Takiego wyroku nikt się raczej nie spodziewał, bo ofiary wypadku w Miedzianej Górze jechały samochodem, który ewidentnie wymusił pierwszeństwo. Sąd po zapoznaniu się z ekspertyzami z miejsca zdarzenia i opinią biegłego, uznał, że wina leży po stronie obu kierowców, a Łukasz K, jest winny, m.in. nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym.

Ekspertyzy ujawniły poważne przewinienie kierowcy ciężarówki

Do tragicznego zdarzenia doszło w maju 2018 r. na drodze krajowej nr 74 w miejscowości Miedziana Góra. Auto osobowe, którym w stronę Piotrkowa Trybunalskiego podróżowały trzy kobiety oraz dwuletnie dziecko, w pewnym momencie wykonało manewr skrętu w lewo, przecinając pas przeciwległy i wjeżdżając wprost pod koła nadjeżdżającej z naprzeciwka ciężarówki Łukasza K. W wyniku zderzenia obu aut śmierć poniosły wszystkie osoby jadące samochodem osobowym.

Sprawa wydawała się dość oczywista. Jednak zebrane w toku śledztwa dowody rzuciły nowe światło na to zdarzenie. Okazało się, że kierowca ciężarówki jechał znacznie szybciej, niż pozwalały na to ograniczenia. Według kieleckiego sędziego do tragedii mogłoby nie dojść, gdyby kierowca ciężarówki nie przekroczył dozwolonej na tym odcinku prędkości aż o 40 km/h.

Według biegłego, gdyby nie nadmierna prędkość, do wypadku by nie doszło, mimo że kobieta prowadząca auto osobowe wymusiła pierwszeństwo i nie zachowała ostrożności. Na tej podstawie prokurator postawił kierowcy ciężarówki zarzut umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństw w ruchu lądowym i nieumyślnego spowodowania śmiertelnego wypadku drogowego.

Łukasz K. nie przyznał się do winy – kierowca cały czas tłumaczył, że kobieta kierująca osobowym Volkswagenem wjechała mu tuż przed maskę, dlatego nie był w stanie zareagować, a próba ominięcia samochodu mogła skończyć się jeszcze większą tragedią spowodowaną wypadkiem czołowym z autami nadjeżdżającymi z naprzeciwka lub wjechaniem w pobliski dom.

Sąd Rejonowy w Kielcach przyznał jednak rację prokuraturze i biegłemu, a Łukasza K. uznał za winnego i skazał na karę roku pozbawienia wolności, 10 tys. zł zadośćuczynienia synowi jednej z kobiet, która zginęła w wypadku oraz obciążył go kosztami procesowymi. Mężczyzna dostał także dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów. To i tak kara znacznie łagodniejsza, niż tej, której domagał się prokurator – oskarżyciel żądał 4 lat pozbawienia wolności.

Wyrok jest nieprawomocny, a obie strony zapowiedziały już złożenie apelacji.