Gdy szefowie zorientowali się, że jeden samochód to zbyt mało, aby utrzymać firmę w dobrej kondycji, było już za późno. Wprowadzenie Smarta Roadstera okazało się rynkowym niepowodzeniem i model wycofano z produkcji. Kolejny Forfour także nie jest hitem, a kierownictwo Smarta najwyraźniej nie ma jeszcze sprecyzowanej koncepcji, co dalej.Szefowie należącego do koncernu BMW Mini najwyraźniej zdają sobie sprawę, że jeden model (nawet mimo olbrzymiego sukcesu, jaki odniósł) to za mało, by błyszczeć wśród samochodowych sław. Ekspansja zacznie się od kombiPoza tym produkowane obecnie auto starzeje się, a klienci lubią przecież zmiany. Stąd właśnie pomysł na wskrzeszenie innej legendy Mini - zaprezentowanego w 1960 roku Travellera. Dokładnie 45 lat po premierze tamtego auta firma zdecydowała się dać znak, że nie zapomniała o swoich tradycjach. W efekcie na salonie we Frankfurcie zaprezentowano koncept, który rodzajem nadwozia wyraźnie nawiązuje do modelu sprzed lat. Samochód nie ma jeszcze swojej nazwy (Mini Concept Frankfurt wymyślono chyba w ostatniej chwili), ale niewykluczone, że będzie on nosił imię praprzodka. Tak jak w aucie sprzed 45 lat tylne drzwi są symetrycznie dzielone, a żeby dodatkowo ułatwić załadunek, otwierana jest także tylna część dachu. W kufrze znajduje się również wysuwana skrzynka o regulowanej wielkości, której przezroczysta pokrywa w razie potrzeby może służyć także jako przegroda między przedziałem pasażerskim a kufrem. Jeśli chcemy przewieźć większe ładunki, to tylne, niezależne fotele (wraz z podłokietnikiem między nimi) składają się do poziomu podłogi i do auta mieszczą się naprawdę pokaźne bagaże lub sprzęt turystyczny - rowery, torby z kijami golfowymi itp. W stosunku do podstawowego modelu zwiększył się rozstaw osi, co zaowocowało znacznie obszerniejszym wnętrzem i przestrzenią dla pasażerów. Karoseria została pozbawiona środkowego słupka, przez co wrażenie przestronności jeszcze się powiększyło, a dzięki szerokim drzwiom zajmowanie miejsca z tyłu nikomu nie powinno sprawiać problemu. Tylne szyby są elektrycznie przesuwane, więc w ciepłe dni czwórka pasażerów Mini może się poczuć niemalże jak w kabriolecie. Wrażeniu przestronności ma sprzyjać także płaska podłoga, do której nie przymocowano żadnych elementów wyposażenia. Fotele koncepcyjnego auta i deska rozdzielcza wydają się unosić nad podłogą, a jedynym elementem łączącym siedzenia jest centralna "wyspa" z drążkiem zmiany biegów, z której "wyrastają" mocowania foteli. Duch Issigonisa czuwa nad losem MiniWykończenie wnętrza jasną skórą i aluminium sugeruje, że nie mamy do czynienia z typowym kombi, lecz nowoczesnym, lifestylowym pojazdem. A taki samochód z pewnością nie będzie tani. Jakie są szanse na wprowadzenie auta do produkcji? Bardzo duże, choć pewne elementy ze względu na koszty (np. brak środkowego słupka) raczej będą skreślone i pozostaną przywilejem fazy studyjnej samochodu. Traveller nie będzie najprawdopodobniej ostatnim słowem Franka Stephensona, projektanta Mini. W ślad za tym modelem markę czeka cała masa nowości, by w przyszłości paleta Mini mogła zaspokoić nawet najbardziej wybredne, motoryzacyjne gusta - od SUV-ów po minivany. Nie podejrzewamy jednak jakichś rewolucyjnych zmian w stylistyce - duży rozstaw osi i krótkie zwisy karoserii już na stałe zostaną charakterystycznymi cechami brytyjskiej marki należącej obecnie do Niemców. Projekt sir Aleca Issigonisa wydaje się nieśmiertelny i ponadczasowy.