- Polska ambasada w Rydze nie odpowiada za podstawienie brudnej limuzyny dla prezydenta Nawrockiego
- Samochód, który wzbudził kontrowersje, był wcześniej używany podczas wizyt innych oficjalnych gości
- Polskie ambasady w bezpiecznych krajach, takich jak Łotwa, nie dysponują opancerzonymi limuzynami
- Za transport i bezpieczeństwo oficjalnych gości na Łotwie odpowiadają lokalne władze i ich służby ochrony
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Post opublikowany na X przez autora pod pseudonimem John Bringham rozszedł się w tempie błyskawicy. Trudno się temu dziwić, bo konto to obserwuje wielu polityków z pierwszych stron gazet (w tym m.in. Mariusz Błaszczak, Sławomir Mentzen, Krzysztof Bosak), a według doniesień medialnych, pod tym pseudonimem ma się kryć były agent CBA z czasów rządów PiS.
Jaką limuzyną jechał prezydent Nawrocki w Rydze?
"Oto samochód, który ambasada RP w Rydze wysłała na lotnisko po Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". Zdjęcia szybko pojawiły się w mediach kojarzonych z prawicą, a także na profilach polityków aktualnej opozycji, często opatrzone niewybrednymi komentarzami o konieczności zwolnienia czy ukarania winnych.
Poznaj kontekst z AI
Wielu z repostujących uchodzi za ekspertów od polityki międzynarodowej... Oczywiście, szybko pojawiły się wpisy broniące pracowników ambasady — że przecież padał deszcz, że może na lotnisku nie było myjni, że pora była późna. Tyle że nie to jest sednem sprawy.
Kto decyduje jaką limuzyną jeździ prezydent Polski za granicą?
Kto jest winny? Na pewno nie polscy dyplomaci, bo... w przypadku wizyt na takim szczeblu za podstawienie limuzyny dla oficjalnego gościa oraz za jego bezpieczeństwo odpowiada strona przyjmująca, czyli w tm przypadku władze Łotwy i tamtejszy odpowiednik naszego SOP-u. Od tej reguły zdarzają się oczywiście wyjątki, np. prezydent Stanów Zjednoczonych nawet za granicą preferuje swoją "Bestię", która dostarczana jest na miejsce odpowiednio wcześniej, osobnym samolotem, tak samo robi też Władimir Putin, któremu podczas wizyt zdarza się korzystać z rosyjskiego Aurusa.
Polskie ambasady w bezpiecznych krajach, a do takich należy przecież Łotwa, nie dysponują opancerzonymi limuzynami — nawet szefowie placówek, czyli ambasadorzy lub Chargé d'affaires (określenie, które otoczenie prezydenta powinno już dobrze znać) nie potrzebują takich aut. Wystarczy dosłownie kilka minut poszukiwań w ogólnodostępnych źródłach, żeby ustalić, że dokładnie ten sam samochód — leciwe już dosyć BMW serii 7 w wersji z ciężkim opancerzeniem — był wykorzystywany także przy innych oficjalnych wizytach w Łotwie, choć trzeba przyznać, że wtedy był czystszy.
Autem tym w ostatnich miesiącach podróżował m.in. Wołodymyr Zełenski czy duńska królowa Maria. Na niektórych zdjęciach widać nawet, że prowadził je ten sam kierowca, co podczas wizyty prezydenta Nawrockiego.
Żeby nie tworzyć plotek, napiszmy to więc wprost — nie, polska ambasada nie podstawiła limuzyny ani prezydentowi Ukrainy, ani duńskiej królowej, choć to to samo auto, o które między innymi telewizja wpolsce24.tv i wielu prawicowych działaczy i polityków robi awanturę. Tak przy okazji, ta limuzyna to ten sam model, jakim na początku swojej kadencji prezydent Duda miał wypadek na autostradzie A4, na skutek wystrzelenia zużytej opony. Przypomnijmy: służby odpowiedzialne za ochronę prezydenta wprawdzie może i dbały o czystość samochodu, ale o stan opon, ich regularne wymiany i użytkowanie zgodne z zaleceniami producenta — już nie, co o mały włos nie skończyło się tragedią.
A co do zasad przydzielania oficjalnym gościom pojazdów, to są one bardzo zróżnicowane — np. prezydent Duda wraz z małżonką, podczas wizyt w USA był wożony Chevroletem Suburbanem, czyli roboczym SUV-em na bazie pickupa, choć oczywiście w wersji opancerzonej. Takim, jakimi jeździ ochrona prezydenta Trumpa.