- Czeski Klub Mercedesa założono w 1963 r.
- Cenne klubowe klasyki: Stuttgart, Nurburg i 500 K
- Praskie Muzeum Techniki – możemy pozazdrościć Czechom
Do dyspozycji mam stosunkowo młodego klasyka – Mercedesa SL 500 R129 z 1999 r. Pod maską silnik V8, moc 306 KM, więc decyzja, aby do Pragi pojechać na kołach.
Winieta na autostrady i wyposażenie auta
Dojazd jest wygodny – z Warszawy przez Wrocław (A2, A1 i S8), potem na Kudowę Słone i dalej 160 km przez Czechy – w sumie ok. 630 km, co według Google Maps powinno zająć ok. 8 godzin plus ze dwie godziny na tankowanie i przerwy na kawę. Trzeba tylko zadbać o winietę na czeskie autostrady – winieta jest elektroniczna, jej kupno na stronie www.edalnice.cz zajmuje 5 minut, koszt to 310 koron (ok. 60 zł). Trzeba jeszcze pamiętać o wyposażeniu auta – według czeskich przepisów trzeba mieć: apteczkę, gaśnicę, trójkąt ostrzegawczy oraz kamizelkę odblaskową (w kabinie), zapasowe żarówki i bezpieczniki. Policja czeska jest dość skrupulatna, szczególnie w stosunku do kierowców pojazdów zagranicznych, nie warto więc ryzykować... Na wszelki wypadek wykupuję też dodatkowe ubezpieczenia – assistance dla auta oraz turystyczne dla kierowcy i pasażera.
Klub Mercedes-Benz Republiki Czeskiej został założony w 1963 r. w Pradze przez siedmiu właścicieli Mercedesów (typowe dla Czech – spotkanie odbyło się przy piwie w restauracji na Małej Stranie). W ciągu dwóch następnych lat klub miał już dwustu członków. W odróżnieniu np. od polskiego klubu tej marki zrzesza wszystkich właścicieli aut z gwiazdą na grillu czy masce, bez względu na rocznik pojazdu. Stąd też wielu członków mających auta nowe czy kilkuletnie. W przypadku polskiego Klubu Zabytkowych Mercedesów wymogiem jest posiadanie auta zabytkowego, a więc minimum 25-30-letniego. Tylko takie są też dopuszczane do udziału w zlotach i konkursach elegancji.
Mercedes-Benz Club Czech Republik
Czesi mają jednak zabytkowe Mercedesy. Najstarszy samochód klubowy to Benz 10/30 z 1914 r., a więc mający 109 lat. Pięknie prezentują się kabriolet 320 oraz kabriolet 230 typ A z lat 30. oraz pierwszy seryjny osobowy Mercedes z silnikiem Diesla – 260 D z 1936 r. Z modeli powojennych najcenniejszy jest 300 SL Gullwing z 1954 r.
Wśród załóg, które pojawiły się w praskim Top Hotelu na obchodach 60-lecia czeskiego klubu, najstarszym autem był Mercedes Stuttgart 260 z 1929 r. Staruszek prezentował się znakomicie, do tego stopnia, że zajął pierwsze miejsce w konkursie elegancji.
Bardzo okazale prezentował się reprezentacyjny Mercedes Nurburg 500 z 1934 r. – doskonale odrestaurowany zgodnie z pierwotnym wyglądem.
O rok starszy był bardzo rzadki egzemplarz – model 500 K Cabriolet B z 1935 r. Co ciekawe – 500 K i Nurburg 500 to pojazdy jednego kolekcjonera ze Słowacji.
Siedemnaście załóg z Polski
Wśród najcenniejszych, najrzadszych Mercedesów nie zabrakło aut z Polski. Przyjechało 17 załóg, a wśród nich wyróżniały się takie kolekcjonerskie perełki jak: Mercedes 200 lang cabriolet B z 1934 r., bardzo rzadko spotykany model 230 N Roadstar z 1937 r. oraz 230 Cabrio B z 1938 r. Każdy z nich to unikat, o którym marzą kolekcjonerzy Mercedesów na świecie. Trzeba przyznać, że jako reprezentacja Klubu Zabytkowych Mercedesów Polska zrobiliśmy doskonałe wrażenie nie tylko przedwojennymi pojazdami, lecz także modelami z lat 50., 60. i młodszymi.
Jednym z punktów obchodów 60-lecia czeskiego klubu Mercedesa była wystawa aut na terenach wokół praskiego Narodowego Muzeum Techniki oraz wizyta w Muzeum. Takiego muzeum, a szczególnie działu motoryzacyjnego, możemy Czechom pozazdrościć.
