- Automatyzacja w pojazdach miała poprawić bezpieczeństwo, ale najnowsze badania pokazują, że kierowcy wykorzystują ją na inne cele niż obserwowanie drogi
- Badani kierowcy angażowali się w czynności niezwiązane z prowadzeniem auta, co powodowało opóźnienia w reakcji na ostrzeżenia dotyczące uwagi
- Wyniki badań pokazują, że kierowcy mieli rozproszoną uwagę nawet przez około 30 proc. czasu korzystania z systemów automatyzacji
Propagowana od wielu lat przez Volvo wizja zero, czyli brak ofiar w wypadkach drogowych, na początku wydawała się czystą mrzonką. Teraz gdy samochody są naprawdę bezpieczne, wizja ta staje się coraz bardziej realna. Gdy na horyzoncie pojawiły się systemy wspomagające kierowcę, które częściowo zautomatyzowały prowadzenie pojazdów, wydawało się, że droga do sukcesu jest otwarta na oścież.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Producenci wprowadzają wiele systemów, ale robią to za szybko
Na drodze do huraoptymizmu stanęły miesięczne badania, które przeprowadził amerykański instytut IIHS (Insurance Institute for Highway Safety). Na przykładzie dwóch systemów, tj. Autopilota w Tesli oraz Pilot Assist w Volvo sprawdzono, jak zachowywali się kierowcy podczas działania automatyki i jak to zachowanie zmieniało się wraz z upływem czasu.
Reuters podkreśla, że najważniejsi producenci rywalizują między sobą przy wprowadzaniu rozwiązań, których zadaniem jest częściowe zautomatyzowanie rutynowych zadań związanych z prowadzeniem pojazdu. Te oczywiście mają częściowo odciążyć kierowców i poprawić bezpieczeństwo. Szybkie tempo we wprowadzaniu nowości wywołał obawy dotyczące zagrożeń związanych m.in. z rozpraszaniem uwagi kierowcy. Najnowsze badania IIHS wydają się te obawy potwierdzać.
- Przeczytaj także: Wraca temat kierunkowskazu za znakiem C-12. Tłumaczymy raz na zawsze, czy trzeba włączać - Auto Świat
Kierowcy wykorzystują częściową automatyzację w innym celu niż do pomocy
Warto wyjaśnić, że częściowa automatyzacja możliwa jest dzięki zastosowaniu kamer, czujników i oprogramowania, które reguluje prędkość pojazdu w oparciu o inne pojazdy na drodze, i utrzymując samochód na środku pasa ruchu. Mimo obecności automatyki kierowcy muszą stale monitorować sytuację na drodze i być gotowymi do natychmiastowego przejęcia kontroli w dowolnym momencie. To m.in. dlatego systemy wymagają trzymania rąk na kierownicy.
Tymczasem okazuje się, że kierowcy wykorzystują częściową automatyzację do robienia zupełnie czegoś innego niż obserwowania otoczenia. Reuters podkreśla, że kierowcy częściej angażują się w czynności, które w ogóle nie są związane z prowadzeniem auta. Na tej liście znalazło się m.in. sprawdzanie telefonów (powszechne nawet w autach bez systemów automatycznej jazdy), czy też jedzenie kanapek. Krótko mówiąc, badania pokazały, że kierowcy dostosowali swoje zachowanie poprzez angażowanie się w rozpraszające czynności.
Sytuacja, w której systemy bezpieczeństwa wymagają zabezpieczeń
Reuters podaje suche dane, które potwierdzają powszechny problem w zautomatyzowanych pojazdach. 14 osób korzystających z Autopilota Tesli pokonało dystans ponad 19300 km. W tym czasie kierowcy uruchomili aż 3858 ostrzeżeń związanych z uwagą. Na reakcję prowadzący średnio potrzebowali trzech sekund. W przypadku systemu Volvo Pilot Assist ochotników było 29. Okazuje się, że kierowcy mieli rozproszoną uwagę przez 30 proc. czasu, w którym korzystali z systemów wspomagających.
Według autorów powyższy poziom rozproszenia uwagi jest "niezwykle wysoki" i wymaga solidniejszych zabezpieczeń. Możliwe, że już wkrótce systemy automatyzujące będą wymagały kolejnych systemów, które zapewnią wymagany poziom bezpieczeństwa. I tak do czasu, aż z prowadzenia całkowicie wyeliminuje się najsłabszy czynnik. Człowieka.