• Statek Felicity Ace nadal płonie i póki co nie można podsumować strat
  • Na pokładzie znajdują się luksusowe samochody marki Lamborghini
  • Wśród sportowych aut w ładowni statku znajdują się ostatnie produkcyjne egzemplarze modelu Aventador
  • Atak Rosji na Ukrainę - tutaj znajdziesz najnowsze informacje

Serwisowi Autonews udało się dotrzeć do wypowiedzi przedstawiciela Lamborghini w USA. Amerykański szef koncernu Andrea Baldi powiedział, że nie wie, jakie są rozmiary strat i jest to sprawa otwarta, dopóki Felicity Ace nie zostanie odholowany do portu. Jego zdaniem, największy problem to właśnie Aventadory, które znajdują się na pokładzie. Ten model został wyprzedany i miał zostać wycofany z produkcji. Zdaniem Baldiego, gdyby okazało się, że "Avki" na pokładzie zostały uszkodzone lub, co gorsza, zniszczone, to firma byłaby zmuszona podjąć próbę odbudowy zamówionych bolidów.

Porsche podjęło podobną decyzję w 2019 r., po tym, jak statek towarowy Grande America zatonął u wybrzeży Francji. Firma zdecydowała się wtedy zbudować cztery egzemplarze 911 GT2 RS dla brazylijskich klientów. Wiele części GT2 RS jest współdzielonych z innymi modelami z rodziny 911, więc projekt odtworzenia zaginionych aut wydawałby się naturalnym i wykonalnym posunięciem. W przypadku Lamborghini taki zabieg może być trudniejszy, bo Aventador to unikatowy model, który powstał w niewielkiej liczbie sztuk. Decyzja o zbudowaniu kolejnych egzemplarzy z pewnością będzie też miała znaczący wpływ na dostępność oraz ceny części zamiennych do Lamborghini z silnikami V12. Niezależnie od tego, co się stanie z Felicity Ace, to powstaną opóźnienia, które mogą trwać pół roku lub nawet dłużej.

Lamborghini na pokładzie płonącego statku Felicity Ace

Na razie szef Lamborghini najbardziej chce się dowiedzieć, jaki jest bilans strat związanych z pożarem. Zawartość Felicity Ace będzie mogła zostać skontrolowana dopiero po całkowitym ugaszeniu ognia i odholowaniu jednostki do portu.

Andrea Baldi tak wypowiada się o sytuacji: