• Izabella Łukomska-Pyżalska w piątek 11 lutego straciła dwa auta: Porsche Cayenne Turbo S e-Hybrid i Mercedesa-AMG G63 Brabus 800. Do tej pory odnalazło się tylko jedno
  • Podczas konferencji prasowej agencji Krzysztofa Rutkowskiego rzekomo udało się namierzyć dwa identyczne auta pod Wrocławiem. Kilka dni później policjanci znaleźli Porsche, ale pod Zieloną Górą
  • Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu nie potwierdza wersji Rutkowskiego i mówi, że odnalezienie auta to efekt wyłącznie pracy policjantów
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

W czwartek 17 lutego Krzysztof Rutkowski zwołał konferencję prasową poświęconą śledztwu w sprawie skradzionych aut Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej. Już w jej trakcie odbiera telefon od swojej agentki, która przekazuje mu na żywo informację o rzekomym odnalezieniu dwóch identycznych czarnych aut na posesji pod Wrocławiem (Porsche Cayenne i Mercedesa Klasy G).

"Polski James Bond" prosi o weryfikację numerów rejestracyjnych i informuje zgromadzonych słuchaczy, że po zakończeniu konferencji niezwłocznie powiadomi organy ścigania o nowych ustaleniach. Typowa "ustawka"? Już w poniedziałek 21 lutego, czyli zaledwie kilka dni później, policjanci rzeczywiście odnajdują jedno ze skradzionych aut. I tu pojawiają się nieścisłości.

Rutkowski wskazał, gdzie są auta Łukomskiej-Pyżalskiej?

Historię o odzyskaniu skradzionego Porsche można poprowadzić dalej w dwóch kierunkach – według wersji mundurowych lub na podstawie informacji od najsłynniejszego polskiego detektywa bez licencji. Nie można zamknąć jej w jednym scenariuszu, bo rozjechałaby się w nim akcja.

Zobacz: Rutkowski gotowy na armagedon. Odebrał opancerzoną bestię!

Pierwsza różnica? Policjanci odnaleźli tylko jedno auto i to nie pod Wrocławiem, ale pod Zieloną Góra – nie zgadza się nawet województwo. Trzeba wybierać, więc zacznijmy od wersji Rutkowskiego. Na udzielenie nam komentarza znalazł tylko chwilę, bo musiał "odebrać inny pilny telefon". Zdążyliśmy jednak zapytać o jego udział w odnalezieniu Porsche Łukomskiej-Pyżalskiej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

– Udział miałem bardzo duży, ponieważ wskazywaliśmy miejsce pod Wrocławiem, gdzie samochody były przechowywane. W związku z tym podjęliśmy się tam akcji, jak pan pewnie wie z naszej konferencji prasowej. Opublikowaliśmy też sprawców tej kradzieży u nas w telewizji – zdradził Rutkowski.

Wszystko się zgadza, ale i tak nie układa się w spójną całość. Po pierwsze, Cayenne zostało odnalezione niemal 200 km dalej, po drugie, nigdy nie poznaliśmy efektów akcji przeprowadzonej podczas konferencji, a po trzecie, sprawcy kradzieży zostali "opublikowani" przez detektywa na... nagraniu z monitoringu z domu Pyżalskich. O Mercedesie wciąż nikt nie słyszał.

Policja zaprzecza, a Łukomska-Pyżalska obniża nagrodę

Informację o rzekomym naprowadzeniu policji przez Rutkowskiego na trop skradzionego samochodu próbowaliśmy potwierdzić u zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Zgadnijcie, co usłyszeliśmy!

– Nie miał z tym nic wspólnego. To była praca policjantów z wydziałów kryminalnego i dochodzeniowo-śledczego z komendy wojewódzkiej. Nasze własne ustalenia doprowadziły do odnalezienia tego, co zostało z tego samochodu – przekazał nam kom. Maciej Święcichowski.

Drugiego samochodu wciąż nie udało się nikomu odnaleźć, więc Łukomska-Pyżalska podtrzymuje ofertę wynagrodzenia każdej osoby, która może w tym pomóc. Nie jest już to jednak obiecane 250 tys. zł, lecz pięciokrotnie niższa kwota.

– Jeden z samochodów został odnaleziony i zostali zatrzymani sprawcy. To zupełnie zmieniło status sytuacji. Na dzień dzisiejszy wysokość nagrody wynosi 50 tys. zł – wyjaśnił Rutkowski. Czy reszta pieniędzy z nagrody trafiła do policjantów, którzy namierzyli Porsche Cayenne?

– Kwestia nagrody jest poza nami. My nie mamy z tym nic wspólnego i nie wnikamy, czy ktoś za coś dostanie nagrodę. Robimy swoją robotę i będziemy starali się odnaleźć również ten drugi samochód – zapewnił nas Święcichowski.