- Podczas podróży tureckimi bezdrożami przekonaliśmy się, jak sprawne w takich warunkach są Mazdy CX-5 oraz CX-60
- Debiutująca w 2022 r. Mazda CX-60 wystąpiła w Turcji jako hybryda plug-in, w której do napędu wykorzystano układ o mocy aż 327 KM
- W ciągu dwóch dni pokonaliśmy ponad 1100 km po Kapadocji, przy czym część tras wiodła wymagającymi bezdrożami
Samolot tureckich linii lotniczych (Turkish Airlines) lot nr TK1766 podchodzi do lądowania w Stambule. Po 2,5 godz. podróży dotarliśmy do Turcji, gdzie w różnych warunkach, a przede wszystkim na bezdrożach mamy testować dwa SUV-y Mazdy – CX-5 oraz CX-60. Ostrzegamy, momentami będzie to jazda najniebezpieczniejszymi trasami świata.
Stambuł to pierwszy przystanek, po spędzonej w nim nocy czeka nas kolejny lot, ale tym razem do Kapadocji, a konkretnie do miejscowości Nevsehir. Stąd samochodem do pobliskiego Urgup i tak naprawdę stąd rozpoczyna się nasza przygoda z Mazdami CX-5 i CX-60 oraz z tureckimi drogami.
Przed nami dwa dni jazdy i ponad 1100 km. Powiecie pewnie, że taki dystans można przejechać swobodnie w jeden dzień… Też tak uważaliśmy przed rozpoczęciem podróży, ale to, co później spotkaliśmy na trasie, przekonało nas, że zbyt optymistycznie podeszliśmy do tej podróży.
Okazało się bowiem, że… Nie, nie o tym co działo się na trasie i dlaczego na ponad 1000 km potrzebowaliśmy dwa dni, za chwilę. Na razie przedstawiamy pierwszą z bohaterek naszej przygody.
Mazda CX-60 – czy sprawdzi się w trudnym terenie?
Na początek wsiadamy do tegorocznej debiutantki Mazdy CX-60. Auto dostępne jest jako diesel o mocy 200 KM lub 254 KM bądź jako hybryda plug-in, której układ generuje aż 327 KM. Właśnie w takiej postaci wystąpił topowy SUV na tureckich trasach.
Zaczynamy delikatnie ubitymi traktami, gdzie szybko przekonujemy się, jak bardzo komfortowym autem jest Mazda CX-60. To zarówno zasługa dopracowanego zawieszenia, jak i perfekcyjnie wyprofilowanych, obszernych siedzeń oraz dużej ilości miejsca we wnętrzu.
Z racji tego, że podróżujemy hybrydą plug-in i mamy naładowane akumulatory (17,8 kWh), suniemy niemal bezszelestnie w czysto elektrycznym trybie. Według cyklu WLTP maksymalnie można tak jechać nawet 63 km.
Podróż z balonami w tle
Auto płynnie zwiększa prędkość, za oknami mijamy górzysty krajobraz Kapadocji, a w oddali zawieszone niczym na pocztówce majaczą liczne balony. To jedna z miejscowych atrakcji. O szóstej rano rozpoczynają się widokowe loty dla turystów. Koszt takiej podróży to około 800 zł od osoby.
Tanio nie jest, ale nagrodą za wydanie tej kwoty są zapierające dech w piersiach widoki. No dobrze, nie mieliśmy okazji skorzystania z takiego lotu i wierzymy na słowo tym, którzy zaznali tej przyjemności.
Jedziemy dalej i wreszcie po kilkuset kilometrach i kilku godzinach jazdy docieramy poza ubite trakty. Widoki stają się bardziej górzyste, momentami jazda możliwa jest z prędkością 20-30 km/h (teraz wiecie, dlaczego w ciągu dnia trudno pokonać więcej niż 600 km). Dojeżdżamy na wysokie urwisko, na którego dnie płynie rzeka. To nic innego jak górny bieg Eufratu.
Nad brzegami Eufratu
Momentami jedziemy nad samym brzegiem nieosłoniętego niczym urwiska i trzeba bardzo uważać, żeby nie rozpocząć zwiedzania dna rzeki. Tym bardziej że byłoby to poprzedzone niezamierzonym lotem. Droga wije się, czasami trzeba minąć się z pojazdami jadącymi z przeciwka, a nie jest to łatwe, bo momentami jest bardzo wąsko.
W dodatku część trasy nad Eufratem wiedzie wykutymi w skale tunelami. Wygląda to wręcz majestatycznie i trudno o znalezienie podobnego widoku w innym miejscu na ziemi. Poza tym wrażenie robi świadomość podróżowania nad słynnym Eufratem.
Wreszcie pod wieczór docieramy do miejscowości Elazig, nocleg w hotelu i z niecierpliwością czekamy już na drugi dzień, podczas którego z Elazig udamy się do położonego nad Morzem Czarnym Trabzonu.
