Serwis Dailymail.co.uk informuje, że przy drogach stoi wiele nieaktywnych fotoradarów, które zostały wyłączone po wejściu w życie wytycznych z 2001 roku. Mimo tego słupy do montowania urządzeń kontrolujących prędkość pozostały na swoich miejscach, by powstrzymać kierowców przed przekraczaniem prędkości. Przedstawiciele brytyjskiej policji przyznali, że kierowcy przejeżdżają koło 323 nieaktywnych fotoradarów.

Serwis Dailymail.co.uk twierdzi, że około 40 proc. fotoradarów postawionych w latach 90. nie spełniało kryteriów ustanowionych przez brytyjskie Ministerstwo Transportu. Należało je więc wyłączyć. Mimo tego słupy służące to montowania fotoradarów nie zostały zdemontowane. W części z nich w ogóle nie ma aparatury pomiarowej, a w pozostałych została wyłączona.

Policja twierdzi, że nawet niedziałające fotoradary skłaniają kierowców do zdejmowania nogi z gazu. Stało się to przyczyną sporu między brytyjskimi władzami, a organizacją Safe Speed. Zrzeszenie przeciwne stawianiu przy drodze coraz większych ilości fotoradarów twierdzi, że nieaktywne zestawy do pomiaru prędkości rozpraszają kierowców, którzy nieustannie wypatrują radarów, spoglądają na licznik, by po chwili znów patrzeć na fotoradar. Tym samym nie koncentrują się na drodze, co jest może być przyczyną tragedii.

Przedstawiciele organizacji Safe Speer twierdzą też, że słupki z nieaktywnymi fotoradarami powinny zostać usunięte lub oznaczone tabliczką informującą o ich wyłączeniu. Wówczas na drogach pojawiłoby się sporo dodatkowych znaków. Serwis Dailymail.co.uk podaje, że przedstawiciele policji z hrabstwa West Midlands przyznali, iż 32 proc. fotoradarów, którymi dysponują jest nieaktywna. Natomiast w Avon i Somerset 22 proc. radarów nie wykonuje zdjęć.

Co mają zrobić kierowcy niepotrafiący dopasować prędkości do obowiązujących przepisów? Brytyjskie władze zleciły już testy automatycznych ograniczników prędkości, które przy pomocy modułu GPS oraz cyfrowych map ustalają szybkość dozwoloną na danym odcinku drogi, by w razie potrzeby wyhamować auto.