W czasach, gdy Niemcy intensywnie dyskutują o wyrzuceniu do kosza jednego ze swoich największych dóbr narodowych, by w imię ekologii i ewentualnej poprawy bezpieczeństwa w ruchu zlikwidować odcinki autostrad bez ograniczeń prędkości (pewien znany – nomen omen – brytyjski dziennikarz motoryzacyjny powiedział nawet kiedyś, że gdy w Niemczech na autostradach pojawią się ograniczenia prędkości, to istnienie całego tego kraju... straci swój sens), a Volvo wprowadza na rynek samochody z „kagańcem” ustawionym na 180 km/h, pewien użytkownik Audi RS6 postanowił dobitnie pokazać, że wszyscy się mylą. I że ograniczenia są dla mięczaków, a prawdziwi twardziele jedną ręką prowadzą auto z prędkością 320 km/h, a drugą nagrywają film z tego przejazdu. I że wcale nie trzeba wybierać się w tym celu do Niemiec, bo wystarczy względnie pusta brytyjska autostrada.

Jakby tego było, film został upubliczniony na Twitterze. Gdy nagraniem zaczęła interesować się brytyjska policja, film zniknął, na szczęście (?) ktoś zdążył go jednak skopiować i przerzucić na platformę YouTube. Widać, że akcja dzieje się na drodze M23 w okolicach miasta Crawley, a ujęcie z wnętrza wskazuje na to, że mamy do czynienia z poprzednią generacją Audi RS6 (C7), w zależności od wersji rozwijającą od 560 do 605 KM. Warto jednak w tym miejscu zauważyć, że prędkość ponad 320 km/h to nawet dla tego wyjątkowego auta coś wyjątkowego, bo najmocniejsza fabryczna wersja po zdjęciu ogranicznika oficjalnie rozwija „jedynie” 305 km/h. Ktoś tu najwyraźniej nieco grzebał w elektronice sterującej.

Koniec końców kierowcy RS6 udało się złamać barierę 200 mph i przy okazji w nikogo nie wjechać. Bohater? No chyba jednak nie. Zawsze staliśmy i będziemy stali na stanowisku, że takie wygłupy na drodze publicznej – poza Niemcami – to skrajna nieodpowiedzialność. Jeśli ktoś chce sprawdzać możliwości swego auta, może to swobodnie zrobić na torze (tak, wiemy, w Polsce torów dużo nie ma...). Jesteśmy też ciekawi, jak nasz bohater prostej poradziłby sobie na krętym technicznym torze, gdzie trzeba czegoś więcej, niż tylko bezmyślnego wciskania pedału gazu do podłogi. Czekamy też na wyniki śledztwa brytyjskiej policji i ewentualny wyrok w sprawie.