Powiedzieli:

Tomasz KUCHAR: Jesteśmy niesamowicie szczęśliwi z wielu powodów. Przede wszystkim umocniliśmy się na pozycji lidera RSMP i po raz kolejny wygraliśmy klasyfikację zespołów sponsorskich. Poza tym był to, ze sportowego punktu widzenia, najciekawszy rajd od kilkunastu lat. Sytuacja w czołówce stawki zmieniała się jak w kalejdoskopie - zawody obfitowały we wręcz dramatyczne zwroty akcji: kapcie, pokrzywione felgi, zawieszenia. Widać, że w polskich rajdach dzieje się od pewnego czasu bardzo dobrze: pojawiają się nowi szybcy kierowcy, niesamowicie prężni sponsorzy, a rywalizacja jest wyrównana i na wysokim poziomie. To z kolei przyciąga zainteresowanie kibiców i mediów, z czego są zadowoleni sponsorzy. Serdecznie dziękuję zespołowi za perfekcyjnie przygotowany samochód, a kibicom za gorący, niesamowity doping!.

Michał SOŁOWOW: Fajny rajd. Ale jak na wicemistrzów Polski, to wynik nie jest rewelacyjny. Walka była bardzo emocjonująca i stała na bardzo wysokim poziomie. Różnice czasowe na odcinkach były niewielkie. Kilku kolegów pojechało co najmniej o sekundę na kilometrze szybciej niż rok temu! To świadczy o tym, że nasza "liga" rajdowa jest naprawdę mocna. Jeżeli chodzi o Grande Punto to jest to bardzo fajny samochód. Wymaga jednak jeszcze trochę pracy. Walczyliśmy przez cały rajd z zawieszeniem. Ustawienia z rajdu Mille Miglia nie pasowały do polskich warunków. Będzie nim szansa wygrywania, jak go lepiej poznamy. Musimy popracować nad ustawieniami zawieszenia i bardziej optymalnym balansem. Będzie OK.

Maciej LUBIAK: Mniej więcej w połowie dziesiątrego odcinka nagle zablokowała się skrzynia biegów. Nie mieliśmy żadnych szans na dokończenie pętli i dojechanie do naszych mechaników. Do pechowego momentu wszystko szło bardzo dobrze. Przed rajdem poświęciliśmy dużo czasu na ustawienie zawieszenia, więc jazda sprawiła mi naprawdę wiele frajdy. Wystarczy spojrzeć na czasy z pierwszego etapu i oesów sobotnich – jechałem na piątym miejscu w „generalce”, z nadzieją na mocną pozycję także w końcówce. Zabrakło przysłowiowego łutu szczęścia, żeby znaleźć się na mecie, ale rajdy są – niestety - nieprzewidywalne. Każdy kierowca to potwierdzi. Zwłaszcza ten, który przynajmniej raz w życiu pojechał „Elmot”. Techniczne niespodzianki na tym rajdzie zdarzają się bardzo często, także tym najlepszym.

Sebastian ROZWADOWSKI: Szkoda, że nie jesteśmy na mecie. Zwłaszcza, że na „Elmocie” przekonałem się, że Abarth Grande Punto kryje w sobie ogromny potencjał. To bardzo szybki samochód, którym kierowca klasy takiej jak Maciek spokojnie może wygrać rajd. Tym razem się nie powiodło, co jeszcze niczego nie przesądza. Większa część sezonu przed nami!

Stefan KARNABAL: - Cieszymy się, że jesteśmy na mecie. Za nami super rajd, który dostarczył wszystkim wielu emocji. Nie ukrywam, że ten start oraz całe przygotowania kosztowały nas bardzo wiele energii, ale było warto. Wiedzieliśmy, że stać nas na miejsce w pierwszej dziesiątce, a piąte miejsce to był szczyt marzeń. Nam udało się przejechać cały rajd czysto, nie złapaliśmy ani jednego "kapcia". Oczywiście to wszystko kosztem lepszych czasów na oesach. Tam, gdzie istniało ryzyko przebicia opony, jechaliśmy zachowawczo. Czasami nawet zbyt zachowawczo. Stąd też tak różne lokaty zajmowane na poszczególnych odcinkach specjalnych.

Kajetan KAJETANOWICZ: - Jestem niesamowicie zaskoczony, sądzę że Maciek również. Na zwycięstwo składa się bardzo wiele czynników. Gdybym miał podziękować wszystkim i mówić o wszystkich tych czynnikach, które doprowadziły nas do pierwszego miejsca nie wystarczyłoby czasu. Dziękuję mojej wspaniałej żonie, Oli, która przez cały czas mnie wspierała. Również dziękuję sponsorom, czyli STP (dodatki do paliw, www.stp.com.pl), MapaMap, Michalin, SJS, WizjaNet oraz Alladin’s bez których w ogóle bym nie wystartował. Ogromne pokłony kieruję do ImRacing, w tym do Andrea Mancina oraz całego zespołu. Ten wielki sukces to z całą pewnością zasługa tego zespołu. My tylko wykonaliśmy- zresztą jak cała reszta teamu - dobrą robotę. Rajd Elmot pokazał nam, że pomimo pierwszego startu nowego zespołu- jesteśmy naprawdę zgrani. To właśnie zespół stworzył mi rewelacyjną i niepowtarzalną atmosferę, choć nie ukrywam, że wszystkim nam jeszcze trochę brakuje. Chciałbym, żeby cały zespół nie spoczął jednak na laurach i nie myślał, że zawsze już będzie tak dobrze. Dziękuję również kibicom, którzy dodawali mi sił i uwierzyli we mnie. Zdajemy sobie sprawę, że nie zawsze będzie łatwo o zwycięstwo. W pierwszej kolejności chodziło mi o zgranie się z nowym autem i z nowym pilotem. Przed pierwszym etapem Rajdu Elmot myślałem, że bardzo fajnie by było, gdybyśmy się znaleźli w pierwszej dziesiątce. Drugie miejsce było dla mnie wówczas ogromnym zaskoczeniem. Ale tak jak wtedy powiedziałem- to jest rajd, wszystko się może zdarzyć. Pojechałem swoje, ale nawet nie myślałem o wygranej. Wiem, że co poniektórzy mieli wątpliwości co do naszego auta, ale jego obszerne Badanie Kontrolne II po mecie rajdu potwierdziło, że wszystko było w pełni zgodne z przepisami. Ten rajd pokazał, że potrafimy nawiązać walkę z czołówką. Splot wydarzeń sprawił, że jesteśmy na pierwszym miejscu, gdyby wszystko szło każdemu tak jak nam, to bylibyśmy może na 4-5 miejscu. Na Rajdzie Polskim będzie jeszcze więcej załóg. Naprawdę trudno jest wbijać się w pierwszą piątkę, już nie mówiąc o pierwszej trójce, przy tak doświadczonych zawodnikach. Mam świadomość, że zarówno zespół jak i kibice będą ode mnie teraz bardzo wiele oczekiwać. My oczywiście dołożymy wszelkich starań by jeździć jak najszybciej i cieszyć innych naszą jazdą.

Maciej WISŁAWSKI: Jestem zszokowany wynikiem - liczyliśmy patrząc na listę startową, że może uda nam się "wbić w dychę". Tymczasem wczoraj okazało się, że jesteśmy w czołówce rajdu, a dzisiaj popełniliśmy bardzo mało błędów - choć nie można powiedzieć, że ich unikneliśmy - jechaliśmy bardzo szybko. Przy pewnych błędach innych kierowców zaprocentowało to pierwszym miejscem!

Sebastian FRYCZ: Końcówka tego rajdu to chyba były najszybciej jechane odcinki w mojej karierze! Tempo naprawdę było bardzo wysokie i byłem zdziwiony, że czterech zawodników może mieć na odcinkach tak podobne czasy. Cieszę się z naszego wyniku!

Paweł DYTKO: Początkowo było dobrze, czasy uzyskiwane dawały nadzieję na dobry wynik. Na czwartym odcinku w centrum Zagórza, na podbiciu zahaczyliśmy o krawężnik i uszkodziliśmy koło. Kilkaset metrów dalej koło odpadło i nie mogłem skręcić tak, by zmieścić się w zakręcie. Tylko dzięki kibicom pojechaliśmy dalej i dojechaliśmy do mety etapu. Wielka szkoda, że z Elmotu wyjeżdżamy bez punktów i nie mamy już możliwości odliczenia żadnego rajdu. Teraz musimy dojechać pozostałe eliminacje i uzbierać jak najwięcej punktów.

Leszek KUZAJ: Myślę, że to po prostu brak szczęścia. Nigdzie wcześniej nie uderzyłem, jechałem wyjątkowo pod tym względem asekuracyjnie. Być może była to mała wytrzymałość na tutejsze dziurawe oesy i kamienie nowych 18 calowych opon, konstrukcyjnie nie przystosowanych do aż tak ekstremalnych warunków. Bo tylko ja złapałem trzy kapcie, a naprawdę jechaliśmy czysto, absolutnie bez szaleństw realizując to, co mówiłem przed rajdem. Czuję się trochę rozgoryczony że zawiodłem, ale do końca nie mogę sobie nic zarzucić. Trochę smutno dwa razy prowadzić w rajdzie do Mistrzostw Polski i dwa razy go nie wygrać. Ale gdy umie się wygrywać, trzeba umieć też przegrywać. Wydawałoby się że uzyskana przewaga wystarczy do wygrania rajdu, ale dwa kapcie jeden po drugim nie dały najmniejszych szans. Ale za to mogę powiedzieć, że jestem królem jeżdżenia na prawym przednim kapciu. Moje Subaru było bardzo dobrze przygotowane i sprawowało się podczas rajdu bez żadnych zastrzeżeń. Potrzebna była tylko drobna korekta zawieszenia. Przed nami kolejne rajdy. Myślę że nie straciłem nic ze swojej formy. Ilość wygranych oesów mówi sama za siebie. Chciałem pogratulować wszystkim moim rywalom naprawdę znakomitej jazdy. Dawno nie było tak wspaniałej rywalizacji.

Marcin BEŁTOWSKI: Elmot znany jest z technicznych i trudnych odcinków, które mi bardzo odpowiadają. Jesteśmy zadowoleni ze startu, choć po drodze mieliśmy kilka drobnych problemów. Nie mam pojęcia z jakich powodów auto momentami przerywało i traciło moc. Ujawniało się to szczególnie na tych fragmentach trasy, kiedy trzeba było jechać pod górę. Pojawił się też problem z dyfrem centralnym. Na ostatnim serwisie pierwszego etapu zmieniliśmy ustawienia i to pomogło. Na szczęście nie były to takie problemy, które pozbawiłyby nas szans na metę. Patrząc na to, jakimi awariami borykali się inni, mogę powiedzieć, że mieliśmy nawet sporo szczęścia. Kapeć złapany na 16 oesie najpierw mnie zdenerwował, a potem tak zmobilizował, że na ostatnim odcinku przyjechałem na 6 pozycji w generalce. Powodem do zadowolenia po Elmocie jest także to, że coraz lepiej rozumiemy się z Pawłem i oby tak dalej.

Paweł DRAHAN: Dwunaste miejsce w generalce Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski to jak dotąd najwyższe notowanie w mojej rajdowej historii. Jestem więc naprawdę bardzo zadowolony z udziału w tegorocznym Elmocie. Za gorący doping bardzo dziękuję kibicom, wśród których rozpoznałem bardzo wielu znajomych. Przepraszam tych, którym nie zdołaliśmy podziękować na odcinkach. Były momenty, że machało nam bardzo wiele osób, jednak nie mogłem im nawet kiwnąć, bo usiałem skupiać się na notatkach. Muszę powiedzieć też, że rozumiem rajdowe emocje, ale niektórzy stali w doprawdy niebezpiecznych miejscach – na dohamowaniach i wyjściach z zakrętów. Grupa N to nie WRC i w tym przypadku rozpędzonej rajdówki nie da się zatrzymać w jednej chwili.