Mazda CX-5 – czas na kompaktową bohaterkę
Czas na jazdę poliftingową Mazdą CX-5, która w naszym kraju występuje wyłącznie z benzynowymi silnikami o mocy: 165 KM lub 194 KM. Tymczasem podczas tureckiej przygody podróżujemy 150-konnym dieslem, który oferowany jest na innych, europejskich rynkach.
Samochód swobodnie zwiększa prędkość po każdym wciśnięciu pedału gazu (nawet nie trzeba w pełni wykorzystywać potencjału jednostki napędowej), a przy tym uszy jadących nie są atakowane nadmiernym hałasem. Podróżując Mazdą CX-5 czuje się, że wnętrze jest mniej przestronne niż w Maździe CX-60, choć trudno o nim powiedzieć, że jest ciasne. Poza tym podobnie, jak w większym modelu także w CX-5 podróżuje się na wygodnych fotelach, a zawieszenie skutecznie tłumi wszelkie nierówności nawierzchni.
Tym razem znacznie wcześniej wjeżdżamy na bezdroża, które w dodatku okazują się bardziej wymagające, a do tego wspinamy się coraz wyżej i na około 2000 m n.p.m temperatura spada z około 16 do 5 stopni Celsjusza. To jeszcze nie koniec utrudnień, bowiem co chwila pada deszcz i jedziemy we mgle.
Derebasi – jedna z najniebezpieczniejszych dróg świata
W takich warunkach docieramy do drogi Derebasi, która jest częścią drogi nr D915. Spójrzcie sobie na mapę i zobaczcie, jak mocno kręta jest ta droga. Do tego dodajcie mokrą nawierzchnię, nierówny teren i nieosłonięte brzegi zakończone przepaścią.
To kolejny czynnik, który sprawia, że przejechanie 500 km jednego dnia wcale nie jest igraszką. Wąski pas drogi, a do tego ciasne (naprawdę bardzo ciasne) nawroty sprawiają, że 10-15 km/h wydaje się czasami przesadnie dużą prędkością.
Na szczęście w pokonaniu tej wymagającej trasy pomaga wydajny napęd 4x4, jakim dysponuje Mazda CX-5. Koledzy jadący Mazdą CX-60 też chwalą jej napęd, ale CX-5 podróżuje się sprawniej z racji mniejszych wymiarów, a tym samym lepszej zwrotności i większej skłonności do pokonywania ciasnych łuków.
A na koniec… przebita opona
Docieramy do końca tych krętych wygibasów i pozostaje nam już tylko łatwiejsza asfaltowa część trasy w drodze do hotelu w Trabzonie. I kiedy już byliśmy w ogródku, kiedy myśleliśmy o odpoczynku w hotelu nasi współtowarzysze jadący Mazdą CX-60 złapali gumę. Nastąpiło to jeszcze przed zjazdem na asfalt w dość ciasnym szutrowym miejscu.
Odpoczynek trzeba było odłożyć na później, bo musieliśmy poczekać na ekipę serwisową, która miała ze sobą zapasowe koła. W naszych samochodach były zestawy do naprawy przebitych opon, ale nie zdały one egzaminu wobec mocno rozdartego ogumienia.
Przy okazji czekania na zmianę koła przekonaliśmy się, jak życzliwi potrafią być Turcy. Zatrzymywali się, próbowali coś doradzić (przynajmniej tak nam się wydaje, bo oni mówili do nas niezrozumiałym dla nas tureckim językiem, a my przytakiwaliśmy po polsku lub angielsku). Tak czy inaczej, odjeżdżali w końcu, bo jakoś nam się ta rozmowa nie kleiła.
Jak na złość, właśnie wtedy, gdy staliśmy na wąskiej drodze, pod górę jechała… ciężarówka. Jak on się tu zmieści? Pomyśleliśmy. Okazało się jednak (przynajmniej tak zrozumieliśmy z tego, co robił kierowca tego pojazdu), że celem nie był wjazd na samą górę, lecz zawrócenie w tym miejscu. Po kilku minutach, licznych manewrach i uszkodzeniu chlapaczy udało się wymanewrować i zawrócić.
Mazda CX-5 i Mazda CX-60 – nasza opinia
Mazda CX-5 oraz nowa Mazda CX-60 to klasyczne SUV-y, które w większości przypadków wykorzystywane są do jazdy po ulicach z rodziną. Jednak wyprawa do Turcji pokazała, jak sprawne okazują się oba pojazdy na bezdrożach, i to na wymagających bezdrożach. Przy okazji tego epickiego wyjazdu mogliśmy poznać Turcję, jakiej nie zazna się, będąc w kurortach na wakacjach wykupionych w biurze podróży.