? Przeglądając wcześniej tegoroczne wyniki sprzedaży nowych samochodów przekazane nam przez firmę SAMAR, spodziewaliśmy się w odpowiedziach pesymizmu i rezygnacji. Tymczasem z wypowiedzi przebija optymizm. Umiarkowany lub nawet głęboko ukryty, ale jednak czarno przyszłości nikt nie postrzega. Oceny 2001 roku są oczywiście krytyczne. Większość szefów wskazuje na nieżyciowe ich zadaniem przepisy i fatalne w skutkach pociągnięcia ustawodawców starających się usprawnić rynek motoryzacyjny. Wszyscy jednak podkreślają, że w tej rzeczywistości jakoś starali się znaleźć. Każda firma miała swoje osiągnięcia. Nikogo kryzys nie powalił. Wszyscy snują plany na przyszłość. Jedni wprost wymieniają nowe modele aut, jakie zaoferują w przyszłym roku, inni przygotowują programy, które pozwolą przezwyciężyć złą sytuację. Wszyscy stawiają na klientów i w ich stronę zamierzają robić coraz głębszy ukłon. To jest chyba najbardziej symptomatyczne. Im głębszy kryzys, tym więcej szacunku firmy okazują odwiedzającym salony. Nikt nie ukrywa, że przetrwanie zawdzięcza klientom, którzy kupują samochody, i że dzięki nim funkcjonuje. Szykując się na niepewnych kolejnych 12 miesięcy przyszłego roku, najwięcej uwagi poświęcą kupującym. Nie są to jednak błagalne prośby czy apele, ale zapowiedzi batalii o nabywców, w której nikt nie widzi się przegranym. I tu właśnie tkwi optymizm, który najdobitniej wyraził wiceprezes Daewoo-FSO, a więc firmy notującej największe straty w mijającym roku, stojącej, zdaniem wielu, na skraju bankructwa. Janusz Woźniak mówi, że nawet przy najczarniejszym scenariuszu Daewoo będzie produkować na Żeraniu samochody. Inaczej mówiąc, nikt nie składa broni, a rynek motoryzacyjny mimo trudności nadal będzie się w Polsce rozwijał.
Nie składamy broni!
Tradycyjnie pod koniec roku oddajemy głos szefom firm produkujących auta w Polsce i importujących samochody na nasz rynek. Zadaliśmy wszystkim dwa pytania: jak w 2001 roku radziły sobie ich firmy i co nowego zaoferują w 2002 r.