Materiał archiwalny Foto: Auto Świat
Materiał archiwalny

Cyfrowe znaki nie są niczym nadzwyczajnym na europejskich drogach, w Polsce też, jednak ten, który znajduje się w niektórych niemieckich miastach, może sprawić, że nie będziemy wiedzieli, z czym mamy do czynienia. Wyświetla się na nim prędkość, a pod spodem widnieje mała zielona fala. Takie znaki w 2020 r. pojawiły się w Dreźnie jako program pilotażowy.

Można by pomyśleć, że to ograniczenie prędkości ze względu na uszkodzenia drogi, ale nic z tych rzeczy. Ten znak jest tylko sugestią, która informuje o tym, że jeśli będziemy jechać z prędkością wyświetloną na tablicy, trafimy na zieloną falę i nie będziemy musieli się zatrzymywać na czerwonym świetle.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

W ten sposób można uniknąć czerwonej fazy i zatrzymania auta. Jeśli jednak to nieuniknione, znak nic nie wyświetla. Wskazana prędkość jest wartością orientacyjną, która może podlegać wahaniom sytuacyjnym. Tablica jest anulowana znakiem drogowym z przekreśloną zieloną falą.

To proste rozwiązanie pozwala rozładować ruch, dojechać szybciej do celu i oszczędzić paliwo. Co więcej, w takiej sytuacji obniża się także emisja spalin. Znaki się przyjęły, bo zaczynają być montowane także w innych niemieckich miastach.

W Polsce takie rozwiązanie też by się przydało, szczególnie że wiele naszych miast jest bardzo wysoko w światowych rankingach dotyczących czasu spędzanego w korkach w godzinach szczytu. To tańsze rozwiązanie niż rozkopywanie i modernizowanie ulic.