• W drugiej połowie obecnej dekady dojdzie do zrównania przeciętnej ceny samochodu z napędem elektrycznym i spalinowym – termin zależy jednak od regionu świata, ale w Europie stanie się to zapewne najszybciej
  • Obniżenie kosztów produkcji, a w rezultacie cen aut elektrycznych spowoduje dynamiczny rozwój ich sprzedaży – w 2040 r. ma ona wzrosnąć do 58 proc. rynku nowych samochodów
  • Na spadek cen aut elektrycznych w znacznej mierze wpływ będzie miał rozwój technologiczny i obniżenie kosztów związanych z akumulatorami
  • Ogólne zmniejszenie zapotrzebowania na ropę naftową ze strony transportu drogowego zacznie być zauważalne dopiero w następnej dekadzie
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Co sprawia, że samochody elektryczne wydają się wielu z nas mało atrakcyjne? Możemy mówić o niedostatku emocji wynikających z braku rasowego brzmienia dużego benzyniaka i wymuszonej spokojniejszej jazdy, jednak na co dzień decydujące są dwa praktyczne czynniki – wątła infrastruktura ładowania wciąż niedoskonałych akumulatorów i wysokie ceny samochodów elektrycznych. To one sprawiają, że trudno nam wykonać nasz prywatny skok technologiczny – od XIX-wiecznego wynalazku, jakim jest silnik spalinowy, do nowoczesnego urządzenia napędzanego prądem.

Przynajmniej jeden z tych powodów ma już niedługo stać się nieaktualny. Spadające koszty produkcji akumulatorów i otwarcie linii produkcyjnych przeznaczonych dla aut elektrycznych sprawią, że w ciągu najbliższych sześciu lat staną się one tańsze niż samochody z silnikami spalinowymi, nawet przed jakimikolwiek (u nas zresztą nieobecnymi) dotacjami rządowymi. Taki wniosek płynie z raportu opublikowanego przez BloombergNEF.

Niższe ceny sprzyjać będą boomowi elektromobilności

Z danych przedstawionych w raporcie wynika, że przeciętna światowa cena sprzedaży średniej wielkości samochodu elektrycznego przed opodatkowaniem wynosi 33 300 euro (ok. 153 tys. zł), w porównaniu z 18 600 euro za nowy samochód benzynowy. Według prognoz w 2026 r. cena obu wyniesie ok. 19 000 euro. Zgodnie z raportem elektryczne sedany i SUV-y zrównają się kosztami produkcji z tymi samymi typami samochodów spalinowych już w 2026 r., a w połowie 2027 ten próg osiągną małe auta. Zgodnie z prognozami cena samochodu elektrycznego spadnie w 2030 r. do 16 300 euro (plus podatki), podczas gdy samochód spalinowy będzie kosztował 19 900 euro. Ten czynnik – parytet cenowy – postrzegany jest jako zasadnicza przesłanka do upowszechnienia się elektromobilności i odejścia od silników napędzanych paliwami kopalnymi.

Bloomberg nie jest jedyną instytucją, która wykonała podobne badania. Za to jej przewidywania są dość ostrożne. Prognozy banku inwestycyjnego UBS wskazują na rok 2024 jako termin zrównania średnich cen samochodów elektrycznych i spalinowych. Zgoda panuje natomiast co do tego, że na obniżenie kosztów produkcji, a w rezultacie cen netto aut elektrycznych istotnie wpłynie spodziewany dalszy spadek kosztów wytwarzania akumulatorów. Za istotny próg uznaje się tu 100 USD za kWh, poniżej niego elektromobilność ma szansę na szybszy rozwój. W 2019 r. średnia wartość wynosiła 156 USD/kWh (o 87 proc. mniej niż w 2010 r.).

Zrównanie cen, a potem stopniowe zmniejszenie kosztów nabycia nowego auta elektrycznego spowodują – według twórców raportu BloombergNEF – gwałtowny wzrost sprzedaży elektryków w latach 2025-30 z zakładanych 8,5 mln samochodów w 2025 r. do 26 mln w 2030 r. W kolejnej dekadzie sprzedaż miałaby wzrosnąć ponad dwukrotnie do 54 mln aut 2040 r. Tym samym udział pojazdów elektrycznych w sprzedaży nowych samochodów wzrósłby z 10 proc. w 2025 r. do 58 proc. w 2040 r. W zeszłym, niereprezentatywnym, bo pandemicznym roku sprzedano 1,7 mln elektryków (w 2019 r. było to 2,1 mln), co oznaczało udział 2,7 proc. globalnego rynku nowych samochodów.

Szacuje się, że globalna flota samochodów elektrycznych wzrośnie w bieżącej dekadzie z 8,5 mln aut w 2020 r. do 116 mln pojazdów w 2030 r. Liczby mogą wydawać się imponujące, ale będzie to jednak nadal tylko 8 proc. wszystkich samochodów na świecie.

Jednym z najważniejszych czynników napędzających rynek aut elektrycznych jest szybko rozwijająca się technologia produkcji akumulatorów. Średnia gęstość energii w akumulatorach wzrasta o 4-5 proc. rocznie, rosną również maksymalne prędkości ładowania pojazdów elektrycznych. Jednak wciąż czekamy na przełomowe odkrycie w tej dziedzinie, które zrewolucjonizowałoby pozyskiwanie i magazynowanie energii elektrycznej, potrzebnej do napędzania samochodu.

Niższa cena aut elektrycznych to nie wszystko

Inna siłą napędzającą elektromobilność jest stała presja na rynek motoryzacyjny, żeby obniżać poziom emisji szkodliwych spalin do poziomów tak niskich, że trudnych do spełnienia przez silniki spalinowe. Przypomnijmy choćby gorącą debatę wokół normy Euro 7. Regulacje dotyczące zużycia paliwa, systemy kwotowe i polityka miejska – wszystkie te czynniki odgrywają coraz większą rolę i sprzyjają rozwojowi elektromobilności.

Już teraz pojazdy elektryczne we wszystkich segmentach pozwalają globalnie zaoszczędzić 1 milion baryłek ropy naftowej dziennie. W pojazdach osobowych, na co istotny wpływ miała pandemia, zapotrzebowanie na ropę nie powróci już do poziomu z 2019 r. Jednak utrzymujący się wzrost w przypadku ciężkich pojazdów sprawia, że ogólny wzrost popytu na ropę w transporcie drogowym będzie się utrzymywał do 2031 r.