Tuż przed weekendem Straż Graniczna przeprowadziła nietypową kontrolę drogową. W trakcie niej wszystko poszło nie tak – pogranicznicy mieli tyle samo zastrzeżeń do mężczyzny, co pojazdu, który prowadził. Lexus GS trzeciej generacji (produkowany w latach 2005-2012) zwrócił uwagę funkcjonariuszy brakiem tablic rejestracyjnych. To jednak był tylko wierzchołek góry lodowej.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoStraż Graniczna zatrzymała pijanego Łotysza w Lexusie
Do zdarzenia doszło w czwartek 6 marca w godzinach wieczornych. Pogranicznicy pełnili służbę w pobliżu polsko-ukraińskiego przejścia granicznego w Medyce i nagle na ich radarze pojawił się srebrny Lexus GS. Zaskoczeni brakiem tablic rejestracyjnych podjęli decyzję o zatrzymaniu pojazdu do kontroli.
Gdy kierowca uchylił okno, nozdrza funkcjonariuszy zaatakowała charakterystyczna woń alkoholu. Po sprawdzeniu dokumentów okazało się, że za kierownicą Lexusa siedzi 24-letni obywatel Łotwy. Nielegalnie, bo... nie miał prawa jazdy. Co więcej, samochód był niezarejestrowany i nie miał wykupionej polisy OC. Po tych odkryciach strażnicy natychmiast wezwali na miejsce kontroli patrol policji.
Sprawę pijanego Łotysza przejęła policja
Przybyli na miejsce policjanci od razu wyciągnęli alkomat. Efekt był łatwy do przewidzenia – 24-latek wydmuchał 1,4 promila. Jak przekazali funkcjonariusze, "kolejne badanie miało tendencję rosnącą". Mundurowi dowiedzieli się od Łotysza, że Lexus miał zostać zarejestrowany i wywieziony do Ukrainy. Na razie poczeka na to z dala od dróg publicznych, bo policja prowadzi dalsze postępowanie w tej sprawie.