• W Polsce nie istnieją ogólnokrajowe przepisy, które w precyzyjny i sensowny sposób określałyby, jaki samochód może być zarejestrowany jako zabytkowy
  • Jest jednak kilka sposobów na zarejestrowanie popularnego, wcale nie unikalnego pojazdu jako zabytkowy
  • Właściciele samochodów z zabytkowymi tablicami rejestracyjnymi mogą liczyć na istotne korzyści. W przypadku niektórych samochodów wykorzystywanych na co dzień korzyści te są absolutnie nienależne, a wręcz sprawiają, że na drogach jest mniej bezpiecznie
  • Jawne przekręty sprawiają, że lokalne przepisy dotyczące umieszczania samochodów w ewidencji zabytków są zaostrzane do granic absurdu, a właściciele naprawdę unikalnych samochodów nie mogą zdobyć żółtych tablic

Opel Astra Classic, Volkswagen Golf III, Volvo XC60, Renault Laguna II – takie pojazdy trafiają do ewidencji zabytków i rejestrowane są "na żółtych blachach". Czyli: dostają żółte, zabytkowe tablice rejestracyjne, a ich właściciele czerpią z tego korzyści.

Wbrew pozorom większości właścicieli samochodów, którzy decydują się na zarejestrowanie samochodu jako zabytkowego, nie chodzi wcale o splendor czy nieco inny, unikalny wygląd żółtych tablic rejestracyjnych. Wręcz przeciwnie – zakładając "zabytkowe" tablice rejestracyjne do samochodu, który w żaden sposób nie jest unikalny i którego posiadanie nie przynosi splendoru, narażamy się na pośmiewisko. Nie ma problemu w tym, że ktoś jeździ tanim samochodem – takie auta w wielu wypadkach mają po prostu sens. Chodzi o kombinację: tanie, mocno zużyte, wcale nie fajne auto i "zabytkowe" tablice – to mocno nietrafiona kombinacja. Rzecz w tym, że jeśli już komuś uda się zarejestrować niezabytkowy samochód jako zabytkowy, ma z tego bardzo konkretne, namacalne korzyści. I być może nie ma nawet problemu z tym, że jego samochód wyposażony w żółte "blachy budzi niesmak u obserwatorów. Zdjęcia takiego właśnie przypadku przysłał nam czytelnik, który na wakacje pojechał na wyspę Wolin.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Co dają żółte zabytkowe numery?

Z punktu widzenia cwaniaka korzyści są niemałe. Pierwszy to brak obowiązkowych przeglądów technicznych. Rejestrując samochód jako zabytkowy, robi się jeden "specjalny" przegląd, a potem już wcale. To nie tylko oszczędność 100 zł w każdym roku, to także prawo do jeżdżenia zepsutym, zardzewiałym samochodem, który na normalnych warunkach przeglądu by nie zaliczył.

Druga rzecz to brak obowiązku utrzymywania ciągłości ubezpieczenia OC. Jeśli auto nie jeździ, nie musi być ubezpieczone. Jeśli auto stale jeździ, i tak OC kupić trzeba, ale tylko teoretycznie. W przypadku normalnego samochodu spróbuj spóźnić się o dwa tygodnie z zawarciem umowy ubezpieczenia OC – zaraz dostaniesz od Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego rachunek na 7 tys. zł. Jeśli masz auto zarejestrowane jako zabytek i nie wykupiłeś OC, a jeździsz, tylko pech – kontrola policyjna albo wypadek – może sprawić, że zapłacisz karę. A może się uda?

Na horyzoncie są jeszcze inne przywileje: wśród samorządowców panuje zgoda, że w tworzonych strefach czystego transportu będą mogły poruszać się samochody zarejestrowane jako zabytkowe bez względu na wiek.

Żeby było jasne: te przywileje z punktu widzenia osoby posiadającej jeden albo kilka samochodów zabytkowych są jak najbardziej potrzebne. Jeśli ktoś ma w garażu kilka zabytkowych samochodów, a choćby i jeden, jeździ nimi okazjonalnie lub wcale, nie powinien mieć obowiązku ubezpieczania ich przez cały czas. Absurdem byłoby płacić za nie OC przez cały rok, pilnować terminów, wozić te samochody na coroczny przegląd.

