Wszystko to odbywało się prawem kaduka.Sąd orzekł, że zgodnie z konstytucją karać za jedno wykroczenie można tylko raz. Znaczy to, że nie można wypisać mandatu, a potem dodatkowo założyć na koła blokady. Regułą jest, że na nieprzepisowo zaparkowany samochód może być założona blokada, po czym straż miejska lub policja ma prawo wypisać mandat, którego kierowca może jednak nie przyjmować. Poza tym niewłaściwie odbywało się karanie i w oparciu o niewłaściwe przepisy. Chodzi o to, że wykroczenie podciągano pod przepisy o ruchu drogowym, konkretnie zaś wskazywano na znak informujący o płatnym parkowaniu. Tyle tylko że był to znak informujący, a do wykroczenia dochodzi, kiedy nie stosuje się do znaków nakazu lub zakazu. Z tego wynikał też prosty fakt, że straż miejska i policja nie miały prawa nakładać żadnych kar na niepłacących kierowców, bo nie naruszali oni żadnego ustawowego prawa, którego organy te strzegą.Zgodnie z prawem procedura powinna wyglądać następująco: obsługa parkingu musi złapać kierowcę niepłacącego za parkowanie na gorącym uczynku, ewentualnie wezwać policję lub straż miejską. Patrol może założyć blokadę na koła, ale mandatem karać będzie zarządca parkingu, o ile jest do tego upoważniony. Od kary przysługiwać musi odwołanie.Czy jednak pobieranie opłat jest nielegalne? Zarządca terenu może zażyczyć sobie opłat za korzystanie z jego terytorium. W oparciu o to prawo funkcjonują liczne parkingi płatne. Kierowca musi być o tym jasno poinformowany. Konieczny jest więc znak informacyjny oraz cennik. Tak więc za parkowanie płacić nadal trzeba.
Parkowanie ciągle płatne
Kierowcy, którzy nie wykupywali w parkomacie kwitka parkingowego i zostawiali auta w strefie płatnego parkowania, po powrocie do samochodu zastawali blokadę na kole i zawiadomienie o mandacie wystawione przez straż miejską. Od kary nie mieli się gdzie odwoływać, bo procedura taka nie była w regulaminie parkowania przewidziana.