Ariel PIOTROWSKI: Na Rajdzie Elmot byłem pierwszy raz i był to mój debiut w Mistrzostwach Polski. Uważam ze to bardzo ciężki i bardzo wymagający rajd od samochodu i kierowcy. Na piątkowy etap założenie moje było utrzymać się jak najbliżej dwóch bardzo doświadczonych zawodników jadącymi takimi samymi samochodami jak ja - Maciejewski i Typa. Plan był realizowany w 100 %, bo po dwóch odcinkach byliśmy na drugiej pozycji zaraz za Typą. Niestety na 3 odcinku złapaliśmy dwa kapcie, a posiadaliśmy tylko jeden zapas i dlatego chcąc jechać w sobotnim etapie skorzystaliśmy z systemu SupeRally. W drugi dzień rajdu nie było mowy o bezpośrednie powalczenie o wyższe lokaty po doliczonym czasie z piątku (10 minut), dlatego do rajdu wystartowaliśmy bez większego ciśnienia. Pierwsza trzy odcinki nas bardzo miło zaskoczyły bo wygraliśmy wszystkie odcinki z Maciejewskim i Typą. Następna pętla była bardzo zacięta, ale udało nam się wygrać 2 i 3 oes, a 4 oes przegrywając z Maciejewskim 0,6 sekundy. Niestety na Ostatniej pętli pierwszego odcinka zgieliśmy tylny wahacz co spowodowało ze na kolejnym odcinku specjalnym wypadliśmy poza drogę urywając drążek kierowniczy. Nie mogliśmy dalej kontynuować rajdu i skorzystaliśmy ponownie z systemu SupeRally, co umożliwiło nam zajęcie drugiej pozycji w swojej klasie.

Martyna ZARĘBSKA: To był najtrudniejszy rajd jak w życiu jechałam! Dodając do tego fakt, że był to debiut w MP okraszony kilkoma przygodami i podwójnym korzystaniem z systemu SupeRally, to 2 miejsce w klasie i tak satysfakcjonuje. Czasy jakie uzyskiwaliśmy na odcinkach pozwalają nam sądzić, że walka w sezonie w naszej klasie będzie zacięta. Bardzo cieszy mnie to, że już w pierwszym naszym rajdzie byliśmy w stanie wygrywać na naprawdę trudnych trasach z Maciejewskim i Typą którzy mają większe doświadczenie w MP niż my. Liczę tylko, że od Rajdu Polskiego nasza klasa będzie liczniejsza, a co za tym idzie satysfakcja z wyników większa.

Jan CHMIELEWSKI: To był trudny rajd i wielka szkoda, że z rywalizacji wyeliminowała nas awaria. Zawiodło coś w układzie przeniesienia napędu - w tym momencie jeszcze nie wiem czy to skrzynia, szpera, a może sprzęgło. Jak na debiut w RSMP po kilkumiesięcznej przerwie i bez bodaj kilometra testów w nowym aucie, szło całkiem nieźle. Przy wszystkich problemach jakie mieliśmy m.in. z układami chłodzenia i paliwowym, z rozrusznikiem, wspomaganiem kierownicy, interkomem, jazdą na trzech (z pięciu piątkowych) oesach za doganianym Focusem, który na cięciu na Kamionkach rozbił nam przednią szybę (wymienialiśmy ją na koniec I etapu), żałuję że od OS 12 musieliśmy skorzystać z SupeRally. Na II etapie powoli zacząłem poznawać i rozumieć Clio, które jest znacznie szybsze od mojej Astry z zeszłego sezonu - dla mnie to mały pocisk! Serdecznie dziękuję wszystkim zespołom, które nas wspierały: za pomoc przy reanimacji auta w parku serwisowym, a także za pożyczanie części i narzędzi do tego potrzebnych.

Krzysztof JANIK: Staraliśmy się jechać „na czysto”, aby uniknąć przede wszystkim bardzo licznych na tym rajdzie uszkodzeń ogumienia. Wszystko szło zgodnie z planem do 12 odcinka specjalnego, na którym nasze Clio odmówiło posłuszeństwa. Sam rajd był świetny - bardzo wymagający, dostarczył wielu nowych doświadczeń. Licznie zebranym wspaniałym kibicom dzięki za doping przy trasach odcinków specjalnych!