Co zrobić, gdy masz pod ręką dwa egzemplarze Subaru Imprezy przygotowane do rajdów, a stoki narciarskie są w większości zamknięte? To proste – najpierw wjedź na szczyt (niech będzie to np. Czantoria Wielka – 995 m.n.p.m.), a potem, osiągając niemal 170 km/h, z niego zjedź. Skoro na nartach nie można, to trzeba sobie jakoś radzić, prawda? Tak też pomyślał Kajetan Kajetanowicz, który postanowił taką właśnie operację przeprowadzić, a następnie – umieścić nagranie z przejazdu w serwisie YouTube. I o ile sam wjazd nie był jakoś specjalnie efektowny, na dodatek pod samym szczytem trzeba było skorzystać z pomocy ratraka, o tyle nagranie ze zjazdu naprawdę robi wrażenie.

Zjazd z Czantorii nie jest przesadnie kręty, ale posiada kilka bardzo stromych punktów, na dodatek po obu stronach trasy, jak w wielu miejscach w Polsce, rosną drzewa. Wystarczy więc drobny błąd, by przejazd zakończył się nieciekawie… Dość powiedzieć, że bliskie spotkania z drzewami zdarzają się nawet narciarzom, a co dopiero mówić o rajdówce, mknącej na dół z prędkością niemal 170 km/h? Właśnie. Koniec końców „Kajto” bezpiecznie dociera na dół, ale z wypowiedzi udzielonej przez niego na gorąco, od razu po zakończeniu zjazdu, wyraźnie wynika, że i na zimnokrwistym rajdowcu taki przejazd zrobił wrażenie. „Jeszcze trzęsą mi się ręce” – z błyskiem w oku mówi Kajetanowicz. Trochę mu zazdrościmy.