Dlaczego tak późno, dopiero w wieku 34 lat, zaczął się Pan ścigać?

Wcześniej nie miałem okazji. Było jakieś tam marzenie, jeździłem szybko po drogach, ale jak nie ma się bezpośredniego kontaktu z kimś, kto się zajmuje wyścigami, to nie ma na to szans. Kiedyś zostałem wysłany przez szefostwo na imprezę co-drivingową. Tam złapałem kontakt ze stajnią Kessel Racing, z którą od 2006 roku zacząłem jeździć w Ferrari Challenge.

Jak na pomysł startów zareagowała Pana rodzina?

Moja żona, jako kobieta rozsądna, powiedziała, że zwariowałem na stare lata. Ale w pewnym momencie zobaczyła, że po pierwsze - jakoś mi się to udaje, po drugie - podchodzę to tego rozsądnie, a po trzecie - jak to jest dla mnie ważne. Bardzo doceniam jej zrozumienie.

Po przygodzie z Ferrari Challenge przeniósł się Pan do serii International GT Open, której prestiż ciągle rośnie.

Gdy seria powstała, nie była akceptowana przez Międzynarodową Federację Samochodową FIA. W tym roku nie odbędą się zawody FIA GT 2, skąd kierowcy przenieśli się do International GT Open, dzięki czemu poziom jest bardzo wysoki, a seria zyskała status oficjalnych zawodów FIA. W tej chwili nie ma innych międzynarodowych mistrzostw dla aut kategorii GT 2.

W tym roku przesiadł się Pan z Ferrari 430 klasy GT 3 właśnie do GT 2. Jakie są główne różnice?

GT 2 nie jest mocniejsze od GT 3, ale to już w pełni wyczynowy samochód, który tylko wyglądem przypomina seryjne auto. Inne są materiały, zawieszenie. Ferrari GT 2 ma silnik 4-litrowy, o mocy ok. 520 KM. Jest też sekwencyjna skrzynia o sześciu przełożeniach. Biegi trzeba wbijać z taką siłą, że robią się od tego bomble na rękach, ale skrzynia jest niezawodna, w odróżnieniu od tej z GT 3.

W trakcie wyścigu w International GT Open musi nastąpić obowiązkowa zmiana kierowców. Pan jeździ z profesjonalistą Philipem Peterem.

Philip był m.in. fabrycznym kierowcą Audi. W swojej karierze jeździł z 30 kierowcami. Mamy bardzo dobre relacje i przyznał mi się, że gdy usłyszał o startach z amatorem, to pomyślał: stracony sezon. Ale ja musze odrobić stracone lata, więc albo będę tracił pieniądze sponsorów i jeździł dla przyjemności, albo będę ciężko pracował. Uczyłem się nawet po nocach, oglądając np. nagrania z kamery pokładowej. Philip bardzo to docenił i był zaskoczony moimi postępami. W zeszłym roku zdobyliśmy wspólnie mistrzostwo w klasie GT 3.

Na jakie miejsce liczy Pan w tym sezonie?

W poprzednich rundach potrafiliśmy już dojechać na czwartym miejscu. To lepiej niż się spodziewaliśmy. W pięciu pierwszych samochodach jeździ dziesięciu kierowców, którzy z tego żyją i nic innego nie robią. Czyli potrafię się wbić wyżej niż dwóch profesjonalistów. Jeśli będziemy w okolicach szóstego miejsca w generalce na koniec, to ludzie, którzy się na tym znają, docenią to.