Narodowe Muzeum Techniki i srebrna strzała Rudolfa Caraccioli
W wielkiej hali na parterze zgromadzono kilkadziesiąt unikalnych modeli samochodów, a do tego kilka... lokomotyw. W galeriach duży zbiór motocykli (przeważnie czeskich konstrukcji) oraz rowerów. Wszystko profesjonalnie wyeksponowane i dokładnie opisane. A dowodem na to, że zbiory Muzeum Techniki są bardzo ciekawe, jest mnóstwo dzieci odwiedzających muzeum w towarzystwie rodziców. Dzieciaki z szeroko otwartymi oczami i buziami podziwiały samochody, motocykle, rowery, a szczególnie lokomotywy.
Ja wyglądałem podobnie. Szczególnie w tej części ekspozycji, gdzie wystawiono auta sportowe, a wśród nich Mercedesa W 154 z 1938/39 roku. To tzw. srebrna strzała z silnikiem o mocy 484 KM i rozpędzająca się do 315 km/h. Kto nim jeździł? Rudolf Caracciola– najlepszy kierowca na świecie.
Obok Bugatti 51 z 1931 r. oraz dwa pojazdy czeskiej produkcji: Wikov 7 z lat 30. oraz NW 12 HP "Rennzweier" z 1900 r.
Specjalnej wzmianki wymaga zakątek Muzeum, gdzie zgromadzono najstarsze pojazdy, te które przypominają... bryczki konne. Takie były początki – tak właśnie wyglądają: najstarszy pojazd w zbiorach Muzeum – Benz Viktoria z 1893 r., NW Prasident z 1898 r. oraz NW 9HP z 1901 r. Są też konstrukcje o kilka lat młodsze, już bardziej przypominające samochód: Laurin & Klement H z 1903 r., Velox 8/10 HP z 1908 r., Renault AX z 1909 r., unikatowe Bugatti 13 z 1910 r. (powstało w drugim roku istnienia tej firmy) oraz Audi 10/26 HP z 1911 r.
Niestety, my nie możemy pochwalić się podobnym muzeum. Warszawa jako jedyna stolica w Europie nie ma muzeum motoryzacji.
Zamek Konopiszcze i tysiące trofeów myśliwskich
Jedną z atrakcji praskiego spotkania był też rajd zabytkowych Mercedesów – trasę wyznaczono tak, aby postój przypadał na zamku Konopiszcze, ok. 50 km od Pragi. Bardzo chciałem to miejsce zobaczyć, gdyż jest owiane legendą najbardziej znanego właściciela – arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Tak, to ten sam, który został zastrzelony wraz z małżonką w Sarajewie w 1914 r., co stało się przyczyną wybuchu I wojny światowej. Arcyksiążę kupił zamek w 1887 r. i przeprowadził w nim remont i gruntowną przebudowę. Ale to, co najbardziej charakteryzuje to miejsce (i bulwersuje wielu obrońców zwierząt) to ogromne zbiory trofeów myśliwskich. Arcyksiążę był zapalonym myśliwym, polował w Afryce, w Indiach, w innych egzotycznych miejscach. Podobno upolował 250, a nawet 300 tysięcy zwierząt. To chyba legenda, ale zbiory na Zamku Konopiszcze są imponujące – w korytarzach ściany są obwieszczone porożami, spreparowanymi głowami oraz wypchanymi zwierzętami.
Już wizyta w restauracji zamkowej daje obraz wielkości zbiorów – możemy tam zjeść tradycyjne czeskie knedliki i wypić piwo w towarzystwie setek trofeów na ścianach i podwieszonych u sufitu.
Podczas mojej czeskiej wyprawy był jeszcze rejs statkiem turystycznym po Wełtawie (takich statków też możemy Czechom pozazdrościć, kursuje ich po Wełtawie kilkanaście), bal komandorski oraz wręczanie pucharów najlepszym załogom (niestety, pucharu nie przywiozłem, byli lepsi), a na koniec powrót w deszczu do Warszawy. Trasa powrotna: Praga – Kudowa Słone – Wrocław – Warszawa okazała się męcząca, szczególnie odcinki Wrocław-Kudowa i część drogi z Pragi do granicy. Lepszym wyborem byłaby dłuższa (741 km), ale wygodniejsza trasa: Warszawa – Częstochowa Trasą Katowicką, a potem autostradą A1 do granicy i dalej na Ołomuniec, Brno do Pragi. Warto też przed wyjazdem sprawdzić, jakie jest natężenie ruchu na zaplanowanej trasie. W każdym razie do Pragi warto się wybrać, radzę koniecznie odwiedzić Muzeum Techniki, zaliczyć rejs statkiem po Wełtawie, odwiedzić zamek Konopiszcze, lub inny, jeśli nie lubicie widoku myśliwskich trofeów.