Problem zaczyna się, gdy na zabytkowych tablicach jeżdżą starsze lub młodsze auta, które z punktu widzenia historii motoryzacji w chwili obecnej są niczym – często wręcz starym gratem, który jeździ, choć nie powinien być dopuszczony do ruchu.

Co trzeba zrobić, by zarejestrować auto jako zabytek?

Trzeba wypełnić dokumenty, stworzyć białą kartę pojazdu samodzielnie albo zamówić ją u rzeczoznawcy, a także znaleźć wojewódzkiego konserwatora zabytków, który zgodzi się wpisać pojazd do ewidencji.

Przepisy Prawa o ruchu drogowych są w kwestii definicji samochodu zabytkowego dość ogólnikowe. Według nich pojazd zabytkowy to pojazd, który na podstawie odrębnych przepisów został wpisany do rejestru zabytków lub znajduje się w wojewódzkiej ewidencji zabytków, a także pojazd wpisany do inwentarza muzealiów, zgodnie z odrębnymi przepisami.

Do niedawna panowała zgoda, że auto, aby było uznane za zabytkowe, powinno mieć co najmniej 25 lat i powinno być nieprodukowane od co najmniej 15 lat. Powinno mieć (nieokreśloną) większość podzespołów oryginalnych.

Ale np. na Mazowszu, aby nieco zmniejszyć napływ do ewidencji nazbyt nowoczesnych i mało zabytkowych takich "nowoczesnych zabytków", zwiększono minimum wiekowe do 30 lat. A od 1 maja 2023 Mazowiecki Konserwator Zabytków podniósł wiek do 35 lat i dołożył jeszcze kilka kryteriów. Między innymi to, że auta zabytkowe nie mogą być pojazdami w przeszłości produkowanymi masowo. Teraz właściwie nie sposób zarejestrować samochodu młodszego niż 40 lat (to inna kategoria) jako zabytek. I tym tropem idą inni wojewódzcy konserwatorzy zabytków. Chodzi o to, aby ograniczyć napływ złomu do ewidencji. Przy okazji wylano jednak dziecko z kąpielą.

Dowiedz się więcej: Żółte tablice rejestracyjne trudniejsze do zdobycia. Mazowiecki konserwator zmienił kryteria

Są sposoby na obejście przepisów

Sposobów na rejestrowanie w charakterze zabytków aut całkiem nowych albo niezbyt starych, wcale nie zabytkowych, jest kilka. Na przykład zabytkiem może być pojazd, który jest uzupełnieniem kolekcji. Masz trzy zabytki – dopisujesz do kolekcji, co chcesz, pod byle pretekstem. To jeszcze niedawno świetnie działało.

Inny sposób to "na dyrektora muzeum". Jeśli ktoś jest dyrektorem muzeum, choćby i prywatnego, może dopisać do inwentarza, co chce. Nie musi być właścicielem eksponatu. Stąd mnóstwo aut, których współwłaścicielami są prywatne muzea, współwłaścicielami w np. jednym procencie. Niekoniecznie są to zabytki, ale są rejestrowane jako zabytki. Między innymi ten proceder stał się pretekstem do zaostrzania reguł wprowadzanych lokalnie przez wojewódzkich konserwatorów.

Zabytek nie musi być tak całkiem sprawny

Raz przeszedł przegląd, może jeździć. Że trochę dymi? Właściwie nie szkodzi. Że czegoś nie ma? Trudno. Policjanci sami nie do końca wiedzą, co robić ze współczesnymi gruchotami na żółtych blachach. Cofnąć im dopuszczenie do ruchu... Ale jak?

Przepisy, które ustawowo miały uregulować problem samochodów zabytkowych, od ok. trzech lat są gotowe, ale jakoś nie było czasu, aby rzecz doprowadzić do końca. Były – a jakże – rodzajem wrzutki do ustawy mającej uprzykrzyć życie stacjom diagnostycznym. Przed wyborami zapewne ustawa nie wejdzie w życie, a potem projekt trafi do kosza.