Pierwszą tworzą przeważnie z rzadka wypuszczający się poza swój naturalny teren wojaży, tzn. szlak dom-praca-zakupy. Druga kategoria także pozostawia wiele do życzenia. To bowiem władcy dróg powiatowych - Polski B, mistrzowie rajdowi z małych miasteczek. Ci zawsze mają czas na włączenie się do ruchu i czekają na to tak długo, że paru sprytniejszych chłopaków z większego miasta już dawno by przeskoczyło. Ale oni przecież muszą poczekać, przemyśleć swój następny czyn, zastanowić się nad swym jestestwem. A że korek za nimi tworzy się coraz większy, to już nie ich problem. Wszak dla tej kategorii droga istnieje tylko z przodu, nie z tyłu. O tyły niech się martwią inni.

Kastę następną tworzą zawodowcy lubiący wyzwania, a szczególnie to, czy pojazd za nimi zdąży zahamować czy nie. Dlatego, jeśli chcą skręcić, kierunkowskaz włączają w ostatnim momencie lub w ogóle nie włączają. Bo w sumie po co? Niech ci z tyłu uważają. Z ich strony wystarczy na środku wcisnąć hamulec i czmychnąć na bok. Po tych trzech kategoriach mniej rozgarniętych, mamy ogólnokrajowy folklor, tworzony przez tzw. "ekierki", "łokcie" czy "biznesmenów". Tych cechują na ogół niezłe fury i równie debilne zachowanie. Gaz do dechy i byle do przodu. A że gdzieś linia ciągła, czy ograniczenie. Głośna muza to zagłusza, a BMW-iocha lub auto służbowe to na tyle niezłe bryki, że dyla zawsze zdąży się dać.

Gdyby oczywiście wakacyjną jazdę "uprzyjemniali" wyłącznie wyżej wymienieni, nie byłoby jeszcze aż tak źle. Niemniej do całości obrazu brakuje największych monstrów na drodze - ciężarówek, nieco niesłusznie zwanych zazwyczaj TIR-ami. Kierowcy osobówek generalnie nie cierpią tej kategorii. Wszak TIR-y to trudne do wyprzedzenia, często wymuszające pierwszeństwo i dysponujące znaczną masą oraz wymiarami jamniki drogowe. Do tego dosiadający je, nieraz pastwią się nad osobówkami, postępując w myśl zasady, że duży może więcej. Zatem precz z TIR-ami, bo to zło wszelakie, roznoszące plagi egipskie!!! Lecz, czy rzeczywiście ta krytyka ma sens? Oczywiście, nie chcę w tym momencie bezgranicznie bronić kierowców ciężarówek, gdyż niejeden grzeszek wielu z nich ma na sumieniu. Obiektywnie jednak oceniając, za wiele przewinień TIR-ów winę ponoszą prowadzący auta osobowe.

Dlaczego? Wbrew pozorom odpowiedzi jest wiele. Po pierwsze - w odróżnieniu od Was - kierowcy osobówek - prowadzący ciężarówki nie jadą dla przyjemności, jak Wy, ale wykonują ciężką i odpowiedzialną pracę. Po drugie - kierowców ciężarówek, również w odróżnieniu od Was, obowiązują szczegółowe i restrykcyjne przepisy odnośnie do czasu pracy. Nieraz więc muszą pędzić, bo "tacho" goni, a niebezpiecznie bywa stać w przysłowiowym, szczerym polu. I po trzecie - ciężarówka to nie zabawka. Żeby ją zatrzymać z prędkości 80 km/h potrzeba kilkudziesięciu metrów - ona po prostu nie stanie w miejscu. Do tego każde hamowanie to strata rzędu 1-2 złotych, gdyż tyle kosztuje paliwo potrzebne na ponowne rozpędzenie 40-tonowego zestawu. A jeśli ilość takich niepotrzebnych hamowań na odcinku 500 km wynosi 15 czy 20, to niepotrzebne koszty idą w dziesiątki złotych.

W takim razie - kierowcy osobówek - nie patrzcie na drogę tylko przez swój pryzmat i zanim wykonacie jakiś idiotyczny ruch - zajechanie drogi ciężarówce, nagłe hamowanie przed nią, wymuszenie pierwszeństwa, jazda blisko kabiny, w tzw. martwej strefie dla lusterek - dobrze się zastanówcie!!! Bo gdy kierowca TIR-a przez waszą głupotę nie zdąży, przekonacie się na własnej karoserii, że autentycznie duży może więcej!!!

TV Moto Vision - zobacz najnowszy odcinek!