo!"
Tańsze auto – sedan dla "Kowalskiego" – ma być produkowane w Turcji później, może za dwa lata. Na razie postanowiono, że trzeba zainwestować w markę, która ma się kojarzyć luksusowo, stąd decyzja o produkcji SUV-a. Może uda się jednak produkowane auta sprzedać za granicą? Wiadomo, że są plany wejścia na rynek niemiecki. Nie wiadomo jednak, czy Niemcy się skuszą.
W każdym razie parametry techniczne tureckiego SUV-a są "światowe": do wyboru jest bateria mniejsza lub większa (z zasięgiem do 500 km), a także napęd na jedną lub dwie osie.
Drogi SUV i sedan segmentu C to nie jest, według zapowiedzi prezesa Gürcana Karakaşa, "ostatnie słowo" tureckiego narodowego producenta. W planach są jeszcze: hatchback segmentu C, mniejszy SUV oraz minivan. Na razie nie ma dat ich prezentacji i wprowadzenia do produkcji.
Tymczasem polski producent Izery już wie, który gigant światowego przemysłu motoryzacyjnego udostępni mu platformę i know-how niezbędne do produkcji samochodu, ale jeszcze podnosi napięcie – ogłosi to dopiero w nadchodzących dniach. Wiadomo też od wielu miesięcy, gdzie powstanie fabryka, ale formalności trwają.
Może i dobrze, bo w zaistniałej sytuacji gospodarczej, gdy finansowanie budowy stoi pod znakiem zapytania i nawet w polskim rządzie nie brakuje "elektrosceptyków", lepiej się nie spieszyć.