Pan Bogdan spod Rzeszowa opowiedział "Gazecie Wyborczej" o kradzieży, która miała miejsce wiosną 2021 r. Z parkingu zniknął jego kamper. Pan Bogdan powiadomił policję, Funkcjonariusze zobaczyli na monitoringu, że o godz. 4.15 kamper dojeżdża do stacji paliw w Błażowej. Na tym ich działania się zakończyły. Po czterech miesiącach dochodzenie umorzono.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoWłaściciel szukał skradzione kampera. Śledztwo doprowadziło go do Lublina
Właściciel nie przestał szukać, bo nieubezpieczony kamper miał wartość 250 tys. — Na początku lipca żona wypatrzyła na stronie firmy z Lublina auto, które wyglądało jak nasze — opowiadał pan Bogdan w rozmowie z "GW". Pojechał obejrzeć pojazd. Jak relacjonował, charakterystyczne ślady takie jak półki i mocowania wskazywały, że jest to jego samochód. — Widać było, że przód został odcięty na słupkach i dospawany — mówił pan Bogdan.
Nie uwierzył w wyjaśnienia właściciela firmy ani przedstawione dokumenty. Wezwał policję. Funkcjonariusze oznajmili, że samochód zostanie zabezpieczony, ale pozostanie na miejscu. Doszło do kłótni. Następnego dnia pan Bogdan złożył wyjaśnienia w lubelskiej komendzie policji. Sprawę przekazano do Rzeszowa, a pan Bogdan czeka na decyzję. Właścicielowi firmy w Lublinie zarzucił przerabianie skradzionych kamperów. Odkrył też, że był on karany za paserstwo.
Właściciel zaprzecza. Prokuratura mówi o procesie cywilnym ws. kampera
Właściciel lubelskiej firmy w rozmowie z "GW" wyjaśnił, że dwa lata temu został ukarany grzywną, bo kupił część, która okazała się kradziona. Odrzucał zarzuty dotyczące kampera. Wyjaśnił, że kamper ma rejestrację z Oławy, bo jest zarejestrowany na jego brata, który tam mieszka. Zapewnił, że ma wszystkie dokumenty, a pan Bogdan miał być agresywny podczas spotkania. Twierdził też, że to kolejny "kamper" odnaleziony przez pana Bogdana.
Piotr Pawlik z Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie wyjaśnił, że dochodzenie w sprawie kradzieży zostało ono umorzone. W wyniku ostatnich czynności sprawdzających nie udało się ustalić złodzieja pojazdu. — Jest duże prawdopodobieństwo, że zabudowa kampera pochodzi ze skradzionego pojazdu, ale nie ma podstaw, by wydać kampera panu z Rzeszowa. Prawdopodobnie będzie musiał wytoczyć właścicielowi lubelskiej firmy proces cywilny — dodał prokurator.
Pan Bogdan planuje odwołanie się od decyzji prokuratury, jeśli znów umorzy dochodzenie. — Ta sprawa dawno powinna zostać zakończona. Wskazałem im samochód, wskazałem człowieka, który go miał. Czego jeszcze chcieć więcej? — pytał rozczarowany.