W pierwszej połowie 2010 roku Wojewódzkie Inspektoraty Ochrony Środowiska wszczęły 76 spraw zmierzających do ukarania firm i osób zajmujących się nielegalnym importem używanych aut i części. Dotyczą one pojedynczych importerów, właścicieli warsztatów jak i nielegalnych stacji demontażu pojazdów. Większość spraw jest w toku, dlatego GIOŚ odmawia podawania więcej szczegółów na ten temat do czasu uprawomocnienia się decyzji.

- Nie ukrywam, że znacznie łatwiej kontrolować nam legalnie działające firmy, ale robimy wszystko, by uderzyć również w szarą strefę - mówi dyrektor Wiesław Sobczak z departamentu kontroli rynku Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. - Wraz z policją, służbami celnymi, strażą graniczną i inspekcją transportu drogowego urządzamy kontrole na drogach prowadzących od granicy, zaglądamy też do warsztatów i stacji demontażu pojazdów. Gdy uda nam się zlikwidować nielegalny punkt lub wykryć jakieś nieprawidłowości wracamy w to miejsce z powrotem, aby sprawdzić czy ukarany nie powrócił do dawnego procederu.

W 2009 roku do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska wpłynęły 154 sprawy dotyczące nielegalnego importu samochodowych wraków. Dotyczyły one 710 pojazdów, z czego wojewódzcy inspektorzy ochrony środowiska zgłosili 530 aut, pozostałe głównie służby celne. Łączna suma kar nałożonych na handlarzy i firmy biorące udział w tym procederze wyniosła 1,9 miliona złotych. Przepisy pozwalają na nakładanie kar w wysokości 50-300 tys. zł. Najniższe grzywny dotyczą pojedynczych pojazdów lub ich części, najwyższe kilkudziesięciu aut, szczególnie gdy przywóz mógł spowodować zagrożenie dla środowiska lub karany dopuścił się tego procederu ponownie. Oprócz kary, właściciel wraków jest zobowiązany do zutylizowania pojazdów i części na własny koszt.