Do zdarzenia doszło 23 lutego w kalifornijskim Rancho Palos Verdes. Potężny SUV Genesis GV80, prowadzony przez Tigera Woodsa, wypadł z drogi, uderzył w drzewo i uległ poważnym uszkodzeniom. Golfista, który podróżował sam, utknął w leżącym na boku samochodzie – z zapiętymi pasami i odpalonymi poduszkami powietrznymi. Ciężko ranny został wydobyty z auta przez przednią szybę przez służby ratunkowe. Następnie udzielono mu pomocy medycznej. 45-latek spędził trzy tygodnie w szpitalu, gdzie musiał poddać się skomplikowanej operacji prawej nogi.

Śledztwo po wypadku Tigera Woodsa

Teraz śledztwo zostało zakończone. Szeryf Alex Villanueva potwierdził wcześniejsze ustalenia: nie znaleziono żadnych dowodów na to, że kierowca znajdował się pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Podkreślił także, że Tiger Woods nie był traktowany w sposób uprzywilejowany, a największą troską ratowników było zapewnienie opieki medycznej po wypadku.

Główną przyczyną wypadku była zbyt szybka jazda, a w rezultacie utrata panowania nad samochodem. Według rejestratora danych pojazdu szacowana prędkość w pierwszym miejscu utraty panowania nad autem wynosiła 135-140 km, a kiedy pojazd ostatecznie uderzył w drzewo, poruszał się z prędkością 121 km/h. Z tych samych danych wynika, że Tiger Woods najprawdopodobniej nieumyślnie nacisnął pedał gazu zamiast hamulca.