• Od kilku tygodni policjanci, w tym funkcjonariusze drogówki, w ramach protestu, zamiast wystawiać mandaty karzą sprawców wykroczeń pouczeniami
  • Odstępując od karania kierowców mandatami, policjanci umniejszają przychody Skarbu Państwa
  • W wyniku poprzedniego tego rodzaju protestu w 2018 r. Skarb Państwa stracił kilkaset milionów złotych
  • Bardziej radykalną formą protestu funkcjonariuszy są zwolnienia lekarskie – za ich przyczyną na drogach jest mniej patroli niż zwykle
  • Więcej takich tematów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Protest policjantów i pouczenia zamiast mandatów? To już było! Przypomnijmy liczby: w maju 2018 r. liczba wystawionych mandatów wyniosła 371 255 wobec 480 380 w tym samym okresie rok wcześniej – a więc wystąpił spadek o ponad 109 tys. mandatów zaledwie w jednym miesiącu. Czerwiec 2018 – 359 130 mandatów wobec 457 203 w tym samym okresie poprzedniego roku. Ale już w lipcu 2018 r. wystawiono jedynie 147 tys. mandatów wobec prawie 470 tys. rok wcześniej. W sierpniu 2018, aby dostać mandat, trzeba już było mocno narozrabiać albo mieć wielkiego pecha – liczba mandatów spadła do 74 tysięcy (rok wcześniej było ich ponad 450 tysięcy). Wyliczono, że w wyniku "strajku włoskiego" policjantów w 2018 r. tylko do sierpnia Skarb Państwa stracił 313 mln zł. Wtedy jednak państwowy budżet był mniej napięty niż dziś i policjanci wywalczyli swoje dopiero z czasem, gdy pojawiło się zagrożenie, że nie będzie kim zabezpieczyć państwowego święta. A zatem... nie trzeba się już bać mandatu?

"Psia grypa" i pouczenia zamiast mandatów – czy policjanci łamią prawo?

Jeśli chodzi o "psią grypę” – tak sami policjanci nazywają udawanie się funkcjonariuszy policji na zwolnienia lekarskie – to jeśli tylko lekarz nie widzi powodów, aby pacjentowi odmówić L4 – wszystko jest w porządku. Jeśli chodzi o dawanie pouczeń zamiast mandatów – nie ma wątpliwości, że policjant ma prawo zastosować tę formę "represji" na kierowcy zawsze, gdy tylko uważa to za zasadne i wystarczające. Można powiedzieć więcej: wielokrotnie mandat jest nadmiernym środkiem dyscyplinującym – w każdym razie zawsze, gdy wykroczenie jest błahe, a postawa winnego sugeruje, że samo pouczenie "sprowadzi go ze złej drogi". Kodeks wykroczeń mówi wyraźnie:

Można się spodziewać, że i tym razem protest funkcjonariuszy skończy się nie później niż w 2018 r., a więc potrwa najwyżej do listopada. Inaczej niż inne grupy zawodowe, policjanci mają szersze pole manewru: nikt pod byle pretekstem nie zatrzyma ich autokarów jadących do stolicy na protest, a od ich obecności w pracy bezpośrednio zależy bezpieczeństwo publiczne, ale też siła i powaga władzy. No i – w drobnej części – stan budżetu państwa. W końcu mandaty, które dotyczą w przeważającej mierze kierowców, niejednokrotnie traktowane są przez władze jako rodzaj podatku – to setki milionów złotych rocznie!