Do naszej redakcji wciąż napływają niepokojące informację od naszych czytelników, którzy skarżą się na problemy z poruszaniem się autami po dużych polskich miastach.

- To, co dzieje się w godzinach szczytu na ulicach, przechodzi ludzkie pojęcie! Dojechanie do pracy zajmuje mi obecnie prawie dwa razy więcej, niż półtora roku temu, przed pandemią. Mam nadzieję, że nigdy nie wróci praca w normalnym trybie, bo traciłbym codziennie prawie trzy godziny z życia - mówi pan Jan z Warszawy, stały czytelnik "Auto Świata", który do pracy dojeżdża 25 km.

- Powrót do biur to dla mnie wcześniejsze wstawanie, dłuższy dojazd i częstsze stanie w korkach. Teraz dochodzi dodatkowy stres związany z powrotem do biura - dodaje pan Tomasz z Krakowa, który od kilku tygodni jedzie do pracy 15 km.

Wtóruje mu pani Milena z Wrocławia: Nie wyobrażam sobie obecnie powrotu do biura. Droga do pracy i z pracy zabierała mi łącznie około 2,5 godzin dziennie (poruszam się komunikacją miejską, z przesiadkami). Po co się tak męczyć? To przecież strata czasu. Teraz mam ten czas dla siebie i rodziny.

Czytaj: Rowerzysta podjechał do Skody i wtedy się zaczęło. Nie wiedział, że jest nagrywany

W stolicy efekty powrotów pracowników do biur wydają się być najbardziej odczuwalne. Przekonali się o tym kierowcy, którzy chcieli we wtorek rano przejechać przez Most Łazienkowski. Na jezdni w stronę centrum zderzyły się cztery auta osobowe. Doszło do klasycznego najechania. Szczęśliwie nikt nie ucierpiał. Jednak w efekcie zdarzenia zablokowany został lewy pas w kierunku centrum, a zator drogowy sięgnął już ul. Ostrobramskiej. Ludzie spóźnili się do pracy średnio o godzinę. Ale to nie wypadki i stłuczki są najczęstszą przyczyną korków...

Polacy porzucili komunikację i przesiedli się do aut

Nasi czytelnicy zwracają też uwagę na fakt, że wiele osób, które wcześniej korzystały z komunikacji miejskiej, przerzuciło się na auta ze strachu przed zarażeniem COVID-19. Cytowany przez branżowy serwis transport-publiczny.pl, Tomasz Rupiewicz z ZTM Warszawa, także zauważa wydłużenie i wypłaszczenie szczytu porannego. Osoby, które wcześniej musiały dotrzeć na godz. 6.00 rano do pracy, jeżdżą tak nadal, ale osoby, które przeszły częściowo na pracę zdalną, jeśli przyjeżdżają do pracy, to często później. W efekcie częściej korzystają z biletów jednorazowych niż z okresowych.

Zerknij: Policja karała kierowców nagrywających wypadek

- Pandemia zdecydowanie wpłynęła na natężenie ruchu miejskiego. Zatory drogowe oraz korki w czasie nasilenia się epidemii COVID-19 zmalały, a wiele osób pracujących w ramach tzw. pracy zdalnej przyzwyczaiło się do wykonywania obowiązków służbowych z domu. Pandemia wywołała też inne negatywne skutki pośród kierujących - doszło do zwiększenia się agresji na drogach oraz wzrostu prędkości przejazdu pojazdów - wyjaśnia w rozmowie z "Auto Światem" prof. Antoni Wontarczyk, psycholog transportu z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Polakom spodobała się praca zdalna

Jak donosi "Rzeczpospolita", Polacy nie chcą wracać do biur i wolą pracować w domu. Z cytowanych przez gazetę badań wynika, że co trzeci pracownik w Polsce przywiązał się do pracy zdalnej. Ankietowani jako główne zalety takiego rozwiązania wskazują oszczędność czasu oraz pieniędzy na dojazdy, mniejszy stres oraz większą produktywność. Ponad dwie trzecie pracowników uważa też, że pandemia na zawsze zmieniła zasady pracy biurowej. Świat pracy sprzed pandemii przestał istnieć.

Sprawdź: Tunel POW - problemy z odbiorami i zmiany w sprawie fotoradarów

Ładowanie formularza...