Tak było w przypadku, o którym ku przestrodze poinformowała Komenda Miejska Policji w Białymstoku. Kupującym był 69-letni obywatel Włoch, który znalazł w serwisie aukcyjnym interesującą ofertę sprzedaży samochodu w Polsce. Postanowił skontaktować się ze sprzedającym. Okazała się nim kobieta, która potwierdziła, że ogłoszenie jest aktualne. Zastrzegła jednak, że aby zarezerwować pojazd, mężczyzna musi wpłacić zaliczkę. Zainteresowany kupnem zgodził się, ale na tym się nie skończyło. Gdy ponownie zadzwonił do sprzedającej, dowiedział się, że ma jeszcze zapłacić podatek. Na to również przystał.

Jego wątpliwości nie wzbudził nawet następny warunek — otóż sprzedająca oczekiwała już przelania całej kwoty, ponieważ w przeciwnym wypadku kupujący z Włoch mógłby mieć problemy na granicy. Kobieta musiała być przekonująca, wysłała mężczyźnie fakturę poprzez komunikator internetowy, który zrobił przelew na brakującą kwotę — w sumie było to ponad 16 tys. euro.

Następnie mężczyzna z kolegą przylecieli do Polski po kupiony samochód. W Białymstoku wzięli taksówkę, żeby dostać się pod wskazany adres. Miało się pod nim znajdować centrum kempingowe, gdzie był zaparkowany samochód z ogłoszenia. Taksówkarz stwierdził jednak, że takie miejsce nie istnieje. Potem kupujący nie mógł już się dodzwonić do kobiety. Wtedy zrozumiał, że został oszukany i zgłosił się na komendę.

Samochód używany na sprzedaż Foto: Vitaly Loz / Shutterstock
Samochód używany na sprzedaż

To nie pierwszy taki przypadek

Kilka dni wcześniej pisaliśmy o podobnej sytuacji. Pewien 68-latek, tym razem Polak, znalazł interesujące auto używane w jednym z serwisów ogłoszeniowych. Oczywiście było w atrakcyjnej cenie. Zadzwonił do sprzedającej, która poinformowała, że musi on wpłacić zaliczkę, żeby samochód na niego "poczekał", ponieważ jest na nie wielu chętnych. Mężczyzna był z Nowogardu w woj. zachodniopomorskim, więc nie chciał pojechać do Białegostoku na marne. Wpłacił 1 tys. zł na wskazane konto i umówił się na wizytę.

Do tej pory nic nie było dla niego podejrzane. Dopiero gdy dotarł na miejsce, zorientował się, że najprawdopodobniej padł ofiarą oszustwa. Nie było ani kobiety, z którą się kontaktował, ani samochodu z ogłoszenia, a mieszkańcy domu pod tym adresem o niczym nie wiedzieli. Wtedy oszukany poinformował policję.

Skontaktowaliśmy się z Komendą Miejską Policji w Białymstoku. W obu przypadkach trwają postępowania. Jeszcze trudno powiedzieć, czy za dwa opisane oszustwa odpowiada ta sama osoba. Na tę chwilę nie było więcej zgłoszeń.