Zagrożenie i hałas.
W Bartoszycach właśnie, gdzie garby wprowadzono w centrum miasta, na zabytkowym rynku, rezultaty są mizerne. Jak pokazało życie, "niesforni" kierowcy, zwłaszcza młodzi, szybko przyzwyczaili się do leżących przeszkód na drodze. Wymyślili sobie nawet nową zabawę: szybki najazd i skoki powodujące dodatkowe zagrożenie i hałas. Mimo wszystko, zdaniem bartoszyckiej policji, taka forma ingerencji w sposób prowadzenia pojazdu jest jednak, poza radarem, o wiele skuteczniejsza niż znaki nakazujące ograniczenie prędkości.
Garby instalowane są więc na mocy ustawy Prawo o ruchu drogowym z 30 czerwca 1997 r., w której zawarta jest odpowiednia instrukcja. Nie mogą być one umieszczane na obszarze o znacznym natężeniu ruchu, na obiektach mostowych i w tunelach oraz w odległości mniejszej niż 25 metrów od nich. Zabronione jest także umieszczanie progów nad konstrukcjami inżynierskimi, np. nad przejściami podziemnymi, i wszędzie tam, gdzie funkcjonuje komunikacja miejska. Ale w innych miejscach - bardzo proszę...
Dyskusyjna zawalidroga
Oczywiście, garby na jezdni w dużej mierze spełniają swoje zadanie, ale z punktu widzenia przeważającej części kierowców jeżdżących zgodnie z przepisami, są dyskusyjną zawalidrogą, zwłaszcza że źle wyprofilowana przeszkoda może spowodować uszkodzenie zawieszenia, zerwanie miski olejowej, zniszczenie resorów. Posiadacze długich aut często w ogóle przez taką konstrukcję nie mogą przejechać, ponieważ ich pojazd nad garbem zachowuje się podobnie, jak łódź na mieliźnie. Dlatego np. w Europie Zachodniej zamiast kontrowersyjnego i dość kosztownego progu (u nas średnia cena to 2,5 do 3 tys. zł) buduje się specjalnie zwężoną drogę, po obu jej stronach, by kierujący pojazdem musiał zdjąć nogę z gazu.
Krzysztof Koniuszewski